czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 13



Czwartek.

Jutro mam urodziny – pomyślałam kiedy wstałam z łóżka.

Zegar wskazywał 11. Małymi kroczkami, powolutku podreptałam do łazienki aby wziąć zimny, pobudzający prysznic. Ślamazarnymi ruchami ubrałam się i ogarnęłam włosy. Z kuchni słyszałam mamę wołającą na śniadanie. Podrałowałam do pomieszczenia i zasiadłam na krześle przy szarym blacie. Mama podała mi jajecznicę i bułkę z masłem.

- A gdzie tata i Mike? – spytałam rozglądając się za nimi.

- Poszli na ryby. – odpowiedziała z uśmiechem. Mój brat i ryby? Już to widzę.

- Co dzisiaj robimy? – zadałam pytanie.

- Idziemy na kajaki, a wieczorem rozpalimy ognisko.

- To fajnie. – po skończonym śniadaniu pobiegłam do pokoju szukać zasięgu. Nadaremno.





~~ Perspektywa Nialla ~~ W tym samym czasie w domu chłopaków ~~



Po zjedzonym wspólnie śniadaniu postanowiłem pójść poszukać koleżanek Alex, które mam zaprosić na imprezę urodzinową. Z pokoju zabrałem szarą bluzę, oznajmiłem chłopakom, że wychodzę i udałem się na obiekt, w którym ostatnio grały mecz. Pogoda tego dnia była okropna. Szaro, ponuro. Miałem wrażenie, że zacznie padać. Co jakiś czas podchodziły do mnie fanki prosząc o zdjęcia i autografy. Po pół godzinie doszedłem na miejsce. Gdy tylko wszedłem do budynku musiałem się zgubić. Kiedy w końcu doszedłem na sale w oddali ujrzałem znajome mi twarze. Tak to one. Koleżanki Alex. Z uśmiechem na twarzy podszedłem do rozgrzewających się dziewczyn.

- Hej. – powiedziałem do jednej z nich.

- Hej. Szukasz Alex? – spytała grzecznie.

- Nie. Przyszedłem do was z zaproszeniem w piątek na imprezę urodzinową dla Alex. – uśmiechnąłem się.

- O której i gdzie? – spytała druga dziewczyna.

- O 18 w klubie TROLL. Będziecie?

- Jasne! – odpowiedziały wszystkie.

- To do zobaczenia. – pożegnałem się z nimi.

Kiedy wyszedłem z budynku zaczęło padać. Spojrzałem na zegarek aby sprawdzić godzinę – 14, po czym samotnie przechadzałem się po opustoszałych londyńskich ulicach. Fajnie jest czasem odpocząć tak po prostu. Odpocząć od wszystkiego. Od tego co się dzieje. Raz na jakiś czas tak robię. Odcinam się od chłopaków i gdzieś wychodzę. Czemu akurat dzisiaj? Przez dwa dni nie widziałem Alex. Stęskniłem się za nią. Wiem, że jutro wraca ale codzienne spędzanie czasu robi swoje. Przyzwyczajenie. Pewnie nie tylko ja tęskniłem za jej towarzystwem. Cieszę się, że ją poznałem. Z rozmyślań wyrwał mnie telefon.

- Co tam bracie? – spytałem dzwoniącego Liama.

- Gdzie się podziewasz w taką pogodę?

- Powoli wracam do domu, a co? – spytałem.

- Coś się stało? – spytał z troską w głosie.

- Raczej nie. – rozłączyliśmy się.

Kiedy wróciłem do domu Harry z Louisem ganiali się po całym salonie bóg wie z jakiego powodu. Zayn oglądał telewizję, a Liam szedł w moją stronę. Spytał się czy chce coś do jedzenia. Zakpiłem z niego. Przecież ja zawsze jestem głodny. Wraz z przyjacielem udaliśmy się do kuchni. Payne otworzył lodówkę i wyciągnął produkty, które potrzebował na zrobienie kanapek. Po 10 minutach objadałem się kanapkami, które tylko Liam umiał robić najlepiej. Podziękowałem mu za posiłek i udałem się do salonu. Harry i Louis gdzieś się ulotnili, a Zayn już przysypiał na sofie choć była dopiero 16. Dołączyłem do mulata. Ten przełączył na jakiś film. W trójkę ( czyt. Niall, Liam, Zayn ) oglądaliśmy telewizję gdy do domu wparowali ucieszeni Harry z Louisem.

