niedziela, 28 kwietnia 2013
Rozdział 25
Na wyświetlaczu ukazał się napis : Harry. Z jednej strony bałam się odebrać, ale z drugiej prędzej czy później musielibyśmy pogadać.
- Halo?
- Moglibyśmy się dzisiaj spotkać?
- A może by tak się przywitasz? Kultura już cie dawno opuściła?
- Musisz się czepiać o takie rzeczy?
- Ciesz się, że chociaż odebrałam telefon.
- Przepraszam. Możemy się spotkać o 16 u ciebie?
- O 16 przed domem pójdziemy gdzieś.
Rozłączyłam się bez pożegnania. Nawet nie dając Harremu zakończyć rozmowy. Spojrzałam na zegarek – 13. Mój brzuch nie dał o sobie zapomnieć. Wróciłam do kolegi i jego siostry z zapytaniem czy nie chcieli by gdzieś wyskoczyć coś zjeść. Do spotkania miałam 3 godziny więc nie śpieszyło mi się. Z resztą kiedy jestem głodna to nie trzeźwo myślę. Max i jego siostra zgodzili się pójść na małą pizze. Wiem, że sportowcy nie powinni, ale raz na jakiś czas przecież nikt nie zabroni zjeść Fast food’a. Z uśmiechem na twarzy poszliśmy do pizzerii, która była trochę daleko. Tori nalegała żebyśmy się przeszli. Rozmawialiśmy o tym i o tamtym. Max opowiadał trochę o swojej rodzinie. Dowiedziałam się, że pochodzi ze Stanów i wieku 10 lat przeprowadził się do Londynu. Opowiadał o tym jak na początku było mu ciężko z zaaklimatyzowaniem się. Udało mu się dostać do szkoły, w której ma dużo wspaniałych przyjaciół. Zaproponował mi żebym złożyła tam papiery. Za niecały miesiąc koniec wakacji a ja jeszcze nie znalazłam szkoły. Max mówił, że w szkole proponują wiele kierunków np. literatura angielska, logistyka czy sport. Oczywiście bardziej zainteresowała mnie ta ostatnia propozycja. Spytałam się chłopaka czy ciężko się dostać na profil sportowy. Odpowiedział, że nie bo sam na nim jest. Nie zdziwiłam się jak powiedział że trenuje piłkę nożną. Nie zaprzeczę również że nie lubię tego sportu. Po opowiadaniach Maxa przyszedł czas na mnie. Opowiedziałam mu co nie co o Polsce i jak się w niej żyje. Chłopak zapewniał mnie, że kiedyś tam pojedzie, bo z moich opinii o tym kraju wywnioskował, że warto zwiedzić Polskę.
Po dłuższej wędrówce doszliśmy do pizzerii. Mała Tori nie mogła się doczekać. Ja w sumie też, bo od śniadania minęło sporo czasu, a bez jedzenia nie potrafiłabym długo wytrzymać. Zasiedliśmy do stołu obok okna. Zamówiliśmy jedzenie i picie. Na pizze nie musieliśmy długo czekać. Wszyscy z uśmiechem na twarzy zajadaliśmy się posiłkiem. Oczywiście nie obyło by się bez małych głupot.
Spojrzałam na zegarek 15.
- Miło się gawędziło i dziękuję za pizze, ale muszę się zbierać. – powiedziałam wstając od stołu.
- Tak szybko? – spytała się mała Tori.
- Niestety muszę już lecieć, jestem umówiona.
- Ale spotkamy się jeszcze jakoś? – spytał Max.
- Tak jasne. Jak coś to wezmę od Mike’a numer albo się jakoś większą paczką zgadamy. Trzymaj się mała. Pa Max – pożegnałam się z uroczym rodzeństwem.
Do spotkania miałam co prawda jeszcze godzinę ale musiałam do kogoś zadzwonić. Podczas drogi do domu wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do Nialla.
- Hej, masz chwile?
- Jasne.
- Niall, doradzisz mi co powinnam zrobić?
- Kochasz go?
- Nie wiem.
- Zależy ci na nim?
- Zależy mi na waszej piątce.
- Co ci podpowiada serce?
- Jeszcze tego nie wywnioskowałam.
- Boisz się ?
- A co to jakieś przesłuchanie ?
- Alex, próbuje ci pomóc więc mi nie utrudniaj.
-Tak, boję się że to się powtórzy.
- Uwierz mi, to się nie powtórzy.
- Skąd ta pewność?
- To się nazywa mieszkanie pod jednym dachem z Harrym. To widać, że mu na tobie zależy.
- Rozmawiałeś z nim może?
