wtorek, 30 grudnia 2014

Informacja

Piszę tego posta, bo muszę chyba wam coś wyjaśnić.
Minęło sporo czasu od ostatniego rozdziału. W między czasie nie napisałam nic. Kompletnie wygasła mi wena na to opowiadanie. Męczyłam się z nim bardzo. Pewnie wy też. Straciłam na nie jakikolwiek pomysł. Po drodze był koniec roku, zaliczanie, miałam aktywne wakacje, druga klasa liceum jeszcze gorzej. Ogólnie to wszystko mnie odpychało od pisania opowiadania na ten temat.
W między czasie postanowiłam zacząć inne. Nowe ale z zupełnie innym tematem niż tu. Zmieniłam też konto. Jeśli chciałybyście przeczytać nowe opowiadanie to serdecznie zapraszam link tutaj ->KLIK !
Na wstępie powiem że to opowiadanie bardzo się różni od tego. Jest bardziej przemyślane, więcej emocji, zdarzeń i opisów. W tym opowiadaniu dużo lepiej się czuję. 
CHĘTNYCH ZAPRASZAM. BĘDZIE MI BARDZO MIŁO ! ;)


Dziękuję Mani że odezwała się na chacie. Natchnęła mnie do tego żeby napisać wam jakieś krótkie info.

MAM NADZIEJĘ ŻE MIELIŚCIE POGODNE ŚWIĘTA. ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE W NOWYM ROKU ! 

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 35



- Julka, czy ja dobrze słyszę!?

- Tak to ja. Alex… potrzebuję twojej pomocy.

- Co się stało?

- To nie jest rozmowa na telefon. Proszę cię przyjedź do Polski. Wiem, że w ogóle nie dawałam znaku życia, ale jak nie moi rodzice to ty mi na pewno pomożesz. Wiem o tym. Zawsze tak było…

- Ja… Nie mogę… Mam szkołę, rodzice są źli na mnie, nie powinnam wyjeżdżać.

- Alex. Proszę cię.




W tobie jedyna moja nadzieja. Rozłączyłam się. Co takiego stało się Julii, że dzwoni do mnie późnym wieczorem? Czyżby stało się coś gdzie rodzice nie chcą jej pomóc? Czy powinnam? Przyjaciół się nie zostawia. Prawda? Ona była moją siostrą. Mimo, że nasz kontakt się zerwał zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Spojrzałam na zegarek – 23.30. Szybko weszłam na swojego laptopa i w pośpiechu sprawdziłam loty do Polski. Lot przewidywany był na 5 rano. Ucieszyłam się z tego, że będę mogła chwile pospać przed lotem. Nastawiłam budzik na 3.00. Do torby treningowej z Nike spakowałam bieliznę i ubrania na tydzień. Nie wiedziałam ile spędzę czasu w Polsce. Wolałabym mieć na zapas. Przygotowałam sobie również ciuchy na rano. Wszystko czekało tylko na to aż się obudzę. Zmęczona położyłam się spać.







3 godz później.

Ze snu obudził mnie budzik. Przez chwile nie orientowałam się dlaczego go nastawiłam. Spoglądając na przygotowany strój i torbę przypomniało mi się, że muszę pojechać do Polski. Julia mnie potrzebuje. Ślimaczym tempem wstałam ze swojego łóżka, wzięłam rzeczy z krzesła obrotowego i poszłam do swojej łazienki. Postanowiłam wziąć szybki, zimny prysznic żeby się obudzić. Włosy umyłam podczas wieczornych rytuałów w łazience. Ogarnęłam się w miarę szybko. Moje kudły trochę pokręciłam. Wyglądając jak człowiek wyszłam z łazienki. Pidżamę położyłam pod kołdrę ścieląc łóżko. Z szafki zabrałam swój telefon, a wychodząc cicho z pokoju, z podłogi podniosłam torbę. Po cichutku zeszłam na dół. Zrobiłam sobie dwie kanapki na drogę i jedną do zjedzenia przed wyjściem. Spojrzałam na zegarek – 3.40. Powoli szykowałam się do wyjścia. Przed wyjściem posprzątałam po śniadaniu. Z wieszaka wzięłam kurtkę, ubrałam czarne, krótkie Conversy, na ramię zarzuciłam torbę, telefon w rękę i wyszłam. Kiedy bezszelestnie próbowałam wyjść z domu przypomniałam sobie, że rodzice nie sprzedali domu w Polsce. Szybko podeszłam do szafki z kluczami i poszukałam pęczka kluczy od starego domu. Musiałam gdzieś zamieszkać na przez ten czas. Z kluczami schowanymi do torby mogłam udać się na lotnisko. Droga na ten obiekt nie trwała długo ponieważ złapałam taksówkę, która zawiozła mnie tam w 15 min. Szybko kupiłam bilet i udałam się na odprawę. Ludzie trochę się dziwili dlaczego 17 letnia dziewczyna leci sama samolotem. Oczywiście dziennikarze musieli się uczepić psiego ogona. Siadając na swoim miejscu pomyślałam, że Harry i rodzice będą mieli niemiłą niespodziankę w gazecie. Zapomniałam dodać, że postanowiłam wyjechać bez żadnego uprzedzenia, ponieważ rodzice by mnie nie puścili a chłopcy postanowiliby jechać ze mną. Nie chciałam robić zamieszania.
Miejsce miałam przy oknie. Co prawda bałam się latać, ale jak mus to mus. Lądowanie było planowane na 6.30. Od lotniska do mojego starego domu było jakieś 20 min. Postanowiłam, że się przejdę. Kiedy jeszcze mieszkałam w Polsce, w wakacje lubiłam chodzić rano na spacery. Wtedy miasto się budziło, a powietrze było świeże i rześkie. Jak sięgam pamięcią to kiedyś wraz z bratem czasem uciekaliśmy rano z domu do naszej „bazy” na drzewie. Potem rodzice się denerwowali gdzie jesteśmy. My po prostu lubiliśmy tam siedzieć. Zdarzało się, że zamiast spać we własnym łóżku, spaliśmy w domku na drzewie. Obrywało nam się czasem, ale rodzice zaczęli się przyzwyczajać do tych naszych wybryków. Po chwili wspomnień postanowiłam napisać do Julii. Przy ostatniej rozmowie nie powiedziałam jej, że przyjadę. Biedna nie wiedziała. Napisałam jej wiadomość, że po 7.00 będę u siebie w starym domu. Nic nie odpisała. Pomyślałam, że śpi. Po chwili nasunęło mi się pytanie: co mogło się stać? I dlaczego rodzice jej nie pomogli. Musiałam się dowiedzieć. Nie mogłam jej zostawić na lodzie. 
Lądowanie przebiegło bez problemu. Myślałam, że będzie gorzej. Po wyjściu z samolotu od razu poczułam się jak w domu. Stanęłam na polskich ziemiach. Tu, gdzie się wychowałam. Z uśmiechem na twarzy poszłam po bagaż. Szczęście mi sprzyjało ponieważ nie było żadnych zbędnych dziennikarzy. Chociaż miałam wrażenie, że niektórzy dziwnie się na mnie patrzyli. Postanowiłam to olać. Z torbą na ramieniu wyszłam z lotniska i udałam się do domu. Po drodze uśmiechałam się jak głupia do znajomych miejsc i okolic. O 7.15 weszłam do domu. Zmęczona położyłam torbę na podłodze przy wyjściu, ściągnęłam buty i padłam plackiem na kanapę. Odpłynęłam.



Po trzech godzinach snu obudził mnie uporczywy dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam połamana z kanapy i udałam się do drzwi. Kiedy je otworzyłam Julia rzuciła mi się na szyję.

- Alex, jak się cieszę, że cie widzę! – płakała.

- Też się cieszę. – ścisnęłam ją mocniej.

Po chwili odsunęłyśmy się od siebie ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Pobiegłam zobaczyć kto dzwoni – Harry. Odrzuciłam połączenie. Nie chciałam żeby teraz ktoś nam przerywał. Rodzice również pozostawili po sobie ślad w postaci 10 nieodebranych połączeń. Rzuciłam telefon na kanapę i wróciłam do Julii, która usiadła przy stole.

- Chcesz herbaty? – uśmiechnęłam się do niej.

- Tak poproszę. – nie odwzajemniła.

Zabrałam się za robienie napoju. Kiedy stałam do niej tyłem zaczęła mówić.

- Alex… Po twoim wyjeździe nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czułam się samotna. Nie chciałam ci tego mówić bo byś coś z tym zrobiła wtedy. Teraz nie wiem…

- Julia, proszę cie przejdź do rzeczy co się stało. – postawiłam przed nią kubek herbaty.

- Ja już nie daję sobie rady. Wszyscy ode mnie czegoś chcą, rodzice traktują mnie jak śmiecia, znajomi też. Nauczyciele udupili mnie z ocenami… Często uciekam z domu. Ale moich rodziców to nie obchodzi gdzie jestem. Tylko praca i praca.

- Ale przecież byliście na wakacjach w Hiszpanii. – zdziwiłam się jej opowiadaniami.

- To była ściema. Tak na serio byłam u babci bo nie mogłam znieść tej burzy w domu.

- Czemu mi nie powiedziałaś?

- Nie chciałam ci psuć twojego wymarzonego życia. Kochająca się rodzina, chłopak, przyjaciele. I to nie byle jacy przyjaciele. Wiesz… Doszło do tego, że zaczęłam się ciąć. – znowu usłyszałam dzwonek telefonu. – odbierz. Biedny martwi się o ciebie. – powiedziała.

Kiwnęłam głową i poszłam po telefon. Rzeczywiście, dzwonił Harry. Postanowiłam tym razem odebrać.

- Halo?

- Alex? Co się stało? Gdzie jesteś? Czemu dowiaduję się z gazet że wyjechałaś bez słowa? Martwię się. – pytał zdenerwowany.

- Harry, nic mi nie jest. Jestem w Polsce. – odpowiedziałam łagodnie.

- Jak to w Polsce? Czemu mi nie powiedziałaś? – był zły.

- To pilna sprawa. Nie chciałam robić zamieszania. Rodzice i tak by mnie nie puścili. Dzwonili do was?

- Tak byli nawet u nas.

- Co za nowość. Harry, proszę cię nie mów rodzicom o tym, że jestem w Polsce. Powiedz, że jestem u Kate i telefon mi się rozładował. Okej ?

- Dobrze skarbie, ale pozwolisz mi przyjechać do ciebie. - pomyślał, że się na to zgodzę.

- Harry, nie mogę. To osobista sprawa niedotycząca ani ciebie ani chłopaków ani moich rodziców. Kocham cię - przerwałam połączenie.

- Mówiłam, że dzwoni. - uśmiechnęła się.

- Julka jedź ze mną do Anglii. - zaproponowałam. Praktycznie nie wiedziałam co mówię ani co robię, ale chciałam jej pomóc. Mój pobyt w Polsce nie mógł być długi więc postanowiłam mieć Julkę przy sobie w Anglii. 

- Nie mogę. Mam tutaj wszystko. Nie potrafię tego tak zostawić jak ty. - posmutniała. 

- Dalej mnie obwiniasz prawda? To wszystko przeze mnie. 

- Nie to nie tak, Alex. Po tygodniu od twojego wyjazdu zrozumiałam, że musiałaś się przeprowadzić ze względu na twoich rodziców, którzy dostali nową pracę. Nie chciałam cię też zatrzymywać bo zawsze o tym marzyłaś. 

- Mogłam przynajmniej dzwonić co jakiś czas i dowiadywać się co u ciebie, ale tyle się działo, że po prostu...

- Zapomniałaś o mnie. - musiało ją to zaboleć. Wstałam od stołu i podeszłam do niej. Wyciągnęłam naszyjnik spod koszulki. - Widzisz? Odkąd wyjechałam nie zdejmuję go z mojej szyi. - Julka wyciągnęła swój. 

- Ja też nie. - przytuliłam ją. 