- Z czego cieszycie mordki? – spytał śpiący Zayn.

- Louis tańczył z osobą, która była przebrana za marchwkę. Z tego wszystkiego zrobiło się takie zbiegowisko jakby Lou robił jakiś pokaz tańca. To było śmieszne. – mówił Harry śmiejąc się przy tym.

- A ty zamiast dołączyć do mnie to musiałeś mi robić zdjęcia. – klepną go Louis.







~~ Perspektywa Alex ~~



Tak jak mama powiedziała, po obiedzie udaliśmy się na kajaki. Ja byłam z bratem a mama z tatą. Na początku było ciężko. Rodzicom też nie za dobrze szło. Po jakimś czasie męczarni zaczęliśmy rywalizować. Oczywiście wraz z Mike’em nie chcieliśmy przegrać, tak jak i rodzice. Ostatecznie był remis. Po wyczerpującej rywalizacji, którą skoczyliśmy o 18 poszliśmy do domu przygotować rzeczy na ognisko. Tata wraz z bratem poszli po gałęzie a ja wraz z mamą rozłożyliśmy koc i jedzenie. Po 20 min siedzieliśmy wszyscy razem piecząc kiełbaski na patyku. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się cały czas. Opowiadałam rodzinie trochę o chłopakach i o tym jak mi się z nimi żyje. Myślę, że z moich opowieści rodzice jak i Mike bardzo ich polubili. Cieszę się, że moja rodzina akceptuje moich nieogarniętych przyjaciół. Przeprosiłam rodzinę i poszłam ostatni raz przejść się brzegiem jeziora. Oczywiście doszłam do tego samego miejsca co wczoraj. Tym razem usiadłam na pomoście. Parę metrów ode mnie pływały kaczki radośnie gdakając. Kaczki gdaczą? Chyba tak to się nazywa. Małe kaczuszki dzielnie podążały za mamą. W oddali było widać zachodzące słońce. Niebo zrobiło się wpół pomarańczowe co z tego powodu zawsze robiło się zimno. W tej chwili nie chciałam nad niczym rozmyślać. Ten moment był cudowny. Tak jakby samotność była moim przyjacielem. W tej chwili nie potrzebowałam nikogo. Ważne, że byłam ja, kaczuszki i zachodzące słońce. Po dłuższej chwili zrobiło mi się zimno. Wróciłam do rodziny. Po cudownym wspólnie spędzonym czasie zmarznięci udaliśmy się do domu. Tata rozpalił kominek, żebyśmy się nie rozchorowali od zimna. Przygotowałam sobie kubek gorącego kakaa, ciepły, niebieski kocyk i udałam się do pokoju. Z mojej torby wyciągnęłam Ipoda i słuchawki. Usiadłam na łóżku opierając się o ścianę. Włączyłam urządzenie i założyłam słuchawki na uszy. Tego wieczoru postanowiłam posłuchać trochę rapu. Pierwszą piosenką był utwór Grubsona, potem Jeden Osiem L i Hemp Gru. Po polskich piosenkach przyszedł czas na zagraniczne. Z play listy ulubione wyszukałam parę piosenek. No i oczywiście przed snem nie mogłam sobie odmówić utworów chłopców. Rozpłynęłam się przy każdej. Nie mogłam się doczekać kiedy ich zobaczę. Po wypiciu kubka kakaa, otulona kocem położyłam się spać. Na moje nieszczęście nie mogłam zasnąć. Powędrowałam do brata.

- Hej, mogę? – spytałam wchodząc do jego pokoju. Jeszcze nie spał.

- Jasne, chodź. – powiedział robiąc mi trochę miejsca obok siebie. – coś się stało? – dodał.

- Nie mogę zasnąć. A ty czemu nie śpisz? – spytałam.

- Też nie mogę zasnąć. – uśmiechnął się.

- Jutro będę stara o rok. – zaśmiałam się.