- Tak, poprosił mnie o to bo widzi, że mam z tobą bardzo dobry kontakt.
- O czym rozmawialiście?
- Obiecałem, że nikomu nie powiem.
- Ale mi pomogłeś. Dobra ja kończę bo o 16 mamy się spotkać.
- No to powodzenia. Pa
- Pa Niall.
Rozłączyliśmy się. Niby ta rozmowa w niczym mnie nie przekonała to i tak dziękuję Niallowi za te parę słów. Mogłam uwierzyć w to co mówił Niall? W sumie to najlepszemu przyjacielowi się ufa i to wtedy kiedy rozmawiał z Harrym.
Doszłam do domu. Harry już na mnie czekał z czerwoną różą w ręku. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się nie pokój, stres i strach. Widać, że był trochę zdezorientowany.
- To dla ciebie. – powiedział dając mi kwiat.
- Dziękuje … - uniósł lekko jeden kącik ust na znak, że cieszy się z przyjęcia podarunku.
- Chciałaś się przejść, prawda? – spytał.
- Tak, chodźmy.
Postanowiliśmy udać się nad jezioro. Weszliśmy na ten sam pomost co wtedy na moich urodzinach. Usiedliśmy. Nastała niezręczna cisza. Nikt nie chciał się narzucać. Czułam, że Harry chce żebym to ja zrobiła pierwszy ruch. Tak jakby to była moja wina. Tak jakbym to ja musiała go przepraszać. Może się mylę? Może chce żebym pierwsza powiedziała to co przemyślałam? Pewnie to prawda.
- Czasem cisza może znaczyć więcej niż słowa. – powiedziałam żeby przerwać tą męczącą cisze, która nie była korzysta dla nas obu. – pamiętasz?
- Teraz ty mówisz Alexową tajemnicą? – na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Pamiętasz jak rzucaliśmy się jedzeniem?
- Tak, byłaś cała w mące. – na jego twarzy również pojawił się uśmiech.
- Ty też. A pamiętasz moje humorki kiedy się mną „opiekowaliście”?
- Byłaś wtedy nieznośna.
- Dzięki. – walnęłam go w ramie. Trochę napięcie, które wisiało w powietrzu od początku spotkania zeszło. Atmosfera nie była aż taka zła. Oczywiście obawiałam się tematu naszego związku.
- A pamiętasz twoją reakcje kiedy się dowiedziałaś, że nie ma żadnej innej dziewczyny?
- Oj tam, nie było tak źle.
- A pamiętasz wypad do wesołego miasteczka?
- Tak, trzeba będzie to powtórzyć bo było całkiem fajnie.
- A pamięt ….
- Harry, chyba nie po to się spotkaliśmy żeby wspominać, prawda?
- Tak wiem. Ale przecież to dobre wspomnienia.
- Ale złych też się nie da zapomnieć …
- Alex, ja cię najmocniej przepraszam. Chyba nie chcesz żeby między nami było źle.
- Nie chcę. Ale też nie chce żebyś mi obiecywał bo i tak znając życie tego nie dotrzymasz.
- Jesteś tego pewna?
- Nie.
- No właśnie.
- Harry ..
- Nie Harry, czy to do ciebie nie może dotrzeć, że ja cie kocham?
- Ale …
- No co ale?
- Możesz mi nie przerywać?
- Przepraszam.
- Po prostu się boję. – Harry złapał mnie za rękę, popatrzył głęboko w moje zielone oczy z przekonaniem, że mogę mu zaufać. Po chwili Styles wpił mi się w usta. Brakowało mi tego smaku. Smaku jego ciepłych warg. Z oczu popłynęła pojedyncza łza.
- Harry, ja nie …
--------------------------------
Przepraszam was za długą nieobecność. Moje wytłumaczenie jest proste : przygotowania do testów i zapierdziel w szkole.
Mam nadzieje, że teraz będę mogła częściej dodawać rozdziały. No i mam nadziej że wy też się sprężycie z komentarzami.
Co do rozdziału :
Czy Alex powinna mu wybaczyć?
No i piszcie inne sugestie . ;)
Do następnego !
nn -> 10 komentarzy .
sobota, 13 kwietnia 2013
Rozdział 24
Przerwał nam głos dzwoniącego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się napis „Julka”.
- Muszę odebrać. – skierowałam się do Harrego.
- Poczekam.
* rozmowa telefoniczna *
- Cześć Julka !
- No hej, właśnie wróciłam z Hiszpanii i pomyślałam że do ciebie zadzwonię, bo dawno nie gadałyśmy.