- Jeśli tylko zechcesz możesz wrócić ze mną do Anglii. Mam jutro samolot powrotny. Moi rodzice nie będą mieli nic przeciwko. Chłopaki tym bardziej. Jeśli chcesz dam ci czas, zadzwonisz do mnie a ja po ciebie przyjadę. Obiecaj, że to przemyślisz. 

- Obiecuję. 



-----------------------------------------------------------------------------------------


Mam. !! W końcu. Nie pytajcie sie jak to zrobiłam ale Worda dalej nie posiadam. ; (

Mam nadzieje że mi to wszystko wybaczycie. 

Zabieram sie za pisanie kolejnego.



10 KOMENTARZY I NASTĘPNY !

niedziela, 16 marca 2014

Info

Z przykrością musze was poinformować że rozdział ukaże sie pózniej niż myślałam. Mojego laptopa szlak trafił. Chyba cos z dyskiem. Mam nadzieje ze nie bo mam tam bardzo wazne dla mnie zdjęcia, wspomnienia i nowy rozdział. 

Pewnie sie spytacie dlaczego nie napisze jeszcze raz? 
Otóż bardzo sie napracowałam nad tym rozdziałem i nie chce go za nic w świecie zmieniać. Nie napisalabym drugi raz tak samo. 



Miejmy nadzieje ze wszystko bedzie okej i szybko dodam. 
Przepraszam za komplikacje. To tylko urządzenie...




Trzymajcie sie. Bede was informowac na chacie u góry po prawej stronie. ;) jakby ktos nie wiedział. 



Zostawiam was z chłopakami. Do niebawem. 

czwartek, 16 stycznia 2014

The Versatile Blogger Award


Dziękuję Karolinie za nominację ! ;)


ZASADY:
- Podziękować nominującemu,
- Poinformować czytających bloga o nagrodzie,
- Ujawnić siedem faktów dotyczących siebie,
- Nominować dziesięć blogów, które zdaniem nominującego zasługują na to,
- Poinformować o tym fakcie autorów blogów nominowanych.

Fakty :
- Jestem leniuchem.
- Czasem lubię koło godziny 20 wyłączyć wszystko w moim pokoju i słuchać muzyki przez 3 godziny.
- Idę na rozszerzoną geografię w drugiej klasie.
- Nienawidzę fizyki.
- Prace klasowe z chemii piszę na 6, ponieważ mam do nich odpowiedzi. Często.
- Byłam zagrożona z trzech przedmiotów na semestr. ( dlatego nie było rozdziału )
- Jestem w dobrej szkole. 



Jeszcze raz dziękuję. 
Nikogo nie nominuję. ;) 

Rozdział 34



- Zaczyna robić się ciekawie. – przecierał ręce Louis.

- Po prostu pojadę bez ich zgody.

- Buntowniczka – zaśmiał się Zayn.

- To tyle? – powiedział zawiedziony Niall.

- A coś ty myślał? Że upozorujemy porwanie, wywóz na Syberię i zabójstwo? Do tego jeszcze sprawka UFO i wojowników Dżedaj? – zaśmiałam się.

- Pomarzyć można.

- Okej, to jak twoi rodzice tobie czegoś nie pozwolą to wtedy zorganizujemy ten plan. – wszyscy się zaśmialiśmy.

- To jak? W czwartek po lekcjach od razu jedziemy? – spytał Liam.

- Innej opcji nie ma. Haha. Spytam się ich czy mogę iść do was na noc z środy na czwartek. W czwartek mam na 9 więc powinni pozwolić.

- Powiedz… W Polsce też byłaś taką buntowniczką? – spytał zaciekawiony Louis

- Nie. Wiecie. To wszystko przez was. Odkąd przyjechałam do Londynu moje życie zmieniło się diametralnie. Cieszę się, że was mam. – patrząc na ich mordki ścisnęłam rękę Harrego.

- Jak tak dalej pójdzie to niedługo trafimy na policje hahah. – zaśmiał się Zayn.

- Mów za siebie. – powiedział Liam.

W między czasie dostałam od Harrego buziaka w policzek.

- A właśnie. Powiedzcie mi jedno. Wasz menager wie o biwaku?