- Oj tam, nie jesteś aż tak stara. – objął mnie ramieniem. – Nie możesz się doczekać jutra co nie?

- Tak. W końcu ich zobaczę. Wiem, że to tylko dwa dni ale strasznie się za nimi stęskniłam. – stwierdziłam z uśmiechem.

- Nie da się tego nie zauważyć. – zaśmiał się. – A z bratem to już nie chcesz spędzać czasu? – zaczął mnie łaskotać.

- Mike, prze .. przestań … no kurdeee, przestań. – nie mogłam ze śmiechu.

- Obiecasz, że będziemy więcej czasu spędzać razem? – przystopował.

- Nie obiecuję. – znowu mnie łaskotał.

- Albo przyjmiesz obietnice albo nie przestanę. – zaśmiał się złowrogo.

- Ok… okej. Zgoda. – w końcu przestał. – żartowałam. Powiedziałam i uciekłam.

Za sobą słyszałam tylko zdanie : jeszcze tego pożałujesz. Ja tylko odpowiedziałam : zobaczymy. Podreptałam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Przy włączonej lampce nocnej wlepiałam swój wzrok w sufit. Był taki, taki interesujący. Zamiast iść spać rozmyślałam o niebieskich migdałach. Rozmyślałam o tym i tamtym. O tych całych 17 latach mego życia. Tak, jutro kończę 17 lat. Co się przez ten czas wydarzyło? Przedszkole, komunia, szkoła, treningi, gimnazjum i bierzmowanie. Nic szczególnego. Do obecnych wakacji, które na pewno będą udane. Tak myślę. Po jakiś 30 min coś błysło. Wstałam i podeszłam do okna. Nagle usłyszałam grzmot. Przestraszyłam się. Muszę przyznać, że boję się burzy. Po kolejnym błyśnięciu z prędkościom światła wskoczyłam pod kołdrę, którą się owinęłam aż po głowę. Pogoda potrafi zaskakiwać. Po paru głośnych grzmotach zaczęło padać. Deszcz niemiłosiernie walił o parapet, który był na zewnątrz okna. To mnie powoli zaczynało wkurzać. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest grubo po północy. Miałam zamknięte oczy ale to nic nie dawało. Dźwięk deszczu był zbyt głośny żeby móc w miarę spokojnie zasnąć. Jakoś po 1 w nocy deszcz ustał. Burza okazała się tą z tych łagodniejszych. Cieszyłam się, że ją przeżyłam. Jestem strasznie tchórzliwa. To fakt. No ale co zrobić? Dziewczyny z reguły są bardziej wrażliwsze niż chłopacy. No chyba, że jakiś wyjątek. Po chwili już nie kontaktowałam ze światem.


----------------------------------------------

Tak tak, wiem, że nie ma 15 komentarzy i sądzę, że bym się ich w ogóle nie doczekała.
Z okazji Mikołaja wstawiam nowy ! 
Nie jestem z niego zadowolona. do jego napisania podchodziłam przez tydzień. To chyba dlatego, że to 13 rozdział. Według mnie pechowy. 

Piszcie co sądzicie! NN -> 10 komentarzy . standard. 


NAJLEPSZEGO Z OKAZJI MIKOŁAJA ! 

10 komentarzy:

  1. Przeczytałam cały blog i bardzo mi się spodobał.
    Masz ciekawe pomysły.
    Rozdział bardzo fajny.
    13 to nie jest pechowa liczba,
    a ty właśnie to udowodniłaś.
    Na 100% wejdę tu jeszcze.
    Zapraszam do mnie--> http://warto-zaufac-milosci.blogspot.com/
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ^^ Zajebiste! Alexia chce do 1D Awwww jak słitaśnie :3 Już nie mogę się doczekać niespodzianki chłopaków ;D

    Nowy rozdział na:
    http://please-help-me-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pechowy? NIE!!! Nie mogę się doczekać następnego ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Heuheuheu, świetny rozdział ;)
    Musisz czekać na te 10 komentarzy ? ;D
    Według mnie, mogłabyś dodać teraz nn ;P

    http://faith-hope-love-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bombowy rozdzialik ! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnyy. Czekam na nn. ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisz już następny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodaj już!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń