wtorek, 30 grudnia 2014

Informacja

Piszę tego posta, bo muszę chyba wam coś wyjaśnić.
Minęło sporo czasu od ostatniego rozdziału. W między czasie nie napisałam nic. Kompletnie wygasła mi wena na to opowiadanie. Męczyłam się z nim bardzo. Pewnie wy też. Straciłam na nie jakikolwiek pomysł. Po drodze był koniec roku, zaliczanie, miałam aktywne wakacje, druga klasa liceum jeszcze gorzej. Ogólnie to wszystko mnie odpychało od pisania opowiadania na ten temat.
W między czasie postanowiłam zacząć inne. Nowe ale z zupełnie innym tematem niż tu. Zmieniłam też konto. Jeśli chciałybyście przeczytać nowe opowiadanie to serdecznie zapraszam link tutaj ->KLIK !
Na wstępie powiem że to opowiadanie bardzo się różni od tego. Jest bardziej przemyślane, więcej emocji, zdarzeń i opisów. W tym opowiadaniu dużo lepiej się czuję. 
CHĘTNYCH ZAPRASZAM. BĘDZIE MI BARDZO MIŁO ! ;)


Dziękuję Mani że odezwała się na chacie. Natchnęła mnie do tego żeby napisać wam jakieś krótkie info.

MAM NADZIEJĘ ŻE MIELIŚCIE POGODNE ŚWIĘTA. ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE W NOWYM ROKU ! 

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 35



- Julka, czy ja dobrze słyszę!?

- Tak to ja. Alex… potrzebuję twojej pomocy.

- Co się stało?

- To nie jest rozmowa na telefon. Proszę cię przyjedź do Polski. Wiem, że w ogóle nie dawałam znaku życia, ale jak nie moi rodzice to ty mi na pewno pomożesz. Wiem o tym. Zawsze tak było…

- Ja… Nie mogę… Mam szkołę, rodzice są źli na mnie, nie powinnam wyjeżdżać.

- Alex. Proszę cię.




W tobie jedyna moja nadzieja. Rozłączyłam się. Co takiego stało się Julii, że dzwoni do mnie późnym wieczorem? Czyżby stało się coś gdzie rodzice nie chcą jej pomóc? Czy powinnam? Przyjaciół się nie zostawia. Prawda? Ona była moją siostrą. Mimo, że nasz kontakt się zerwał zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Spojrzałam na zegarek – 23.30. Szybko weszłam na swojego laptopa i w pośpiechu sprawdziłam loty do Polski. Lot przewidywany był na 5 rano. Ucieszyłam się z tego, że będę mogła chwile pospać przed lotem. Nastawiłam budzik na 3.00. Do torby treningowej z Nike spakowałam bieliznę i ubrania na tydzień. Nie wiedziałam ile spędzę czasu w Polsce. Wolałabym mieć na zapas. Przygotowałam sobie również ciuchy na rano. Wszystko czekało tylko na to aż się obudzę. Zmęczona położyłam się spać.







3 godz później.