- To miłe, że o mnie jeszcze pamiętasz. W sumie to ja powinnam cię przeprosić za brak odzewu.
- Daj spokój. Przeprosiny przyjęte. Co u ciebie słychać?
- Zwariowane dwa tygodnie z chłopakami, lepiej powiedz jak tam w Hiszpanii.
- Dużo by tu opowiadać. Być może nadarzy mi się okazja pod koniec wakacji i przyjadę do ciebie.
- Oooo super. Wtedy wszystko nadrobimy, bo teraz tak za bardzo nie mogę. Z resztą przez telefon to się nie da.
- No właśnie. To ja jeszcze zadzwonię do ciebie ! Trzymaj się, buzi .
- Buzi, pa.
- Przepraszam cię. Ona tak potrafi godzinami. Z resztą nie wiedziałam, że zadzwoni. – popatrzyłam na zamyślonego chłopaka. Widać było, że mnie nie słucha. Podeszłam do niego bliżej. – Harry?
- Przepraszam, zamyśliłem się. – ocknął się.
- Wracając …
- Zrobiłam wam kanapki jakbyście byli głodni. – do pokoju wparowała uśmiechnięta mama z talerzem kanapek.
- Czy w tym domu wchodzi się bez pukania? – wkurzyłam się. Mama tylko zrobiła skwaszoną minę i wyszła z pomieszczenia zamykając głośno drzwi.
- No nie, co znowu. – teraz zadzwonił telefon Stylesa.
- Tak Liam … Serio? … Czemu teraz? Mamy przecież spotkanie we wrześniu … A co to za oferta? … Okej już jadę. – schował telefon do kieszeni. – Alex, muszę jechać do chłopaków. Obiecaj, że do jutra przemyślisz okej? – zwrócił się do mnie.
- Ja przynajmniej dotrzymam obietnicy. – powiedziałam kiedy Harry wyszedł z pokoju.
Te kanapki wyglądając smakowicie – usiadłam na łóżko z talerzem kanapek. Zjadałam jedna po drugiej. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, która jest godzina. Była 23. Średnim tempem z garderoby zabrałam jednoczęściową pidżamę i poszłam do łazienki się umyć. Zmęczona dniem od razu położyłam się spać.
Koło 7 rano
Rano obudziły mnie promienie słoneczne przedostające się przez okno. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale się nie udało. Powoli sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu było powiadomienie o nowej wiadomości. Odblokowałam IPhona i otworzyłam smsa. Ta, reklama, bo któż inny mógłby o tej godzinie do mnie pisać. Odruchowo weszłam jeszcze na Twittera. Oczywiście pełno wiadomości z Polski, jak i od fanek chłopców. Czyżby moich też? Nie potrzebne mi fanki. Nie to chciałam w życiu osiągnąć, a że tak się złożyło to już trudno. Nigdy nie ciągnęła mnie sława. Jako dziecko nie marzyłam o żadnej karierze, czy to piosenkarki czy to tancerki. Od zawsze chciałam grać w siatkówkę. Mogłabym całe życie spędzić na boisku z piłką. No nic, takie życie. Spotkałam chłopaków, ale oczywiście nie zależy mi na ich sławie, tylko na nich samych. Na naszej przyjaźni. Co do Harrego to nie wiem czy mu wybaczę. Obiecałam, że to przemyślę. Więc zaczynam. Faktem pierwszym jest to, że był pijany i jak sam mówi nic nie pamięta. Faktem drugim jest to, że złamał obietnice.
Gnijąc tak na łóżku i rozmyślając czułam się strasznie. Nie wiedziałam co zrobić. Byłam między młotem a kowadłem, a raczej między brakiem świadomości a złamaniem obietnicy. Kiedy byłam na wysepce inaczej na to patrzyłam. Być może dlatego, że byłam roztrzęsiona i niejasno myślałam. Nigdy nie musiałam podejmować takich decyzji. Po jakiejś godzinie czy nawet więcej postanowiłam zejść na dół. Wszyscy byli już na dole. Jak gdyby nigdy nic wzięłam mleko, miskę i płatki. Bez żadnego słowa usiadłam przy stole gdzie była cała rodzina. Wszyscy zajadali się śniadaniem. Po chwili ciszę przerwał tata.
- Alex, co to za młodzieniec wczoraj przyszedł?
- Harry przecież.
- Jej chłopak – wtrącił się Mike.
- Dzięki brat. – wytknęłam bratu język.
- Wiesz co, zaproś go do nas dzisiaj na kolacje. Poznamy go lepiej. – zaproponowała mama.
- Zły pomysł.
- Ja uważam, że jest to świetny pomysł. W końcu muszę poznać przyszłego członka rodziny.
- Żadnej kolacji nie będzie. – powiedziałam zdenerwowana wstając od stołu.
Poszłam na górę zostawiając przy tym zdziwionych rodziców. W końcu oni nie wiedzieli co się między nami stało, a brat perfidnie to wykorzystywał. Może chciał nam pomóc? Nigdy nie mieszał się nie proszony w moje sprawy, więc teraz też nie powinien. Złapałam telefon i zadzwoniłam do Juli.
- Cześć Julka.
- Cześć Alex !
- Chciałabym pogadać, ale nie mam z kim.
- Co się stało!?
- Bo wiesz, zaszła taka nie miła sytuacja z Harrym i nie wiem co mam robić.
- Możesz jaśniej?
Powiedziałam jej wszystko co się wydarzyło. Julia była w trochę lekkim szoku bo nie znała go od tej strony. To nie to samo co piszą w gazetach czy w internecie. Julia poradziła mi żebym szła za głosem serca. Ciekawe jak, jak moje serce gówno wie. A rozum to już tym bardziej. Po rozmowie, która mi nic nie dała położyłam się na łóżku. Oczywiście ktoś musiał mi przerwać moją samotność.
- Alex …
- Co chcesz?
- Jest taka piękna pogoda, idź się przejść. Odświeżysz umysł, przemyślisz. – zaproponował brat.
- Hmmmm …
- Prędzej czy później rodzice wyduszą od ciebie, a chyba chcesz się spotykać z chłopakami.
- No chce.
- Więc ruszaj tą swoją dupę i ratuj związek i przyjaźń bo raczej ci na nich zależy.
- Chyba masz racje.
- No wiem, zawsze ją mam.
Rzuciłam w niego poduszką. Brat miał racje. Powinnam przewietrzyć myśli, które na okrągło mnie męczyły. Była godzina 10. Z szafy wzięłam bluzę i poszłam na dół. Oznajmiłam rodzicom, że wychodzę. Oni tylko przytaknęli. Chyba nie chcieli mnie denerwować. Rzeczywiście, pogoda była tego dnia piękna. Niebieskie niebo, zero chmur, ptaszki ćwierkały i latały jak opętane. Postanowiłam dojść spokojnym spacerkiem do parku. Byłam wdzięczna bratu, że wygonił mnie z domu. Świeże powietrze zawsze działa korzystnie, nawet w trudnych chwilach. Po kilkunastu minutach doszłam do parku. Oczywiście plac zabaw był zapełniony uśmiechniętymi dzieciakami i ich rodzicami. Usiadłam na ławce. Na nos nałożyłam czarne okulary. Słońce dosyć mocno raziło.
- Mogę tu usiąść? – spytał jakiś chłopak.
- Tak, jasne. – podniosłam okulary żeby go zobaczyć. – O hej, kolega Mike’a prawda?
- Prawda, a ty jego siostra. Pamiętam cię ze szpitala. – posłał ciepły uśmiech.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem z siostrą.
- Która to?
- Ta mała, różowa na huśtawce.
- Słodkaaaa, jak ma na imię?
- Tori.
- Ładnie.
- A ty co tu robisz?
- A chciałam się przejść w taką pogodę. W sumie to mnie brat wywalił z domu. Biedny martwi się o mnie.
- A ma jakiś powód?
- Tak, znaczy nie. Znaczy nie chce o tym mówić.
- Max, Max, ładny kwiatek?
- Tak piękny Tori.
- Kto to?
- Koleżanka.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam was na moment.
Spojrzałam na wyświetlacz. W tym momencie nie wiedziałam co mam zrobić.
--------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale moje samopoczucie sięgało dna. Choroba nie dawała mi możliwości myślenia.
Rozdział napisany na szybko żebyście miały co czytać. Nad następnym bardziej się skupie. Ten mi się nie podoba. Piszcie co myślicie.
10 komentarzy nowy.
środa, 3 kwietnia 2013
Info !
Chciałam tylko was poinformować, że jestem chora i nie wiem kiedy dodam nowy. Nie zaczęłam nawet go pisać, a trochę trudno mi się skupić kiedy jestem nieprzytomna i zmęczona chorobą. Mam nadzieje, że nie jesteście złe i będziecie cierpliwe. Obiecuję, że się postaram dodać jak najszybciej. U góry, po prawej stronie zawsze jest informacja o tym kiedy będzie nowy rozdział, więc prosiłabym czasem poczytać.
Do następnego ; )
Do następnego ; )
Subskrybuj:
Posty (Atom)