sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 33



Tydzień później.

Od rozpoczęcia szkoły minął tydzień. Przez ten czas zdążyłam zapoznać się z budynkiem. Wiem gdzie mam lekcje, gdzie treningi, gdzie szafkę i inne duperele. Mimo niezbyt dobrego początku z nową klasą, udało nam się przez ten tydzień zgrać. Staram się rozmawiać ze wszystkimi. Niektóre osoby są zamknięte w sobie, a niektóre po prostu ustawiły się w grupki. To normalne. Jeśli chodzi o treningi, nie narzekam. Składając papiery do tej szkoły, na ten profil nastawiona byłam na ciężką pracę. Czyli to co lubię.

Z pisania w pamiętniku wyrwał mnie Harry wchodzący do pokoju. Siedziałam na łóżku oparta o ścianę. Chłopak wziął ode mnie kolorowy zeszyt, długopis i odstawił na nocną szafkę.

- Pamiętasz co mi obiecałaś? – spytał.

- Nie przypominam sobie. – zdziwiłam się jego pytaniem.

- Że wrócimy do rozmowy o wspólnym mieszkaniu ze mną i chłopakami.

- Harry… Wy… Wy niedługo wracacie na koncerty i co ja będę sama robiła w tym wielkim domu ?

- Będziesz na mnie czekać – przybliżył swoją głowę do mojej.

- Tak, będę sama w tym domu. Z tej samotności kupie sobie gromadkę kotów i będę młodą panną z kotami, która jest sama bo jej chłopak bawi się w piosenkarza. Bardzo mnie pocieszyłeś. Dziękuję ci bardzo.

- Wariatka z ciebie. – po tych słowach wpił mi się w usta.

- A ty to nie lepszy jesteś. – przerwałam pocałunek.

- Tu się podziewa nasza zguba. – zaśmiał się wchodzący Liam. Za nim weszła reszta bandy.

- Co wy robicie? – spytałam bruneta.

- Harry nam gdzieś bez słowa zwiał, więc przyszliśmy poszukać go u ciebie. – odpowiedział Zayn.

- Chyba nie musimy się już o niego martwić. – zaśmiał się Louis.

- Dobra, powiedzmy im po co przyszliśmy. – oznajmił Niall.

- Może nas oświecicie? – spytał Harry.

- Alex, kiedy masz jakiś długi weekend?

- W ten piątek mam wolne. Do niedzieli.

- No to bardzo dobrze się składa. – oznajmił uradowany Zayn.

- Wpadliśmy na pomysł weekendu pod namiotami. Co wy na to? – powiedział blondyn.

- Brzmi nieźle. – odpowiedziałam.

- Pojechalibyśmy w czwartek po twoich zajęciach, a wrócili w niedzielę na obiad. – dopowiedział Lou.

- Spoko. Spytam rodziców jak wrócą z pracy.

- No to załatwione. – powiedział uradowany Zayn.

- A mam takie pytanie. Będę jedyną dziewczyną?

- Nie. Pierre i Dani też chcą jechać.

- Uh, całe szczęście. Nie wytrzymałabym sama z waszą piątką.

- Ej, ona chłopaki nas obraziła. – zorientował się Harry.

- Musisz za to zapłacić. – Horan spojrzał porozumiewawczo na resztę.

- Patrzcie za oknem jest latająca krowa. – wskazałam na okno po czym bardzo szybkim ruchem uciekłam ze swojego pokoju.

Chłopcy pobiegli za mną. Ganialiśmy się po całym domu. W końcu trafiłam do łazienki. Od razu zakluczyłam drzwi.

- Policzymy się z tobą jak wyjdziesz.

- Mogę tu zostać całą wieczność. – krzyknęłam.

- A ja razem z tobą. – to były słowa Harrego. Uśmiechnęłam się. Tak bardzo byłam szczęśliwa, że go mam. Że mam ich. Całą piątkę. I tego jednego. Tego z burzą loków. Tego z zielonymi oczami jak moje. Niby to tylko słowa. Wstałam z kafelek i otworzyłam drzwi od łazienki. Kiedy wyszłam od razu przytuliłam się do Harrego. Chłopcy patrzyli na nas jak w obrazek.

- No co się tak gapicie? – spytałam.

- Od początku wiedzieliśmy że będziecie razem. – oznajmił Zayn.

- Nawet przyczyniliśmy się do zakładów. – wypaplał Lou.

- Louis ! – walnął go w ramię Liam.

- No wiecie co!? Związek to nie powód to zakładów. – stałam oburzona.

- Przepraszamy… Louis miałeś nie mówić. – powiedział Zayn.

- A kto wygrał? – spytałam.

- Liam. – powiedzieli zszokowani moim pytaniem.

- Dobra, dajcie na luz. Hahaha. Szkoda, że nie widzicie swoich min.

- Wredota. – oznajmił Louis.

Zeszliśmy na dół. Po drodze powiedziałam, że zemsta będzie słodka. Oj będzie…



Wieczorem. Godzina 19.

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Robiłam coś ciekawego? Rozmawiałam ze znajomymi na skajpaju. Cieszyli się, że mnie widzą. Zadawali milion pytań typu: jak w Londynie? Jak szkoła? Jak treningi? Jak to się stało że znam 1D? Przez to wszystko chyba rozmawialiśmy 2h.

Po rozmowie zeszłam na dół na kolacje. Mama, tata i brat już zasiadali do stołu. To była jedyna pora dnia kiedy mogliśmy spędzić ją razem w czwórkę.

- Mamo, tato. Mam do was interes. – zaczęłam.

- No mów córciu. – powiedziała łagodnie mama.

- Bo w następnym tygodniu mam piątek wolny i chłopacy wymyślili żebyśmy w czwartek po moich zajęciach pojechali na biwak nad jezioro. I chciałam się spytać czy mogę jechać z nimi.

- Nie. – powiedział tata.

- Ale dlaczego? Po pierwsze są pełnoletni, a po drugie się mną zaopiekują.

- Nie pojedziesz.

- Ale tato. Mamo powiedz coś.

- Ja też nie jestem zadowolona z tego pomysłu.

- Ale mamo. Nie jadę tam sama. Będzie nas ósemka. Ja, chłopcy i jeszcze dwie dziewczyny. Nie będę tam sama. Harry ciągle przy mnie będzie.

- No właśnie. Jeszcze się coś niechcianego stanie i co będzie? – powiedziała mama.

- Jak niechcianego? O czym wy w ogóle mówicie!? Słyszycie się chociaż!?

- Alex, nie podnoś głosu przy stole. – tata starał mnie się uspokoić.