- Mamy problem. – złapał się za szyję Zayn.

- Świetnie… No to co? Grupowa ucieczka się szykuje? – zaśmiałam się.

- Najwidoczniej. – stwierdził Harry.

- To tak. Ja przychodzę do was w środę spakowana itp. I po szkole w czwartek od razu się zwijamy. – powiedziałam z uśmiechem.

- Trzeba to zrobić dyskretnie bo dziennikarze jakieś brednie wymyślą, szczególnie, że mamy okres pracy. – dorzucił Liam.

- To logiczne, spierdalamy od razu z pod szkoły. – skończyłam rozmowę na ten temat.





Po obiedzie z chłopakami grzecznie wróciłam do domu. Rodziców jeszcze nie było, za to Mike leżał znudzony przed telewizorem. Odłożyłam kurtkę na wieszak, ściągnęłam buty i pobrykałam do swojego brata, który wyglądał jak siedem nieszczęść.

- Cześć bracki ! – wskoczyłam na kanapę.

- Co chcesz siostra? – odpowiedział naburmuszony.

- Czy ja zawsze coś od ciebie chce? To już nie mogę z tobą normalnie pogadać?

- Mogłabyś spędzić ze mną czas, kochana siostro.

- Sugerujesz, że nie spędzam z tobą czasu?

- No tak. Szkoła, trening, twoi koledzy.

- Wiesz co nie mam teraz ochoty na użeranie się z tobą. Idę do siebie.



Bez słowa opuściłam salon, w którym mój brat dalej leżał na kanapie oglądając telewizje. Weszłam do pokoju i od razu walnęłam się plackiem na łóżko. Spojrzałam na zegarek. 17. Szukając plecaka w pokoju przypomniało mi się, że zostawiłam go w domu chłopców. Jednak moje nogi za Chiny nie chciały ruszyć się z pomieszczenia. Odmawiały posłuszeństwa. Trzeba było wymyślić coś by plecak z czyjąś pomocom wrócił do swojej właścicielki. Złapałam za telefon, wybrałam numer telefonu Harrego.

- Co jest słońce?

- Cześć Harry, słuchaj zostawiłam u was torbę z treningu a muszę zrobić referat na historię. Moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Mógłbyś mi podrzucić?

- Nie ma mnie w domu teraz… Jestem w studiu. Niall jest chyba w domu. Zadzwoń do niego może jeszcze go złapiesz. Kocham cię

- Kocham cie… - nie zdążyłam powiedzieć a Harry już się rozłączył. To było dziwne. Postanowiłam to zignorować. Skoro był studiu, miał dużo pracy.

Zadzwoniłam do Nialla.

- Cześć Niall słuchaj zostawiłam u was torbę z treningu a mam ważny referat do napisania. Podrzuciłbyś mi? Bardzo proszę.

- A co ja z tego będę miał? – spytał.

- Ale żeś wymyślił.

- To ja muszę wstać z łóżka, ruszyć tyłek, wyjść z domu i iść 5 bloków dalej zanieść ci plecak i jeszcze nic w zamian nie dostać? Skandal. – powiedział zażenowany blondyn.

- Ale z ciebie przyjaciel Horan. Z kim ja w ogóle się zadaje. Masz może ochotę na budyń?

- Czekoladowy?

- Pewnie.

- Już do ciebie lecę! – rozłączył słuchawkę.



Głupek. – pomyślałam. Zeszłam na dół sprawdzić w szafie czy moja kuchnia posiada dwie paczki budyniu czekoladowego. Po drodze zauważyłam, że Mike zniknął z salonu. Na stole leżała kartka : Wrócę wieczorem. – Mike. Świetnie. A tak narzekał, że nie spędzam z nim czasu. No trudno. Mam inne rzeczy do robienia. Z szafki nad zlewem wyjęłam dwie czarne salaterki, a z szuflady koło zlewu dwie łyżki. Oczywiście musiałam mieć również garnek i mleko. Wszystko leżało na kuchennym blacie i czekało na spragnionego blondyna. Postanowiłam, że zrobię przekąskę razem z nim. W końcu dawno temu robiliśmy coś razem. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Cześć głodomorze. – uśmiechnęłam się na jego widok. On stojąc w drzwiach podniósł moją torbę, którą trzymał w ręku do góry. – Jakieś specjalne życzenie? – przewróciłam oczami. Niall wskazał palcem na swój policzek. Delikatnie musnęłam miejsce wskazane przez Irlandczyka.