Ze snu obudził mnie budzik. Przez chwile nie orientowałam się dlaczego go nastawiłam. Spoglądając na przygotowany strój i torbę przypomniało mi się, że muszę pojechać do Polski. Julia mnie potrzebuje. Ślimaczym tempem wstałam ze swojego łóżka, wzięłam rzeczy z krzesła obrotowego i poszłam do swojej łazienki. Postanowiłam wziąć szybki, zimny prysznic żeby się obudzić. Włosy umyłam podczas wieczornych rytuałów w łazience. Ogarnęłam się w miarę szybko. Moje kudły trochę pokręciłam. Wyglądając jak człowiek wyszłam z łazienki. Pidżamę położyłam pod kołdrę ścieląc łóżko. Z szafki zabrałam swój telefon, a wychodząc cicho z pokoju, z podłogi podniosłam torbę. Po cichutku zeszłam na dół. Zrobiłam sobie dwie kanapki na drogę i jedną do zjedzenia przed wyjściem. Spojrzałam na zegarek – 3.40. Powoli szykowałam się do wyjścia. Przed wyjściem posprzątałam po śniadaniu. Z wieszaka wzięłam kurtkę, ubrałam czarne, krótkie Conversy, na ramię zarzuciłam torbę, telefon w rękę i wyszłam. Kiedy bezszelestnie próbowałam wyjść z domu przypomniałam sobie, że rodzice nie sprzedali domu w Polsce. Szybko podeszłam do szafki z kluczami i poszukałam pęczka kluczy od starego domu. Musiałam gdzieś zamieszkać na przez ten czas. Z kluczami schowanymi do torby mogłam udać się na lotnisko. Droga na ten obiekt nie trwała długo ponieważ złapałam taksówkę, która zawiozła mnie tam w 15 min. Szybko kupiłam bilet i udałam się na odprawę. Ludzie trochę się dziwili dlaczego 17 letnia dziewczyna leci sama samolotem. Oczywiście dziennikarze musieli się uczepić psiego ogona. Siadając na swoim miejscu pomyślałam, że Harry i rodzice będą mieli niemiłą niespodziankę w gazecie. Zapomniałam dodać, że postanowiłam wyjechać bez żadnego uprzedzenia, ponieważ rodzice by mnie nie puścili a chłopcy postanowiliby jechać ze mną. Nie chciałam robić zamieszania.
Miejsce miałam przy oknie. Co prawda bałam się latać, ale jak mus to mus. Lądowanie było planowane na 6.30. Od lotniska do mojego starego domu było jakieś 20 min. Postanowiłam, że się przejdę. Kiedy jeszcze mieszkałam w Polsce, w wakacje lubiłam chodzić rano na spacery. Wtedy miasto się budziło, a powietrze było świeże i rześkie. Jak sięgam pamięcią to kiedyś wraz z bratem czasem uciekaliśmy rano z domu do naszej „bazy” na drzewie. Potem rodzice się denerwowali gdzie jesteśmy. My po prostu lubiliśmy tam siedzieć. Zdarzało się, że zamiast spać we własnym łóżku, spaliśmy w domku na drzewie. Obrywało nam się czasem, ale rodzice zaczęli się przyzwyczajać do tych naszych wybryków. Po chwili wspomnień postanowiłam napisać do Julii. Przy ostatniej rozmowie nie powiedziałam jej, że przyjadę. Biedna nie wiedziała. Napisałam jej wiadomość, że po 7.00 będę u siebie w starym domu. Nic nie odpisała. Pomyślałam, że śpi. Po chwili nasunęło mi się pytanie: co mogło się stać? I dlaczego rodzice jej nie pomogli. Musiałam się dowiedzieć. Nie mogłam jej zostawić na lodzie. 
Lądowanie przebiegło bez problemu. Myślałam, że będzie gorzej. Po wyjściu z samolotu od razu poczułam się jak w domu. Stanęłam na polskich ziemiach. Tu, gdzie się wychowałam. Z uśmiechem na twarzy poszłam po bagaż. Szczęście mi sprzyjało ponieważ nie było żadnych zbędnych dziennikarzy. Chociaż miałam wrażenie, że niektórzy dziwnie się na mnie patrzyli. Postanowiłam to olać. Z torbą na ramieniu wyszłam z lotniska i udałam się do domu. Po drodze uśmiechałam się jak głupia do znajomych miejsc i okolic. O 7.15 weszłam do domu. Zmęczona położyłam torbę na podłodze przy wyjściu, ściągnęłam buty i padłam plackiem na kanapę. Odpłynęłam.



Po trzech godzinach snu obudził mnie uporczywy dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam połamana z kanapy i udałam się do drzwi. Kiedy je otworzyłam Julia rzuciła mi się na szyję.

- Alex, jak się cieszę, że cie widzę! – płakała.

- Też się cieszę. – ścisnęłam ją mocniej.

Po chwili odsunęłyśmy się od siebie ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Pobiegłam zobaczyć kto dzwoni – Harry. Odrzuciłam połączenie. Nie chciałam żeby teraz ktoś nam przerywał. Rodzice również pozostawili po sobie ślad w postaci 10 nieodebranych połączeń. Rzuciłam telefon na kanapę i wróciłam do Julii, która usiadła przy stole.

- Chcesz herbaty? – uśmiechnęłam się do niej.

- Tak poproszę. – nie odwzajemniła.

Zabrałam się za robienie napoju. Kiedy stałam do niej tyłem zaczęła mówić.

- Alex… Po twoim wyjeździe nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czułam się samotna. Nie chciałam ci tego mówić bo byś coś z tym zrobiła wtedy. Teraz nie wiem…

- Julia, proszę cie przejdź do rzeczy co się stało. – postawiłam przed nią kubek herbaty.

- Ja już nie daję sobie rady. Wszyscy ode mnie czegoś chcą, rodzice traktują mnie jak śmiecia, znajomi też. Nauczyciele udupili mnie z ocenami… Często uciekam z domu. Ale moich rodziców to nie obchodzi gdzie jestem. Tylko praca i praca.

- Ale przecież byliście na wakacjach w Hiszpanii. – zdziwiłam się jej opowiadaniami.

- To była ściema. Tak na serio byłam u babci bo nie mogłam znieść tej burzy w domu.

- Czemu mi nie powiedziałaś?

- Nie chciałam ci psuć twojego wymarzonego życia. Kochająca się rodzina, chłopak, przyjaciele. I to nie byle jacy przyjaciele. Wiesz… Doszło do tego, że zaczęłam się ciąć. – znowu usłyszałam dzwonek telefonu. – odbierz. Biedny martwi się o ciebie. – powiedziała.

Kiwnęłam głową i poszłam po telefon. Rzeczywiście, dzwonił Harry. Postanowiłam tym razem odebrać.

- Halo?

- Alex? Co się stało? Gdzie jesteś? Czemu dowiaduję się z gazet że wyjechałaś bez słowa? Martwię się. – pytał zdenerwowany.

- Harry, nic mi nie jest. Jestem w Polsce. – odpowiedziałam łagodnie.

- Jak to w Polsce? Czemu mi nie powiedziałaś? – był zły.

- To pilna sprawa. Nie chciałam robić zamieszania. Rodzice i tak by mnie nie puścili. Dzwonili do was?