- Czy wy myślicie, że jestem aż tak głupia? Przecież ostatnio byłam dwa tygodnie pod ich opieką i nic się nie stało. Lubicie ich. Harrego też. Jak możecie tak myśleć że wrócę z bachorem do domu!? Nie ufacie mi po prostu… - wstałam zdenerwowana od stołu. – nie jestem głodna. – rzuciłam ostatnie zdanie i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko z płaczem. Nie z tego powodu, że nie chcą mnie puścić czy też nie dostaje tego czego chcę. Nie jestem taka. Po prostu oni mi nie ufają. Przecież byłam z nimi dwa tygodnie. Przecież spałam z Harrym w jednym pokoju. Jakoś im to nie przeszkadzało. Hmm. Przecież oni nie wiedzieli wtedy, że jestem z Stylesem. No tak. Ale jestem głupia. Nie ważne. Ważne jest to, że mam rozum i nieświadoma nie pójdę do łóżka z kim popadnie. Nie ufają mi…

Czemu jak jest już wszystko dobrze to coś musi się zwalić? No tak. Takie jest życie.

Postanowiłam do kogoś zadzwonić. Z kimś pogadać. Poradzić się. Wybrałam losowy numer i zadzwoniłam. Pierwszy sygnał, drugi. Odebrała Darcy.

- Cześć Alex. Co tam ? – spytała z radością w głosie.

- Cześć Darcy. Dzwonię bo chciałam z kimś pogadać.

- Chodzi o Harrego? – spytała.

- Nie, nie. U nas wszystko w porządku. Chodzi o rodziców. Nie chcą mnie puścić na biwak z chłopakami i z ich dziewczynami. Myślą, że wrócę z dzieckiem w brzuchu.

- Ale przecież będziecie tam dużą ekipą i w ogóle.

- No właśnie. Odcinek pod tytułem „Zrozum moich rodziców”.

- Słuchaj. Oni się martwią o ciebie.

- Nie ufają mi.

- Alex, to nie tak. Gdyby ci nie ufali to nie pozwolili by ci się z kimś spotykać. Proszę cię. Inni mają gorsze problemy od takiej błahostki.

- Co masz na myśli?

- Innym razem, Alex. – speszyła się.

- Darcy, dziękuję. Wiedz jedno. Jeśli coś by się stało u ciebie możesz do mnie zadzwonić. Pomogę ci tak jak ty mi teraz.

- Dobrze, zadzwonię. Cześć.

- Cześć. – rozłączyłam się.

Po tej rozmowie postanowiłam przy najbliższej okazji zapytać się Darcy co się dzieje. Być może potrzebuje pomocy.

Była godzina 22 kiedy usnęłam.

Następnego dnia.

Wstałam koło 6. Dzisiaj miałam na 8 rano do szkoły. Powolnym ruchem wzięłam z szafy zestaw i ruszyłam do łazienki. Położyłam rzeczy na klapie od kibla i zabrałam się do ściągania swojej ulubionej jednoczęściowej pidżamy. Związałam blond włosy w wysokiego koka i weszłam pod prysznic. Zimny prysznic. To zawsze stawiało mnie na nogi. Po umyciu ciała i włosów, ubrałam się. Wysuszyłam swoje kłaki, ułożyłam je w niechlujnego koka z grzywką na bok. Rzęsy pociągnęłam ulubionym tuszem, a policzki ulubionym różem. Kiedy wyszłam z łazienki zegar wskazywał siódmą rano. Do torby spakowałam rzeczy i ruszyłam na dół. Rodziców nie było. Jak zwykle. Praca. Brat miał na późniejszą godzinę więc leń jeszcze spał. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie oraz drugie do szkoły. Oczywiście musiałam wypić kubek gorącej herbaty. Najedzona i z ciepłym brzuszkiem wzięłam torbę i wyszłam z domu do szkoły. Pogoda była dzisiaj piękna. Założyłam słuchawki i puściłam ze swojego IPhone’a muzykę. Do szkoły doszłam w 15 min. Byłam 5 min przed dzwonkiem. Na początku szła lekcja matematyki, potem chemii i historii. Po historii musiałam z szafki zabrać rzeczy na trening. Trening był zaplanowany dzisiaj na 2 h. Kiedy szłam do szafki spotkałam po drodze Darcy.

- O hej. Czemu nie było cię na zajęciach? Wiesz ile będziesz miała do roboty. Nauczyciele traktują nas jak więźniów, serio. – powiedziałam z zażenowaniem.

- Zaspałam. – odpowiedziała speszona i zdenerwowana.

- Coś się stało?

- Nie, nie. Po prostu zaspałam. Do zobaczenia. – wzięła ze swojej szafki strój cheelederki i ruszyła na spotkanie grupy. Ja zdezorientowana zamieniłam torbę z książkami na torbę na trening i pobiegłam do szatni. Przywitałam się z dziewczynami, przebrałam się i wszystkie ruszyłyśmy na halę. Dzisiaj trener miał zły humor ponieważ trochę się na nas wyżywał. Kiedy się go nie posłuchałyśmy kazał nam robić karne linie. Lepiej nie mówić co to. Po meczu treningowym byłam padnięta. Całe szczeście , że dzisiaj pograłam sobie na przyjęciu. Jak za dawnych lat. Oczywiście musiało mnie coś boleć. Nie byłabym sobą. No dobra. Nie będę nudzić. Po treningu miałam zaplanowaną wizytę u fizjoterapeuty z powodu badań potrzebnych dla trenera. W drodze do mojego ulubionego doktorka zadzwonił Harry z wiadomością, że po szkole zabierają mnie do siebie na obiad. Zdziwiło mnie to trochę ponieważ oni nigdy nie zaciągali się do prac domowcych czyt sprzątanie, gotowanie.

Pan Doktorek Shay pobrał mi krew, przebadał na bieżni oraz obejrzał kręgosłup. Musiałam oznajmić, że miałam problemy z plecami. Fizjoterapeuta powiedział, żebym przyszła jutro rano. Podziękowałam za badania i udałam się do szafki.

Tak jak Harry powiedział. Kiedy wyszłam ze szkoły chłopcy czekali na mnie w samochodzie.

- Cześć wam. – powiedziałam z uśmiechem.

- Jak w szkole? – spytał Liam siedzący obok Louisa, który prowadził samochód.

- Dajcie spokój. Trener nie w sosie dzisiaj. Szkoda gadać. Jutro rano fizjoterapeuta sprawdzi mi plecy. Muszę wcześnie wstać.

- Chyba to nic poważnego ? – zmartwił się Harry.

- Oby nie. – powiedziałam.



Dojechaliśmy do domu chłopców. Wszystko było już uszykowane. Wystarczyło nalać tylko zupy. No postarali się. Siedliśmy w szóstkę do stołu. Nalaliśmy sobie obiadu i zaczęliśmy jeść. Zapadła cisza. Wszyscy byliśmy pochłonięci jedzeniem. Jak to my.

Po chwili odezwał się Louis.

- Alex, pytałaś się rodziców czy możesz jechać?

- Tak.

- I co powiedzieli? – spytał Harry.

- Powiem że nie byli zadowoleni z tego pomysłu.

- Dlaczego? – zdziwił się Niall.

- A to dlatego, że mi nie ufają.

- W jakim sensie? – kolejny zapytał Zayn.

- Stwierdzili, że wrócę z dzieckiem w brzuchu. – po tych słowach cała piątka się zachłysnęła.

- Harry przygotuj się. – Louis się zaśmiał.

- Lou, to nie jest śmieszne. Oni mi nie ufają. Tłumaczyłam im że nie będę sama z Harrym, że będzie nas osiem osób. Ale nie. Oni mają swoje teorie, że się prześpimy.

- Nie lubią mnie co nie? – spytał Harry.

- Lubią. Chociaż sama już nie wiem. Najpierw mówią że jesteś dobrym chłopakiem a potem wyjeżdżają z tekstem, że będziemy się pieprzyć.

- Coś z tym zrobimy.

- Nie musicie nic z tym robić. Mam plan.



----------------------------------------------------------------------

Nie będę sie tłumaczyła. Tylko powiem PRZEPRASZAM i WITAM PONOWNIE.
Zostawiam wam rozdział do oceny. 
Wstawiłam wam chat u góry. ;) 

Rozdziały tylko i wyłącznie będą sie pojawiać w soboty. Nie w każdą, ale jak już ma się pojawić to w sobotę.

15 kom następny rozdział.

Dodam jeszcze żebyście nie snuli jakiś teorii o tym, że mi się nie chce. To jest nie prawda. Jeżeli nie opowiada wam to, że jestem w dobrej szkole i prawie codziennie mam sprawdzian do tego jeszcze treningi i czas dla siebie to po prostu nie czytajcie opowiadania. Bo takie snucie głupich teorii jest bez sensu. Różne rzeczy mogą się zdarzyć. 

poniedziałek, 16 września 2013

Info

Piszę to info ze względu na długą nieobecność.
Jak wiemy zaczęła się szkoła. Mimo, że minęły dopiero dwa tygodnie to ja już mam sprawdziany, kartkówki i mnóstwo nauki. Szczególnie od dzisiaj do piątku. Codziennie coś jest. Do tego jeszcze lektura, wypracowanie, rozszerzona matematyka i korepetycje.
Do tego dopadło mnie jakieś choróbsko, które nie chce się od piątku ode mnie odczepić -> grypa.
Przez grypę też psuje mi się humor i nie mam na nic sił. A co dopiero na naukę.
Dochodzi do tego też jedna sytuacja, decyzja, którą muszę podjąć w jednej sprawie, więc potrzebuję czasu na przemyślenia.

Planuję nowy rozdział dodać w piątek albo w sobotę. I od nowego rozdziału mam nadzieje że wszystko się ułoży i będą posty się częściej ujawniać.

Postaram się. Na pewno nie rzucam bloga. Gdybym go rzuciła powiedziałabym wam o tym.

Musicie jeszcze poczekać na to żeby wszystko się unormowało.

Do piątku/soboty . Ciao ;*

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Libster Award / The Versatile Blogger Award x2

Moje pytania:
1.Jak długo jesteś Directionerką?
- Ponad rok.
2.Wybierasz się na "This Is Us"? 
- Nie ;)
3.Ulubiony członek zespołu?
- HarNiaLouLiaZay <3
4.Jak ci na imię? 
- Aleksandra
5.Jakie są twoje marzenia? 
- Dużo pisania.
6.Masz jakieś fobie? 
- Boję się wszystkich robaków chodzących, latających, czołgających się po tej planecie.
7.Hobby? 
- SPORT <3
8.Dlaczego zaczęłaś pisać?
- Koleżanka mnie namówiła, a tak po za tym chciałam się sprawdzić jakby mi szło.
9.Ulubiony kolor? 
- Niebieski
10.Boisz się myszy?
- Nie


Dziękuję za nominację ! ;) 



The Versatile Blogger Award

14 faktów o mnie : 
- Kocham sport nad życie. 
- Interesuję się siatkówką, piłką nożną, ręczną, tenisem, pływaniem i lekkoatletyką jak leci w tv.
- Jestem leniem
- Nie wiem co chcę robić w przyszłości
- Lubię słuchać muzyki.
- Mam 175 cm wzrostu.
- Przez to, że tak duuuuuużo wiem i interesuję się siatkówką wszyscy mnie się pytają czy trenuje ten sport. ( nie trenuje )
- Nigdy nie zdejmuję mojego łańcuszka z serduszkiem. 
- Codziennie na śniadanie wcinam owsiankę
- Nie lubię papryki.
- Jak dla mnie to między pieczarkową a grzybową jest różnica. ( moja mama nie może tego zrozumieć xd )
- Często mam problemy z plecami. 
- Kiedy pierwszy raz zobaczyłam 1D miałam wrażenie, że Lou jest dziwny i jest gejem. 
- Pierwszym moim ulubieńcem był Zayn. 




Dziękuję za nominacje ! ; )




PAMIĘTAJCIE, JESZCZE 5 KOM I NOWY . 

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 32



Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Była to godzina siódma dwadzieścia, bo mój telefon zaczął nieustannie brzęczeć. Do szkoły miałam na 10 więc stwierdziłam, że się wyrobie. Powoli wyprostowałam nogi. Podniosłam ręce do góry i wyciągnęłam się jak najmocniej się dało.

- Cześć słońce. – powiedział zaspany Harry.

- Cześć. – musnęłam jego usta.

- Co tak wcześnie? – spytał.

- Dzisiaj zaczynam szkołę, zapomniałeś?

- Jaką szkołę? Nie kojarzę takiego miejsca. – Mówił z ironią w głosie. Potem zaczął mnie łaskotać. – Będą musieli poczekać na ciebie bo sprawię, że się spóźnisz. – zaczął całować moją szyje.

- Mm, chyba zacznę lubić takie spóźnienia. – jego ręce zjeżdżały delikatnie po moich udach.

- To wiesz, że będziesz musiała wtedy u nas zamieszkać? – popatrzył w moje oczy.

- Z wami? Nigdy. – zaśmiałam się.

- Dlaczego nie?

- Po pierwsze nie mam osiemnastu lat, pod drugie rodzice by się nie zgodzili.

- Porozmawiam z nimi.

- Nie Harry.

- Ale dlaczego?

- Nie zgodzą się, znam ich to moi rodzice. Nie znają was za dobrze. Ba, raz tylko się spotkaliście z nimi.

- Zorganizuje chłopaków i pogadamy z nimi. – odpowiedział z uśmiechem.