- Ale budyń i tak chce. – oddał moją własność. Wpuściłam go do domu.

- Tam leżą rzeczy. Ja idę odnieść torbę i zaraz wracam.



Chłopak od razu zabrał się do roboty. Odniosłam swoją zgubę do pokoju i szybko wróciłam do przyjaciela żeby ten nie spalił przypadkiem budynku. Po godzinie wszystko było gotowe. Nie obyło się bez jakiś sprzeczek typu: nie podjadaj. Znając Horana on to by od razu wszystko z garnka zjadł. Z napełnionymi miskami ruszyliśmy do salonu. Osiedliśmy na kanapie i włączyliśmy telewizor. Miło było patrzeć na zadowolonego głodomora wcinającego budyń czekoladowy.

- Tylko się nie udław. – zaśmiałam się.

- Masz swój budyń? – zapytał groźnie. Niestety wyglądało to bardziej komicznie. Oboje wybuchneliśmy śmiechem.

- Dobra dobra , dosyć tego. – Horan odstawił swoją miskę na stolik i zaczął mnie łaskotać. Co za cholerna żmija! Nie mogłam na to pozwolić. Po chwili tarzaliśmy się już na podłodze. Jak to my.



Dochodziła godzina 20.

Przez ten czas zdążyliśmy się wyśmiać, powygłupiać i pogadać. Dobrze zrobiła mi rozmowa z Niallem. Czasem warto porozmawiać z kimś bliskim o jakiś duperelach. Można wtedy o wszystkim zapomnieć. Między mną a Niallem było tak jak między mną a Julką. Mogłam mu wszystko powiedzieć. Nawet najgorszą prawdę chociaż na żadną się nie zapowiadało. Teraz Julka pewnie znalazła sobie inną przyjaciółkę. Kilometry robią swoje. Może wszystko tak miało wyjść? Straciłam najlepszą przyjaciółkę zyskując najlepszego przyjaciela? Doliczając do tego Harrego i resztę naszej paczki przyjaciół. Nie powinnam już o tym myśleć. Lepiej żyć tym co się teraz dzieje niż rozpamiętywać przeszłość.

Po rozmowie Niall musiał już iść. Wstaliśmy z kanapy i odnieśliśmy miski do kuchni. Odprowadziłam chłopaka do drzwi. Ten pocałował mój policzek na pożegnanie i ruszył w stronę domu. Ja natomiast poszłam do łazienki ogarnąć się do spania. Byłam strasznie zmęczona. Po drodze do łóżka spakowałam się na jutro do szkoły. Zadzwonił mój telefon.

- Halo?

- Cześć Kicia, odzyskałaś swoją torbę? – zapytał Styles.

-Tak, Horan mi przyniósł. Czemu tak szybko się rozłączyłeś?

- Musiałem Louisowi pomóc. Taka tam drobna sprawa. Widzimy się jutro?

- Chciałabym spędzić trochę czasu z bratem bo dzisiaj się trochę pokłóciliśmy więc wiesz. – odpowiedziałam.

- Zgadamy się jutro. Kocham cię. Dobranoc.

- Dobranoc. – odłożyłam telefon na szafkę nocną. Od razu weszłam pod ciepłą kołdrę. Zgasiłam światło i pozwoliłam oddać się do krainy snu. Niestety mój telefon znów zadzwonił. Myślałam, że Harry czegoś zapomniał. Odebrałam.

- Halo?

- Alex… Potrzebuję twojej pomocy.


------------------------------------------------------------------

No i wracam po troszkę długiej przerwie. 
Od wczoraj mam już ferie. Więc dużo czasu na pisanie. 

Co sądzicie o nowym rozdziale? 


NN-> 20 kom.