- Tak byli nawet u nas.

- Co za nowość. Harry, proszę cię nie mów rodzicom o tym, że jestem w Polsce. Powiedz, że jestem u Kate i telefon mi się rozładował. Okej ?

- Dobrze skarbie, ale pozwolisz mi przyjechać do ciebie. - pomyślał, że się na to zgodzę.

- Harry, nie mogę. To osobista sprawa niedotycząca ani ciebie ani chłopaków ani moich rodziców. Kocham cię - przerwałam połączenie.

- Mówiłam, że dzwoni. - uśmiechnęła się.

- Julka jedź ze mną do Anglii. - zaproponowałam. Praktycznie nie wiedziałam co mówię ani co robię, ale chciałam jej pomóc. Mój pobyt w Polsce nie mógł być długi więc postanowiłam mieć Julkę przy sobie w Anglii. 

- Nie mogę. Mam tutaj wszystko. Nie potrafię tego tak zostawić jak ty. - posmutniała. 

- Dalej mnie obwiniasz prawda? To wszystko przeze mnie. 

- Nie to nie tak, Alex. Po tygodniu od twojego wyjazdu zrozumiałam, że musiałaś się przeprowadzić ze względu na twoich rodziców, którzy dostali nową pracę. Nie chciałam cię też zatrzymywać bo zawsze o tym marzyłaś. 

- Mogłam przynajmniej dzwonić co jakiś czas i dowiadywać się co u ciebie, ale tyle się działo, że po prostu...

- Zapomniałaś o mnie. - musiało ją to zaboleć. Wstałam od stołu i podeszłam do niej. Wyciągnęłam naszyjnik spod koszulki. - Widzisz? Odkąd wyjechałam nie zdejmuję go z mojej szyi. - Julka wyciągnęła swój. 

- Ja też nie. - przytuliłam ją. 

- Jeśli tylko zechcesz możesz wrócić ze mną do Anglii. Mam jutro samolot powrotny. Moi rodzice nie będą mieli nic przeciwko. Chłopaki tym bardziej. Jeśli chcesz dam ci czas, zadzwonisz do mnie a ja po ciebie przyjadę. Obiecaj, że to przemyślisz. 

- Obiecuję. 



-----------------------------------------------------------------------------------------


Mam. !! W końcu. Nie pytajcie sie jak to zrobiłam ale Worda dalej nie posiadam. ; (

Mam nadzieje że mi to wszystko wybaczycie. 

Zabieram sie za pisanie kolejnego.



10 KOMENTARZY I NASTĘPNY !

niedziela, 16 marca 2014

Info

Z przykrością musze was poinformować że rozdział ukaże sie pózniej niż myślałam. Mojego laptopa szlak trafił. Chyba cos z dyskiem. Mam nadzieje ze nie bo mam tam bardzo wazne dla mnie zdjęcia, wspomnienia i nowy rozdział. 

Pewnie sie spytacie dlaczego nie napisze jeszcze raz? 
Otóż bardzo sie napracowałam nad tym rozdziałem i nie chce go za nic w świecie zmieniać. Nie napisalabym drugi raz tak samo. 



Miejmy nadzieje ze wszystko bedzie okej i szybko dodam. 
Przepraszam za komplikacje. To tylko urządzenie...




Trzymajcie sie. Bede was informowac na chacie u góry po prawej stronie. ;) jakby ktos nie wiedział. 



Zostawiam was z chłopakami. Do niebawem. 

czwartek, 16 stycznia 2014

The Versatile Blogger Award


Dziękuję Karolinie za nominację ! ;)


ZASADY:
- Podziękować nominującemu,
- Poinformować czytających bloga o nagrodzie,
- Ujawnić siedem faktów dotyczących siebie,
- Nominować dziesięć blogów, które zdaniem nominującego zasługują na to,
- Poinformować o tym fakcie autorów blogów nominowanych.

Fakty :
- Jestem leniuchem.
- Czasem lubię koło godziny 20 wyłączyć wszystko w moim pokoju i słuchać muzyki przez 3 godziny.
- Idę na rozszerzoną geografię w drugiej klasie.
- Nienawidzę fizyki.
- Prace klasowe z chemii piszę na 6, ponieważ mam do nich odpowiedzi. Często.
- Byłam zagrożona z trzech przedmiotów na semestr. ( dlatego nie było rozdziału )
- Jestem w dobrej szkole. 



Jeszcze raz dziękuję. 
Nikogo nie nominuję. ;) 

Rozdział 34



- Zaczyna robić się ciekawie. – przecierał ręce Louis.

- Po prostu pojadę bez ich zgody.

- Buntowniczka – zaśmiał się Zayn.

- To tyle? – powiedział zawiedziony Niall.

- A coś ty myślał? Że upozorujemy porwanie, wywóz na Syberię i zabójstwo? Do tego jeszcze sprawka UFO i wojowników Dżedaj? – zaśmiałam się.

- Pomarzyć można.

- Okej, to jak twoi rodzice tobie czegoś nie pozwolą to wtedy zorganizujemy ten plan. – wszyscy się zaśmialiśmy.

- To jak? W czwartek po lekcjach od razu jedziemy? – spytał Liam.

- Innej opcji nie ma. Haha. Spytam się ich czy mogę iść do was na noc z środy na czwartek. W czwartek mam na 9 więc powinni pozwolić.

- Powiedz… W Polsce też byłaś taką buntowniczką? – spytał zaciekawiony Louis

- Nie. Wiecie. To wszystko przez was. Odkąd przyjechałam do Londynu moje życie zmieniło się diametralnie. Cieszę się, że was mam. – patrząc na ich mordki ścisnęłam rękę Harrego.

- Jak tak dalej pójdzie to niedługo trafimy na policje hahah. – zaśmiał się Zayn.

- Mów za siebie. – powiedział Liam.

W między czasie dostałam od Harrego buziaka w policzek.

- A właśnie. Powiedzcie mi jedno. Wasz menager wie o biwaku?

- Mamy problem. – złapał się za szyję Zayn.

- Świetnie… No to co? Grupowa ucieczka się szykuje? – zaśmiałam się.

- Najwidoczniej. – stwierdził Harry.

- To tak. Ja przychodzę do was w środę spakowana itp. I po szkole w czwartek od razu się zwijamy. – powiedziałam z uśmiechem.

- Trzeba to zrobić dyskretnie bo dziennikarze jakieś brednie wymyślą, szczególnie, że mamy okres pracy. – dorzucił Liam.

- To logiczne, spierdalamy od razu z pod szkoły. – skończyłam rozmowę na ten temat.





Po obiedzie z chłopakami grzecznie wróciłam do domu. Rodziców jeszcze nie było, za to Mike leżał znudzony przed telewizorem. Odłożyłam kurtkę na wieszak, ściągnęłam buty i pobrykałam do swojego brata, który wyglądał jak siedem nieszczęść.

- Cześć bracki ! – wskoczyłam na kanapę.

- Co chcesz siostra? – odpowiedział naburmuszony.

- Czy ja zawsze coś od ciebie chce? To już nie mogę z tobą normalnie pogadać?

- Mogłabyś spędzić ze mną czas, kochana siostro.

- Sugerujesz, że nie spędzam z tobą czasu?

- No tak. Szkoła, trening, twoi koledzy.

- Wiesz co nie mam teraz ochoty na użeranie się z tobą. Idę do siebie.



Bez słowa opuściłam salon, w którym mój brat dalej leżał na kanapie oglądając telewizje. Weszłam do pokoju i od razu walnęłam się plackiem na łóżko. Spojrzałam na zegarek. 17. Szukając plecaka w pokoju przypomniało mi się, że zostawiłam go w domu chłopców. Jednak moje nogi za Chiny nie chciały ruszyć się z pomieszczenia. Odmawiały posłuszeństwa. Trzeba było wymyślić coś by plecak z czyjąś pomocom wrócił do swojej właścicielki. Złapałam za telefon, wybrałam numer telefonu Harrego.

- Co jest słońce?

- Cześć Harry, słuchaj zostawiłam u was torbę z treningu a muszę zrobić referat na historię. Moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Mógłbyś mi podrzucić?

- Nie ma mnie w domu teraz… Jestem w studiu. Niall jest chyba w domu. Zadzwoń do niego może jeszcze go złapiesz. Kocham cię

- Kocham cie… - nie zdążyłam powiedzieć a Harry już się rozłączył. To było dziwne. Postanowiłam to zignorować. Skoro był studiu, miał dużo pracy.

Zadzwoniłam do Nialla.

- Cześć Niall słuchaj zostawiłam u was torbę z treningu a mam ważny referat do napisania. Podrzuciłbyś mi? Bardzo proszę.

- A co ja z tego będę miał? – spytał.

- Ale żeś wymyślił.

- To ja muszę wstać z łóżka, ruszyć tyłek, wyjść z domu i iść 5 bloków dalej zanieść ci plecak i jeszcze nic w zamian nie dostać? Skandal. – powiedział zażenowany blondyn.

- Ale z ciebie przyjaciel Horan. Z kim ja w ogóle się zadaje. Masz może ochotę na budyń?

- Czekoladowy?

- Pewnie.

- Już do ciebie lecę! – rozłączył słuchawkę.



Głupek. – pomyślałam. Zeszłam na dół sprawdzić w szafie czy moja kuchnia posiada dwie paczki budyniu czekoladowego. Po drodze zauważyłam, że Mike zniknął z salonu. Na stole leżała kartka : Wrócę wieczorem. – Mike. Świetnie. A tak narzekał, że nie spędzam z nim czasu. No trudno. Mam inne rzeczy do robienia. Z szafki nad zlewem wyjęłam dwie czarne salaterki, a z szuflady koło zlewu dwie łyżki. Oczywiście musiałam mieć również garnek i mleko. Wszystko leżało na kuchennym blacie i czekało na spragnionego blondyna. Postanowiłam, że zrobię przekąskę razem z nim. W końcu dawno temu robiliśmy coś razem. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Cześć głodomorze. – uśmiechnęłam się na jego widok. On stojąc w drzwiach podniósł moją torbę, którą trzymał w ręku do góry. – Jakieś specjalne życzenie? – przewróciłam oczami. Niall wskazał palcem na swój policzek. Delikatnie musnęłam miejsce wskazane przez Irlandczyka.

- Ale budyń i tak chce. – oddał moją własność. Wpuściłam go do domu.

- Tam leżą rzeczy. Ja idę odnieść torbę i zaraz wracam.



Chłopak od razu zabrał się do roboty. Odniosłam swoją zgubę do pokoju i szybko wróciłam do przyjaciela żeby ten nie spalił przypadkiem budynku. Po godzinie wszystko było gotowe. Nie obyło się bez jakiś sprzeczek typu: nie podjadaj. Znając Horana on to by od razu wszystko z garnka zjadł. Z napełnionymi miskami ruszyliśmy do salonu. Osiedliśmy na kanapie i włączyliśmy telewizor. Miło było patrzeć na zadowolonego głodomora wcinającego budyń czekoladowy.

- Tylko się nie udław. – zaśmiałam się.

- Masz swój budyń? – zapytał groźnie. Niestety wyglądało to bardziej komicznie. Oboje wybuchneliśmy śmiechem.

- Dobra dobra , dosyć tego. – Horan odstawił swoją miskę na stolik i zaczął mnie łaskotać. Co za cholerna żmija! Nie mogłam na to pozwolić. Po chwili tarzaliśmy się już na podłodze. Jak to my.



Dochodziła godzina 20.

Przez ten czas zdążyliśmy się wyśmiać, powygłupiać i pogadać. Dobrze zrobiła mi rozmowa z Niallem. Czasem warto porozmawiać z kimś bliskim o jakiś duperelach. Można wtedy o wszystkim zapomnieć. Między mną a Niallem było tak jak między mną a Julką. Mogłam mu wszystko powiedzieć. Nawet najgorszą prawdę chociaż na żadną się nie zapowiadało. Teraz Julka pewnie znalazła sobie inną przyjaciółkę. Kilometry robią swoje. Może wszystko tak miało wyjść? Straciłam najlepszą przyjaciółkę zyskując najlepszego przyjaciela? Doliczając do tego Harrego i resztę naszej paczki przyjaciół. Nie powinnam już o tym myśleć. Lepiej żyć tym co się teraz dzieje niż rozpamiętywać przeszłość.

Po rozmowie Niall musiał już iść. Wstaliśmy z kanapy i odnieśliśmy miski do kuchni. Odprowadziłam chłopaka do drzwi. Ten pocałował mój policzek na pożegnanie i ruszył w stronę domu. Ja natomiast poszłam do łazienki ogarnąć się do spania. Byłam strasznie zmęczona. Po drodze do łóżka spakowałam się na jutro do szkoły. Zadzwonił mój telefon.

- Halo?

- Cześć Kicia, odzyskałaś swoją torbę? – zapytał Styles.

-Tak, Horan mi przyniósł. Czemu tak szybko się rozłączyłeś?

- Musiałem Louisowi pomóc. Taka tam drobna sprawa. Widzimy się jutro?

- Chciałabym spędzić trochę czasu z bratem bo dzisiaj się trochę pokłóciliśmy więc wiesz. – odpowiedziałam.

- Zgadamy się jutro. Kocham cię. Dobranoc.

- Dobranoc. – odłożyłam telefon na szafkę nocną. Od razu weszłam pod ciepłą kołdrę. Zgasiłam światło i pozwoliłam oddać się do krainy snu. Niestety mój telefon znów zadzwonił. Myślałam, że Harry czegoś zapomniał. Odebrałam.

- Halo?

- Alex… Potrzebuję twojej pomocy.


------------------------------------------------------------------

No i wracam po troszkę długiej przerwie. 
Od wczoraj mam już ferie. Więc dużo czasu na pisanie. 

Co sądzicie o nowym rozdziale? 


NN-> 20 kom. 

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 33



Tydzień później.

Od rozpoczęcia szkoły minął tydzień. Przez ten czas zdążyłam zapoznać się z budynkiem. Wiem gdzie mam lekcje, gdzie treningi, gdzie szafkę i inne duperele. Mimo niezbyt dobrego początku z nową klasą, udało nam się przez ten tydzień zgrać. Staram się rozmawiać ze wszystkimi. Niektóre osoby są zamknięte w sobie, a niektóre po prostu ustawiły się w grupki. To normalne. Jeśli chodzi o treningi, nie narzekam. Składając papiery do tej szkoły, na ten profil nastawiona byłam na ciężką pracę. Czyli to co lubię.

Z pisania w pamiętniku wyrwał mnie Harry wchodzący do pokoju. Siedziałam na łóżku oparta o ścianę. Chłopak wziął ode mnie kolorowy zeszyt, długopis i odstawił na nocną szafkę.

- Pamiętasz co mi obiecałaś? – spytał.

- Nie przypominam sobie. – zdziwiłam się jego pytaniem.

- Że wrócimy do rozmowy o wspólnym mieszkaniu ze mną i chłopakami.

- Harry… Wy… Wy niedługo wracacie na koncerty i co ja będę sama robiła w tym wielkim domu ?

- Będziesz na mnie czekać – przybliżył swoją głowę do mojej.

- Tak, będę sama w tym domu. Z tej samotności kupie sobie gromadkę kotów i będę młodą panną z kotami, która jest sama bo jej chłopak bawi się w piosenkarza. Bardzo mnie pocieszyłeś. Dziękuję ci bardzo.

- Wariatka z ciebie. – po tych słowach wpił mi się w usta.

- A ty to nie lepszy jesteś. – przerwałam pocałunek.

- Tu się podziewa nasza zguba. – zaśmiał się wchodzący Liam. Za nim weszła reszta bandy.

- Co wy robicie? – spytałam bruneta.

- Harry nam gdzieś bez słowa zwiał, więc przyszliśmy poszukać go u ciebie. – odpowiedział Zayn.

- Chyba nie musimy się już o niego martwić. – zaśmiał się Louis.

- Dobra, powiedzmy im po co przyszliśmy. – oznajmił Niall.

- Może nas oświecicie? – spytał Harry.

- Alex, kiedy masz jakiś długi weekend?

- W ten piątek mam wolne. Do niedzieli.

- No to bardzo dobrze się składa. – oznajmił uradowany Zayn.

- Wpadliśmy na pomysł weekendu pod namiotami. Co wy na to? – powiedział blondyn.

- Brzmi nieźle. – odpowiedziałam.

- Pojechalibyśmy w czwartek po twoich zajęciach, a wrócili w niedzielę na obiad. – dopowiedział Lou.

- Spoko. Spytam rodziców jak wrócą z pracy.

- No to załatwione. – powiedział uradowany Zayn.

- A mam takie pytanie. Będę jedyną dziewczyną?

- Nie. Pierre i Dani też chcą jechać.

- Uh, całe szczęście. Nie wytrzymałabym sama z waszą piątką.

- Ej, ona chłopaki nas obraziła. – zorientował się Harry.

- Musisz za to zapłacić. – Horan spojrzał porozumiewawczo na resztę.

- Patrzcie za oknem jest latająca krowa. – wskazałam na okno po czym bardzo szybkim ruchem uciekłam ze swojego pokoju.

Chłopcy pobiegli za mną. Ganialiśmy się po całym domu. W końcu trafiłam do łazienki. Od razu zakluczyłam drzwi.

- Policzymy się z tobą jak wyjdziesz.

- Mogę tu zostać całą wieczność. – krzyknęłam.

- A ja razem z tobą. – to były słowa Harrego. Uśmiechnęłam się. Tak bardzo byłam szczęśliwa, że go mam. Że mam ich. Całą piątkę. I tego jednego. Tego z burzą loków. Tego z zielonymi oczami jak moje. Niby to tylko słowa. Wstałam z kafelek i otworzyłam drzwi od łazienki. Kiedy wyszłam od razu przytuliłam się do Harrego. Chłopcy patrzyli na nas jak w obrazek.

- No co się tak gapicie? – spytałam.

- Od początku wiedzieliśmy że będziecie razem. – oznajmił Zayn.

- Nawet przyczyniliśmy się do zakładów. – wypaplał Lou.

- Louis ! – walnął go w ramię Liam.

- No wiecie co!? Związek to nie powód to zakładów. – stałam oburzona.

- Przepraszamy… Louis miałeś nie mówić. – powiedział Zayn.

- A kto wygrał? – spytałam.

- Liam. – powiedzieli zszokowani moim pytaniem.

- Dobra, dajcie na luz. Hahaha. Szkoda, że nie widzicie swoich min.

- Wredota. – oznajmił Louis.

Zeszliśmy na dół. Po drodze powiedziałam, że zemsta będzie słodka. Oj będzie…



Wieczorem. Godzina 19.

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Robiłam coś ciekawego? Rozmawiałam ze znajomymi na skajpaju. Cieszyli się, że mnie widzą. Zadawali milion pytań typu: jak w Londynie? Jak szkoła? Jak treningi? Jak to się stało że znam 1D? Przez to wszystko chyba rozmawialiśmy 2h.

Po rozmowie zeszłam na dół na kolacje. Mama, tata i brat już zasiadali do stołu. To była jedyna pora dnia kiedy mogliśmy spędzić ją razem w czwórkę.

- Mamo, tato. Mam do was interes. – zaczęłam.

- No mów córciu. – powiedziała łagodnie mama.

- Bo w następnym tygodniu mam piątek wolny i chłopacy wymyślili żebyśmy w czwartek po moich zajęciach pojechali na biwak nad jezioro. I chciałam się spytać czy mogę jechać z nimi.

- Nie. – powiedział tata.

- Ale dlaczego? Po pierwsze są pełnoletni, a po drugie się mną zaopiekują.

- Nie pojedziesz.

- Ale tato. Mamo powiedz coś.

- Ja też nie jestem zadowolona z tego pomysłu.

- Ale mamo. Nie jadę tam sama. Będzie nas ósemka. Ja, chłopcy i jeszcze dwie dziewczyny. Nie będę tam sama. Harry ciągle przy mnie będzie.

- No właśnie. Jeszcze się coś niechcianego stanie i co będzie? – powiedziała mama.

- Jak niechcianego? O czym wy w ogóle mówicie!? Słyszycie się chociaż!?

- Alex, nie podnoś głosu przy stole. – tata starał mnie się uspokoić.

- Czy wy myślicie, że jestem aż tak głupia? Przecież ostatnio byłam dwa tygodnie pod ich opieką i nic się nie stało. Lubicie ich. Harrego też. Jak możecie tak myśleć że wrócę z bachorem do domu!? Nie ufacie mi po prostu… - wstałam zdenerwowana od stołu. – nie jestem głodna. – rzuciłam ostatnie zdanie i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko z płaczem. Nie z tego powodu, że nie chcą mnie puścić czy też nie dostaje tego czego chcę. Nie jestem taka. Po prostu oni mi nie ufają. Przecież byłam z nimi dwa tygodnie. Przecież spałam z Harrym w jednym pokoju. Jakoś im to nie przeszkadzało. Hmm. Przecież oni nie wiedzieli wtedy, że jestem z Stylesem. No tak. Ale jestem głupia. Nie ważne. Ważne jest to, że mam rozum i nieświadoma nie pójdę do łóżka z kim popadnie. Nie ufają mi…

Czemu jak jest już wszystko dobrze to coś musi się zwalić? No tak. Takie jest życie.

Postanowiłam do kogoś zadzwonić. Z kimś pogadać. Poradzić się. Wybrałam losowy numer i zadzwoniłam. Pierwszy sygnał, drugi. Odebrała Darcy.

- Cześć Alex. Co tam ? – spytała z radością w głosie.

- Cześć Darcy. Dzwonię bo chciałam z kimś pogadać.

- Chodzi o Harrego? – spytała.

- Nie, nie. U nas wszystko w porządku. Chodzi o rodziców. Nie chcą mnie puścić na biwak z chłopakami i z ich dziewczynami. Myślą, że wrócę z dzieckiem w brzuchu.

- Ale przecież będziecie tam dużą ekipą i w ogóle.

- No właśnie. Odcinek pod tytułem „Zrozum moich rodziców”.

- Słuchaj. Oni się martwią o ciebie.

- Nie ufają mi.

- Alex, to nie tak. Gdyby ci nie ufali to nie pozwolili by ci się z kimś spotykać. Proszę cię. Inni mają gorsze problemy od takiej błahostki.

- Co masz na myśli?

- Innym razem, Alex. – speszyła się.

- Darcy, dziękuję. Wiedz jedno. Jeśli coś by się stało u ciebie możesz do mnie zadzwonić. Pomogę ci tak jak ty mi teraz.

- Dobrze, zadzwonię. Cześć.

- Cześć. – rozłączyłam się.

Po tej rozmowie postanowiłam przy najbliższej okazji zapytać się Darcy co się dzieje. Być może potrzebuje pomocy.

Była godzina 22 kiedy usnęłam.

Następnego dnia.

Wstałam koło 6. Dzisiaj miałam na 8 rano do szkoły. Powolnym ruchem wzięłam z szafy zestaw i ruszyłam do łazienki. Położyłam rzeczy na klapie od kibla i zabrałam się do ściągania swojej ulubionej jednoczęściowej pidżamy. Związałam blond włosy w wysokiego koka i weszłam pod prysznic. Zimny prysznic. To zawsze stawiało mnie na nogi. Po umyciu ciała i włosów, ubrałam się. Wysuszyłam swoje kłaki, ułożyłam je w niechlujnego koka z grzywką na bok. Rzęsy pociągnęłam ulubionym tuszem, a policzki ulubionym różem. Kiedy wyszłam z łazienki zegar wskazywał siódmą rano. Do torby spakowałam rzeczy i ruszyłam na dół. Rodziców nie było. Jak zwykle. Praca. Brat miał na późniejszą godzinę więc leń jeszcze spał. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie oraz drugie do szkoły. Oczywiście musiałam wypić kubek gorącej herbaty. Najedzona i z ciepłym brzuszkiem wzięłam torbę i wyszłam z domu do szkoły. Pogoda była dzisiaj piękna. Założyłam słuchawki i puściłam ze swojego IPhone’a muzykę. Do szkoły doszłam w 15 min. Byłam 5 min przed dzwonkiem. Na początku szła lekcja matematyki, potem chemii i historii. Po historii musiałam z szafki zabrać rzeczy na trening. Trening był zaplanowany dzisiaj na 2 h. Kiedy szłam do szafki spotkałam po drodze Darcy.

- O hej. Czemu nie było cię na zajęciach? Wiesz ile będziesz miała do roboty. Nauczyciele traktują nas jak więźniów, serio. – powiedziałam z zażenowaniem.

- Zaspałam. – odpowiedziała speszona i zdenerwowana.

- Coś się stało?

- Nie, nie. Po prostu zaspałam. Do zobaczenia. – wzięła ze swojej szafki strój cheelederki i ruszyła na spotkanie grupy. Ja zdezorientowana zamieniłam torbę z książkami na torbę na trening i pobiegłam do szatni. Przywitałam się z dziewczynami, przebrałam się i wszystkie ruszyłyśmy na halę. Dzisiaj trener miał zły humor ponieważ trochę się na nas wyżywał. Kiedy się go nie posłuchałyśmy kazał nam robić karne linie. Lepiej nie mówić co to. Po meczu treningowym byłam padnięta. Całe szczeście , że dzisiaj pograłam sobie na przyjęciu. Jak za dawnych lat. Oczywiście musiało mnie coś boleć. Nie byłabym sobą. No dobra. Nie będę nudzić. Po treningu miałam zaplanowaną wizytę u fizjoterapeuty z powodu badań potrzebnych dla trenera. W drodze do mojego ulubionego doktorka zadzwonił Harry z wiadomością, że po szkole zabierają mnie do siebie na obiad. Zdziwiło mnie to trochę ponieważ oni nigdy nie zaciągali się do prac domowcych czyt sprzątanie, gotowanie.

Pan Doktorek Shay pobrał mi krew, przebadał na bieżni oraz obejrzał kręgosłup. Musiałam oznajmić, że miałam problemy z plecami. Fizjoterapeuta powiedział, żebym przyszła jutro rano. Podziękowałam za badania i udałam się do szafki.

Tak jak Harry powiedział. Kiedy wyszłam ze szkoły chłopcy czekali na mnie w samochodzie.

- Cześć wam. – powiedziałam z uśmiechem.

- Jak w szkole? – spytał Liam siedzący obok Louisa, który prowadził samochód.

- Dajcie spokój. Trener nie w sosie dzisiaj. Szkoda gadać. Jutro rano fizjoterapeuta sprawdzi mi plecy. Muszę wcześnie wstać.

- Chyba to nic poważnego ? – zmartwił się Harry.

- Oby nie. – powiedziałam.



Dojechaliśmy do domu chłopców. Wszystko było już uszykowane. Wystarczyło nalać tylko zupy. No postarali się. Siedliśmy w szóstkę do stołu. Nalaliśmy sobie obiadu i zaczęliśmy jeść. Zapadła cisza. Wszyscy byliśmy pochłonięci jedzeniem. Jak to my.

Po chwili odezwał się Louis.

- Alex, pytałaś się rodziców czy możesz jechać?

- Tak.

- I co powiedzieli? – spytał Harry.

- Powiem że nie byli zadowoleni z tego pomysłu.

- Dlaczego? – zdziwił się Niall.

- A to dlatego, że mi nie ufają.

- W jakim sensie? – kolejny zapytał Zayn.

- Stwierdzili, że wrócę z dzieckiem w brzuchu. – po tych słowach cała piątka się zachłysnęła.

- Harry przygotuj się. – Louis się zaśmiał.

- Lou, to nie jest śmieszne. Oni mi nie ufają. Tłumaczyłam im że nie będę sama z Harrym, że będzie nas osiem osób. Ale nie. Oni mają swoje teorie, że się prześpimy.

- Nie lubią mnie co nie? – spytał Harry.

- Lubią. Chociaż sama już nie wiem. Najpierw mówią że jesteś dobrym chłopakiem a potem wyjeżdżają z tekstem, że będziemy się pieprzyć.

- Coś z tym zrobimy.

- Nie musicie nic z tym robić. Mam plan.



----------------------------------------------------------------------

Nie będę sie tłumaczyła. Tylko powiem PRZEPRASZAM i WITAM PONOWNIE.
Zostawiam wam rozdział do oceny. 
Wstawiłam wam chat u góry. ;) 

Rozdziały tylko i wyłącznie będą sie pojawiać w soboty. Nie w każdą, ale jak już ma się pojawić to w sobotę.

15 kom następny rozdział.

Dodam jeszcze żebyście nie snuli jakiś teorii o tym, że mi się nie chce. To jest nie prawda. Jeżeli nie opowiada wam to, że jestem w dobrej szkole i prawie codziennie mam sprawdzian do tego jeszcze treningi i czas dla siebie to po prostu nie czytajcie opowiadania. Bo takie snucie głupich teorii jest bez sensu. Różne rzeczy mogą się zdarzyć. 

poniedziałek, 16 września 2013

Info

Piszę to info ze względu na długą nieobecność.
Jak wiemy zaczęła się szkoła. Mimo, że minęły dopiero dwa tygodnie to ja już mam sprawdziany, kartkówki i mnóstwo nauki. Szczególnie od dzisiaj do piątku. Codziennie coś jest. Do tego jeszcze lektura, wypracowanie, rozszerzona matematyka i korepetycje.
Do tego dopadło mnie jakieś choróbsko, które nie chce się od piątku ode mnie odczepić -> grypa.
Przez grypę też psuje mi się humor i nie mam na nic sił. A co dopiero na naukę.
Dochodzi do tego też jedna sytuacja, decyzja, którą muszę podjąć w jednej sprawie, więc potrzebuję czasu na przemyślenia.

Planuję nowy rozdział dodać w piątek albo w sobotę. I od nowego rozdziału mam nadzieje że wszystko się ułoży i będą posty się częściej ujawniać.

Postaram się. Na pewno nie rzucam bloga. Gdybym go rzuciła powiedziałabym wam o tym.

Musicie jeszcze poczekać na to żeby wszystko się unormowało.

Do piątku/soboty . Ciao ;*