- Harry nooo. Dobra, koniec tematu. Wrócimy do tego później bo teraz muszę się iść ogarnąć. – cmoknęłam jego usta. Wyczłapałam się z wygodnego, dużego łóżka Hazzy. Chłopak dalej leżał. Powoli wzięłam rzeczy z torby. Wyszłam z pokoju. Było cicho. No tak, chłopcy to śpiochy. Nie ma co. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Zrzuciłam z siebie ubrania na podłogę. Otworzyłam drzwi od kabiny i weszłam do środka. W tym momencie potrzebowałam zimny prysznic. Odkręciłam kurek najpierw z zimną, potem z ciepłą wodą. Z grymasem na twarzy przyzwyczaiłam się do zimnego strumienia. Średnim tempem umyłam ciało i włosy. Wyszłam z pod prysznica. Wytarłam swoje grube uda, potem brzuch i ręce. Na włosach zostawiłam turban z ręcznika. Potem założyłam na siebie białą zwykłą koszulkę z rękawem ¾. Do tego materiałową, obcisłą spódniczkę do połowy ud, rajstopy oraz wysokie, beżowe szpilki. Na szyję założyłam wsiorek z serduszkiem, który kiedyś dostałam od mamy pod choinkę, a na prawy nadgarstek nasunęłam srebrną bransoletkę. Strój był gotowy. Teraz trzeba było się umalować. Nie chciałam wyglądać jak lalka Barbie więc musnęłam twarz pudrem, różem, na rzęsy nałożyłam mascarę, na powiekach narysowałam kreskę kredką a na usta położyłam pomadkę w kolorze zgaszonego różu. Odwinęłam włosy z mokrego już ręcznika. Postanowiłam zostawić je do wyschnięcia. Praktycznie nie musiałam nic z nimi robić. Od dziecka miałam średnie loki. Gotowa wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju Harrego zanieść rzeczy do torby. Styles’a w pokoju nie było. Pogrzebałam pod poduszką, na której spałam i wyciągnęłam swój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz – godz 8.45. Dobry miałam czas. Z podłogi wzięłam czarną torebkę i z uśmiechem na twarzy zeszłam na dół. Harry wraz z Liamem siedzieli przy stole. Podeszłam do nich.

- Liaaaam! Gdzie jest mój żel do włosów? – krzyczał Zayn ze schodów.

- W drugiej szufladzie pod umywalką w łazience! – odkrzyknął Payne.

- Liaaaaaaaaaam! Kupiłeś marchewki? – Przyszła kolej na Louisa.

- Tak są w lodówce.

- Liaaaaaaaaaam! Jestem głodny. – krzyczał ubawiony Horan zbiegając ze schodów.

- To sobie coś zrób do jedzenia.

- Jak ty z nimi wytrzymujesz? – spytałam Liama.

- Ktoś musi. – stwierdził.

- Pięknie wyglądasz. – dorzucił Harry.

- Dzięki. Podwieziesz mnie do szkoły? – spytałam zaglądając do lodówki po co coś do jedzenia.

- Jasne.

Miałam ochotę na kanapkę z dżemem truskawkowym. Po chwili zeszła reszta dzikusów. Uśmiechnięci, pełni życia mimo, że była 9 rano. Planowałam wyjść za 20 min, a Harry dalej miał na sobie tylko bokserki.

- Harry, za 15 min idziemy, weź się ubierz.

- Mogę tak jechać. – odpowiedział z uśmiechem.

- Chyba cię coś boli? – spytałam go z pode łba.

- A co przeszkadzać ci będę?

- Wystarczy, że mnie zawozisz. – wytknęłam mu język.

- Ej, to było wredne. – zrobił obrażoną minę.

- My też możemy jechać? – spytał Zayn zajadający się kanapką.

- Zapomniałem jak się do szkoły chodzi. – zaśmiał się Tomlinson.

- Ocenimy twoją budę. – przyznał Niall.

- A co tu do oceniania? Zwykła szkoła. – odpowiedziałam na stwierdzenie Horana.

- No ale wiesz, trzeba sprawdzić czy mają dobre jedzenie, żebyś się przypadkiem nie zatruła.

- Ojej, jak ty się o mnie martwisz. – położyłam swoje dłonie na policzkach udając zaskoczoną.

- Jeżeli to jest związane z jedzeniem to tak.

- Głupek. – walnęłam go w ramię kiedy szedł do łazienki.

- Możemy z wami jechać? – przypomniał sobie Liam.

- Wyrobicie się w 10 min? Jest 9.05 – spytałam.

- Pewnie – wszyscy pobiegli na górę.

- Horan, masz 10 min! – krzyknęłam do niego, bo biedny siedział w łazience na dole.

- Spokojnie zaufaj mi! Zdążę. – odkrzyknął.

- No nie wiem czy w tej sprawie mogę ci zaufać. – powiedziałam kiedy wyszedł z łazienki.

- Dlaczego? – spytał zdziwiony?

- Masz jeszcze 7 min. – spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

Chłopak pobiegł od razu do swojego pokoju. Było słychać jak chłopcy krzątali się na piętrze. Ja spokojnie zabrałam moją torebkę i wyszłam na zewnątrz. Tego dni pogoda nam dopisywała. Gdyby nie słońce miałabym koszmarny humor, z którym najlepiej siedzi mi się w domu. Po za tym rozpoczęcie pewnie byłoby w budynku. Lekki wiatr uniósł moje dopiero co wysuszone włosy. Na swojej skórze poczułam gęsią skórkę. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu kiedy chłopcy byli już koło mnie.

- 9.15. Nieźle. – zdziwiłam się, że się wyrobili.

- Mówiłem, że możesz mi zaufać. – powiedział dumny z siebie Horan.

- Nie ważne, że zostawiliśmy w pokojach bałagan, w łazience zapalone światło czy też rzeczy na korytarzu. – wymieniał Liam.

- Dobra, bo się spóźnimy. – powiedziałam idąc do samochodu. – No tak, paparazzi już czekają. – dodałam.

- Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? – spytał Harry.

- Ymm, nie.



Wsiedliśmy do samochodu. Louis prowadził, Liam siedział obok, a nasza czwórka siedziała z tyłu. Podróż do szkoły minęła nam szybko. Chłopcy pytali się czy zżera mnie stres z powodu nowego otoczenia. Właśnie, przez to wszystko zapomniałam się denerwować. Oni potrafią od tego odciągnąć. Są wspaniali.

- Jedziecie czy zostajecie? – spytałam wychodząc z auta.

- Poczekamy. – powiedział Harry, który szybko się koło mnie ustawił. Reszta również wyszła z pojazdu.

- Okej, tylko żeby nie było jakiejś sensacji, proszę was. – skrzyżowałam ręce na cyckach i popatrzyłam groźnie na każdego z nich.

- I tak już pewnie jesteśmy w gazecie. – oznajmił Lou.

- Ma być w tej szkole normalnie. Nie chcę być znana z tego, że się przyjaźnimy czy jestem dziewczyną Harrego.

- Będzie dobrze. – powiedział owy chłopak przytulając mnie. Na pożegnanie mnie pocałował, pomachałam chłopakom i udałam się do szkoły.



Teraz poczułam jak stres zżera mnie od środka. W brzuchu miałam dinozaury, a w głowie 8458028 myśli na sekundę. Zrobiło mi się gorąco. Stanęłam przed drzwiami. Nogi pode mną się uginały. Niedługo to pewnie i szpilki by się złamały. Złapałam za klamkę i weszłam do środka. Pomyślałam sobie – raz kozie śmierć.

Liceum ogólnokształcące imieniem Paula McCartney'a było ozdobione balonami, wstążkami i napisem – witamy nowych uczniów!. Ludzi było pełno. Nie wiedziałam gdzie mam iść. W oddali zobaczyłam wielką tablicę z ogłoszeniami. Postanowiłam do niej podejść. Odszukałam klasę sportową z panem Burn’em. Przeleciałam listę nazwisk i znalazłam swoje. Obok mnie stała niższa o parę centymetrów szczupła brunetka. Owa dziewczyna spoglądała na tą samą listę co ja. Po chwili skapnęła się, że spoglądam na nią.

- Coś nie tak? – spytała z uśmiechem.

- Nie skąd. Widzę, że patrzysz na klasę do której należę. – pokazałam na swoje nazwisko.

- Ty też do sportowej?

- Tak… Alex jestem. – wyciągnęłam przyjaźnie rękę.

- Darcy Trevino – z uśmiechem ją uścisnęła.

- Jesteś włoszką? – spytałam ze względu na jej nazwisko.

- Mam włoskie korzenie… A ty… Alex Nowakowska? – z trudem przeczytała moje.

- Jestem Polką… Wiesz co… chyba powinnyśmy już udać się na boisko gdzie będzie rozpoczęcie. – powiedziałam spoglądając na wędrujących w jednym kierunku ludzi.

Wyszłyśmy na zewnątrz. Tłumy nowych, obecnych uczniów zebrało się na boisku do piłki nożnej. Nauczyciele również byli już na dworze. Darcy pociągnęła mnie w stronę naszej klasy. Na pierwszy rzut oka całkiem normalnie wyglądała jak na klasę sportową. Dziewczyny były wysokie, zgrabne, chude, a faceci jak to sportowcy napakowani. Nauczyciel zaś przypominał mi Dwayne’a Douglas’a Johnson’a z filmu „Król skorpion”. Pan Burn’e był wysoki, czarne włosy krótko strzyżone. Z twarzy wyglądał na surowego. Przestraszyłam się go. Darcy zapytała mnie czy to na pewno nasz wychowawca. Nieźle się uśmiałyśmy. Po chwili rozległ się głos dyrektora Colins’a. Oczywiście jego mowa zajęła znaczną część czasu. Mówił o szkole, trochę o jej systemie nauczania i takich duperelach. Po półtoragodzinnym kazaniu rozeszliśmy się do klasy. Po drodze wraz z Darcy starałyśmy się poznać wszystkich ludzi z naszej klasy. Było nas dwudziestu pięciu. Nie zdążyłam zapamiętać jednej czwartej imion. Weszliśmy do klasy. Klasę mieliśmy sporą. Na ścianach były porozwieszane zdjęcia sportowców oraz absolwentów tego profilu, na którym byłam. Postanowiłam trzymać się z Darcy. Usiadłyśmy w czwartej ławce od okna. Pan Burn rozdał nam plan zajęć oraz listę treningów i godzin dodatkowych. Życzył udanego dnia i wypuścił nas z sali.

- Hej, ty jesteś dziewczyną Harrego co nie? – spytała jedna dziewczyna z klasy.

- Jeśli już musisz wiedzieć, to tak jestem. – odpowiedziałam.

- Łapa go świerzbiła na nową dziewczynę? – kiedy to usłyszałam zagotowało się we mnie.

- Co masz na myśli?

- To, że zmienia dziewczyny jak bieliznę. Chyba, że chcesz być kolejną parą bokserek w jego szafie. – parsknęła.

- Alex chodź nie warto. – ciągnęła mnie Darcy w stronę wyjścia.

- A ciebie przypadkiem łapa nie świerzbi jak komuś obciągasz? – no tak. Alex wychodzi z siebie. Wraz z Darcy zostawiłyśmy zszokowaną łazję z mojej klasy.

Wyszłyśmy ze szkoły. W oddali widziałam znudzonych chłopców. Wymieniłam się z Darcy numerami i poszłam w kierunku moich szoferów. Niektórzy się patrzyli, niektórzy się dziwili. Mi to wisiało. Kiedy mnie zobaczyli od razu dziękowali, że już jestem.

- Jak było? – spytał Harry po muśnięciu moich warg.

- Kazanie dyrektora, poznanie klasy i napakowanego nauczyciela. – stwierdziłam.

- Co to? – spytał Horan pokazując na moje kartki.

- Plan zajęć i treningów. Nie zdążyłam nawet sprawdzić. Zrobię to potem, teraz musze odreagować.

- Idziemy na lody? – spytał Lou.

- Skoczymy na chwile do mnie? Muszę rzeczy zostawić i się przebrać. – powiedziałam kiedy zajmowaliśmy miejsca w samochodzie.

- Kierunek twój dom. Już się robi. – zasalutował Tomlinson.



Pojechaliśmy do mojego domu. Szybko poleciałam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam czarne spodenki, miętową koszulkę z koronką oraz czarne, krótkie Conversy. Włosy spięłam w wysokiego kitka, grzywkę ułożyłam na swoje miejsce a usta musnęłam szminką tą co rano. Z pokoju zabrałam swojego niebieskiego IPhone’a i zbiegłam na dół. Przed wyjściem spojrzałam tylko w lustro. Chłopcy dalej siedzieli w samochodzie. Usiadłam obok Harrego.

- Co za zmiana. – zauważył Zayn.

- Czego to kobiety nie potrafią? – spytał Styles uśmiechając się w moją stronę.

- Nie znają się na piłce nożnej. – stwierdził Niall.

- O przepraszam. Ja się znam.

- Od kiedy? – spytał zdziwiony Louis, który zapalił silnik.

- Od roku jakoś. Polskiej piłki nożnej nie oglądam bo nie ma co. Wolę zagraniczną.

- Real czy Barcelona? – spytał Zayn.

- Oczywiście, że Barcelona. A do Reala chodzi się po bułki. – zaśmiałam się.



- Ale żeśmy się dobrali. Ty Barca, ja Real. Bombowe połączenie. – powiedział Harry po czym musnął mój policzek.




---------------------------------------------

Przepraszam was za takie opóźnienie. Jak tłumaczyłam, byłam na wyjeździe i nie miałam jak napisać. ;) 
Rozdział miał być wczoraj ale za późno się za niego zabrałam i usnęłam z laptopem w łóżku. 
Rozdział dłuższy tak jak obiecałam. 
Mam nadzieje, że wam się spodoba. 


NN -> 15 kom. 

PS. jak tam wam mijają wakacje? 

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 31



Ktoś złapał mnie za ręce i potrząsnął mną. Słyszałam jak ta osoba mówi moje imię.

- Alex … Alex no. Obudź się. Skarbie. – Otworzyłam oczy. Byłam w ciemnym pokoju. Obok mnie leżał Harry.

- To było straszne. – chłopak mocno mnie przytulił.

- Spokojnie, to był tylko sen. Nic się nie stało.

- To był rzeczywisty koszmar. Myślałam, że naprawdę ich straciłam. To było takie realistyczne. – dalej z oczu cisnęły mi się łzy.

- Jestem przy tobie. Spróbuj zasnąć. – pocałował mnie w czoło.

- Nie potrafie.

- Jestem tu, obok ciebie.

Czułam się przy nim bezpiecznie. Był jak mój pluszak z mieczem, który w dzieciństwie walczył z koszmarami. Stawiał czoło największym potworom. Po chwili ten obrońca już spał. Ja próbowałam. Ciągle myślałam o tym koszmarze. Wiem, że nie powinnam, ale to było takie realistyczne. Postanowiłam z samego rana zadzwonić do rodziców i się upewnić czy nic im nie jest. Musiałam mieć pewność… Po długim czasie męczarni ze swoimi myślami odpłynęłam do krainy Morfeusza.



Rano.

Podniosłam powieki. Było jasno w pokoju. Spojrzałam na zegarek – 8 rano. Harry leżał obok z głową zwróconą w przeciwną stronę. Jego ręka trzymała moją. Lekko i bez zbędnych, nerwowych ruchów wyciągnęłam swoją rękę. Nie chciałam go budzić. Wyglądał zbyt seksownie. Wstałam i zeszłam z łóżka. Chłopak przewrócił się na drugą stronę. Z toreb po wczorajszych zakupach wyciągnęłam szare spodenki z podwyższonym stanem, białą bokserkę z napisem „Free Hugs”, granatowy żakiet oraz moje nienowe, czarne vansy. Po drodze do łazienki z biurka wzięłam swój telefon. Bezszelestnie otworzyłam drzwi. Było cicho. Wszyscy spali jeszcze w swoich pokojach. Czmychłam do łazienki. Wzięłam poranny, zimny prysznic. Włosy też umyłam. Kochałam wilgotne włosy. Ogarnęłam jeszcze buźkę, maznęłam rzęsy tuszem i wyszłam. Do pokoju Harrego poszłam odłożyć rzeczy. Schodząc na dół postanowiłam zrobić chłopakom śniadanie.

Po godz 10 wszyscy już siedzieliśmy na dole i zajadaliśmy się naleśnikami.



- Ym, prawie bym zapomniała. Gdzie mój telefon? – zaczęłam szukać swojego Iphone’a.

- Tu. – Styles mi go podał. Zadzwoniłam do mamy. Wszystko u nich było w porządku. Postanowiłam towarzyszyć im w zakupach. Przy okazji skoczylibyśmy zakupić książki i przybory do szkoły.



Wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się z chłopakami i poszłam do domu. Mama ucieszyła się, że w końcu spędzę z nimi trochę czasu. No tak. Trochę się oddaliliśmy. Ale też rodzice mieli dużo pracy. Jednym zdaniem cieszyłam się, że poświęcą mi czas, a ja im. Całą rodziną wsiedliśmy do naszego auta. Na początku pojechaliśmy do księgarni zakupić dla mnie i dla Mike’a książki. Przeraziłam się ilością stron. Potem pojechaliśmy do Tesco po jedzenie i przybory. Po zakupach obładowani zeszytami, notesami i innymi duperelami wraz z Mikiem poszliśmy do auta. Rodzice poszli jeszcze na pocztę. Przez te całe zakupy czas szybko minął. Była godzina 17 kiedy byliśmy już w domu. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do pokoju. Położyłam je na biurku. Usiadłam na łóżku i zaczęłam patrzeć się na te grube książki. Taa, pojutrze już wszystko wraca do rzeczywistości – szkoła. W końcu poznam kogoś nowego. Nowi ludzie, nowe charaktery. Ale nie wierzyłam, że wakacje się już skończyły. Trzeba było to jakoś uczcić. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do największego imprezowicza. Louis odebrał po drugim sygnale. Umówiliśmy się, że imprezę zrobimy u nich. Planowany początek godz 18. Lou zapewniał mnie, że będzie inaczej jak ostatnio. Będziemy uważać. Obiecał mi to. Rozłączyliśmy się bo tata wołał nas na kolacje. W dobrych humorach spożyliśmy posiłek. Poinformowałam rodziców o imprezie, którą organizujemy. Niepewnie się zgodzili. Oczywiście musiał być warunek. Mike miał iść ze mną. W sumie sama chciałam go wziąć, więc nie był to żaden problem. Podczas kolacji wraz z bratem dowiedzieliśmy się, że podczas roku szkolnego rodzice będą mieli mniej pracy i więcej będziemy spędzać więcej czasu. Na tę nowinę ucieszyliśmy się oboje. Od 1 września możemy tworzyć normalną, szczęśliwą rodzinę. Miałam nadzieje, że tak będzie…



Po kolacji udałam się do pokoju. Zabrałam piżamę i poszłam wziąć prysznic. Ogarnęłam się i wróciłam do pomieszczenia, z którego przedtem wyszłam. Była godzina 21. Położyłam się spać. Byłam zmęczona poprzednią nocą i zakupami, które potrafią człowieka zmęczyć. Już prawie oddawałam się Morfeuszowi kiedy mój telefon się odezwał. Tak właściwie Harry wysłał esa na dobranoc. Jakie to urocze. Zwymiotuje. Dobra, żartowałam. powinnam iść spać. – pomyślałam. Życzyłam mu kolorowych snów i poszłam spać.



Następnego dnia

Obudziłam się o 10. Tego dnia promienie słoneczne mnie oślepiły. Nie zdarza się to często. Z kwaśną miną poszłam się umyć. Do imprezy zostało jeszcze jakieś 7 h. Planowałam być szybciej żeby pomóc chłopakom. Mike od momentu kiedy wyszłam z pokoju chodził uchachany. Że niby on cieszył się z imprezy czy z końca wakacji? To do niego nie podobne. Zawsze marudził dlaczego wakacje się tak szybko skończyły. Może ja o czymś nie wiem? Wyduszę to od niego przy jakiejś najbliższej okazji. Po Ogarnięciu się wróciłam do pokoju po telefon. Odczytałam wiadomość od Dani. Wpadnie do mnie o 16 żeby się wystroić. No tak. Oddałam się jej całkowicie jeżeli chodzi o mój wygląd. No trudno. Jakoś to przeżyję. Zeszłam na dół na śniadanie. Mama postanowiła nam zrobić owsiankę z truskawkami. Mmm. Truskawki. Byłam cała happy. Po wspólnym śniadaniu postanowiłam sprawdzić twitter’a, facebook’a i inne pierdoły. Przewijając jakieś denne strony plotkarskie natrafiłam na zdjęcie Zayna i jakiejś dziewczyny. Ta dziewczyna miała blond włosy, chude nogi. Czego chcieć więcej. Nagłówek tej strony brzmiał „Zayn i Perrie razem?” Postanowiłam podpytać chłopaka na imprezie. Zamknęłam laptopa ponieważ mama zawołała mnie z dołu. Prędko do niej poszłam.

- Tak mamo?

- Alex, skoczysz mi do sklepu? Tu masz listę rzeczy. – podała mi kartkę.

- Okej… A mamo?

- Tak?

- Wiem, że jutro jest pierwszy dzień w szkole i w ogóle, ale mogę przenocować u chłopców? Nie będę przecież wracała sama w nocy. – zrobiłam oczy ze Shrek’a.

- Dobrze, ale jutro masz być w szkole. – uściskałam mocno mamę.

Wzięłam torbę na zakupy i poszłam do sklepu. Lista nie była długa więc nie musiałam się męczyć z targaniem tego do domu. Nie zwróciłam uwagi na to jak czas szybko zleciał.

Była godzina 15.30. Mama szykowała obiad, tata ogarniał papiery do pracy a brat rozmawiał przez telefon. Po jakiś 10 min mama zawołała nas na posiłek. Nie wypuściłaby mnie z domu gdybym nie zjadła obiadu. Tata oczywiście udzielił kazanie jak mam się zachowywać na imprezie. Bratu też coś nagadał. Wszyscy się śmialiśmy. Kiedy zaniosłam talerz do zlewu zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Cześć Dani.

- Cześć Alex – dziewczyna ucałowała mój policzek.

Poszłyśmy na górę. Przyjaciółka przyniosła dla nas dwa zestawy. Mój był prześliczny. Dani też nieziemsko wyglądała. Jeżeli chodzi o włosy postawiłyśmy obie na loki. Z makijażem też nie chciałyśmy przesadzić. Ja nałożyłam tylko róż, tusz do rzęs i pomadkę. Gotowe byłyśmy o 16.50. No tak, jak to kobiety. Spakowałam rzeczy na noc i na rozpoczęcie roku. Wzięłam torbę i wyszłyśmy z pokoju. Mike czekał już na nas. Rodzice życzyli nam udanej zabawy. W trójkę u chłopaków byliśmy o 17.10. Zdążyli już przygotować dom. Wszystko wyglądało świetnie.

Godzina 18.00

Wszyscy goście byli już na imprezie. W tłumie znalazłam Zayna z Pierre. Podeszłam do nich. Para czule się obejmowała.

- Zayn, może byś mnie przedstawił? – spytałam z uśmiechem.

- Alex to jest moja dziewczyna Perrie, Perrie to jest moja przyjaciółka Alex. – uścisnęłyśmy sobie dłonie.

Chwilę sobie porozmawialiśmy. Pierre okazała się miłą dziewczyną. Dowiedziałam się, że śpiewa w zespole ze swoimi trzema przyjaciółkami. Dobrali się idealnie. Jeden śpiewa druga śpiewa. Para wyśpiewana. Po rozmowie porwał mnie Harry. Weszliśmy między tańczące pary. Tańczyliśmy do piosenki „Lego House” Ed’a Sheeran’a. Piękna piosenka.

Na koniec imprezy Dj Malik zapodał piosenkę z ich nowej płyty – Summer Love. Oczywiście tańczyłam z Harrym. Tytuł odniósł się do naszych wakacji.

- Kocham cię. – powiedział brunet.

- Ja ciebie też. – musnął moje usta.

Jak mogę podsumować wakacje i nowe życie w Londynie? Moje życie się zmieniło o 360 stopni. Dobra przesadziłam. 180 stopni. Z resztą nie ważne. Jest cudownie. Na rodzinę nie narzekam, na chłopaków nie narzekam, na Styles’a też nie. Ale podsumowałam. Spełniły się moje marzenia. Mieszkamy w Londynie, poznałam najcudowniejszych przyjaciół pod słońcem, chociaż nasze kochane słoneczko w Londynie nie rozpieszcza za często. Ale nie narzekajmy. Z Julią jakoś nie utrzymuję kontaktu. Nie wiem co się z tą dziewczyną dzieje. Może znalazła inną przyjaciółkę? Życzę jej udanego roku szkolnego. Dobra. Kocham to miasto, kocham swoją rodzinę, przyjaciół i chłopaka. Cieszę się, że tu przyjechałam. Gdyby nie to, to teraz bym się nudziła w domu.

Jak wyobrażam sobie szkołę? Dużo treningów. Tego mi brakuje. Brakuje mi wylewania potu, obdartych kolan czy też tych emocji i atmosfery, która towarzyszy mi na boisku. Pewnie zanudzam.



Wakacje dobiegają końca. Teraz wracamy do nowej szkoły, nowych problemów, nowych chwil itd.




----------------------------------------------------------------

No i wakacje dobiegły końca w opowiadaniu. Teraz zaczną się nowe problemy, nowi znajomi, nowe chwile. 
Mam nadzieje, że nie rozczarowałam was "śmiercią" rodziców. Tak mnie jakoś podkusiło żeby tak napisać.
Piszcie co sądzicie.! 


NN - > 15 komentarzy. 

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 30



- Już po niego idę. – poszłam po Liama. On z nich jest najbardziej spokojny i zrównoważony. – Liam, policja za drzwiami.

- Yyyyy … okej. Mam nadzieje, że wy czegoś nie wskóraliście. – zwrócił się do zdziwionych sytuacją chłopców. Poszłam za brunetem.

- Tak, w czym mogę pomóc? – spytał policjantów.

- Mamy doniesienie o zakłócaniu spokoju. Sąsiedzi się skarżą na państwa. – powiedział wyższy policjant z czapką. – możemy sprawdzić czy wszystko jest w porządku?

- Tak, proszę. – Liam zaprosił policjantów do środka.

Panowie rozejrzeli się po salonie gdzie cała banda siedziała na podłodze w kółku z butelką na środku.

- Co tu się dzieje? – spytał policjant.

- Panowie znają taką grę, która nazywa się butelka? – zadał pytanie Harry podnosząc butelkę.

- Miłej zabawy i grzecznie mi tu bo chyba nie chcecie zobaczyć nas jeszcze raz. – wyższy policjant zaśmiał się wychodząc z domu.

- Dobranoc panom. – powiedziałam zamykając za nimi drzwi. Kiedy to zrobiłam Liam spojrzał się na mnie pytająco. Poszliśmy do salonu gdzie czekała na nas reszta.

- My zakłócamy porządek? Od kiedy? Co to w ogóle za sąsiedzi, przecież my grzeczni jesteśmy – zadawał pytanie po pytaniu Horan.

- Chyba jak śpicie. – odpowiedziałam.

- Jak z Alex do was przyszłyśmy to był chaos. – stwierdziła Dani.

- Dobra, bo ja się tu nudzę już. Pogadamy o tym jutro, a teraz gramy. – powiedział Harry kładąc butelkę na ziemi.

- Ja kręcę. – powiedział blondyn. – wszyscy się zgodzili. Wziął butelkę do ręki i nią zakręcił. Całkiem długo się kręciła. Wypadło na mnie.

- Pytanie czy wyzwanie?

- Wyzwanie.

- Zjedz kwaśnego żelka z majonezem.

- Oh God. Ide po majonez. – Poszłam do kuchni. Wyciągnęłam słoik i wróciłam tam skąd przyszłam. Wzięłam żelka, zamoczyłam go w majonezie. Na początku się troche wahałam. Ludzie oczywiście mnie pośpieszali i dopingowali. Pomodliłam się i zjadłam. Ukazał się grymas na mojej buzi. Wszyscy zaczęli się śmiać.

- Zjadłam.

- Pokaż. – otworzyłam buzię. Niall potwierdził, że zdanie zostało wykonane. Teraz była moja kolej. Wzięłam butelkę i zapracowałam nadgarstkiem. Wypadło na Zayna. Mulat też wziął wyzwanie.

- Weź do ręki lusterko i poflirtuj ze swoim odbiciem. – wpadłam na pierwszy lepszy pomysł. Po chwili oglądaliśmy Zayna wykonującego zadanie. Muszę przyznać, że całkiem nieźle mu to wyszło. Mimo, że nie mógł powstrzymywać śmiechu. Kolejna runda należała do Liama. Brunet wziął pytanie. Zayn spytał się go ile jest z Dani. Chyba wszyscy chcieliśmy to wiedzieć. Odpowiedział na pytanie. Są ze sobą 3 miesiące. Niedługo to i nam strzeli rocznica – miesiąc. Wracając do gry. Pograliśmy jeszcze jakieś 15 min po czym zadzwonił mój telefon – mama. Uciekłam z telefonem do kuchni.

- Halo?

- Gdzie ty się podziewasz? Wiesz która jest godzina?

- Nie zwracałam uwagi. Oświecisz mnie?

- 23.

- Mamoooo. Mogę zostać u chłopców? – powiedziałam błagalnym głosem.



Skończyłam rozmowę z mamą kiedy ktoś za mną objął mnie w tali. Ten ktoś. Ten ktoś to mój chłopak. Odwróciłam się do niego przodem. Ten od razu wpił mi się w usta i położył swoje ręce na moich boczkach.

- Kotku, śpisz dziś u mnie. – powiedział kiedy przerwał pocałunek.

- To stwierdzenie czy pytanie?

- Stwierdzenie – powtórzył całusa.

- Mam inne wyjście?

- Nie.

- mhm … - teraz ja go pocałowałam.

- Możesz?

- Mogę. – zaczął mnie całować po szyi.

- Harry, nie tu.

- Jak nie tu to idziemy do sypialni.

- Nie miałam tego na myśli – chłopak posmutniał.

- Ops, przepraszam. – powiedziała śmiejąca się Dani.

- Nic się nie stało. – odpowiedziałam z uśmiechem.

- Chciałam się spytać czy zostajesz.

- Tak zostaje. My już pójdziemy na górę. – złapałam Hazzę za rękę.

- Już późno, dobranoc gołąbeczki.

- Dobranoc – odpowiedzieliśmy jednocześnie.

- Dobranoc chłopcy – trzymając Harrego za rękę powiedziałam do chłopców.

- Szalonej nocy. – krzyknął Louis. Ja tylko pokręciłam oczami.

- Ja przynajmniej mam z kim. – dodał Harry na odgryzienie.

- Później się z tobą policzę – dodał Lou



Poszliśmy na górę. Praktycznie odkąd znam tych głupków, czyli jakieś dwa miesiące to nigdy nie byłam w ich pokojach. Zaliczyłam tylko łazienkę. Eh, śmieszne wspomnienie. Pamiętacie? Dobra nevermind. Harry otworzył mi drzwi zapraszając do swojego przytulnego pokoju. Ściany były pomalowane w szaro-białych barwach. Jasne panele, na których leżał kremowy dywan. Ogólnie pokój był duży. Większy od mojego. Przy ścianie po lewej stronie pod oknem znajdowało się średniej wielkości łóżko z czarną pościelą i białymi poduszkami. Naprzeciwko łóżka było jasne biurko, MacBook, szara lampa, książki oraz pudełko z długopisami itp. Nad biurkiem powieszone były jego zdjęcia. A to z rodziną, a to z chłopakami. Naszego zdjęcia jeszcze nie było. Jakoś nie mieliśmy okazji zrobić. Oparłam się rękoma o blat biurka żeby bardziej przyjrzeć się zdjęciom. Po chwili poczułam jak ręce Harrego oplatają mój brzuch, czułam jego oddech na swojej wrażliwej szyi. Przeszły mnie dreszcze.

- Harry? – odwróciłam się do niego.

- hm?

- Dasz mi jakąś bluzkę bo nie mam piżamy.

- Nie potrzebna ci. – powiedział swoim zachrypniętym głosem.

- Styles, wiem, że masz sprośne myśli ale jest już późno i jestem zmęczona.

- Okej.



Chłopak pocałował mnie i poszedł do swojej szafy, z której wyciągnął dużą niebieską koszulkę z Nike. Kiedy mi ją dał od razu popędziłam do łazienki. Przy okazji jeszcze się ogarnęłam. Zegar w łazience wskazywał północ. Ziewnęłam. Poszłam do pokoju Harrego. W pokoju było ciemno. Ledwo widziałam gdzie idę. Powoli i po cichutku szukałam łóżka. Rękami złapałam kołdrę. Styles ze śmiechem wrzucił mnie na materac.

- Eeeeej. Hahaha. – zaśmiałam się.

- Kocham cię wiesz?

- Kocham cie wiesz? – powtórzyłam.

- Kolorowych snów – musnął moje usta.

- Dobranoc. – wtuliłam się w jego tors. Usnęłam.



Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek – 10 rano. Harry patrzył coś na komputerze. Uśmiechnęłam się na jego widok. Wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół. Chłopcy grasowali w salonie, a Dani szykowała obiad. To było dziwne. Nikt się do mnie nie odzywał. Jakbym była niewidzialna. Może stwierdzili że nie będą mnie denerwować? W sumie nie było powodu.
Z wieszaka wzięłam bluzę Harego i wyszłam na zewnątrz. Było słonecznie. Poszłam przejść się do parku. Wszędzie biegały dzieci, a rodzice za nimi. To było śmieszne. Nagle poczułam wibracje.

- Halo?

- Panna Alex?

- Przy telefonie.

- Mam dla pani złą wiadomość.

- A co się stało.

- Musi pani przyjechać do szpitala. Pani rodzice i brat mieli wypadek. Nie żyją.



Telefon wypadł mi z ręki. Nie mogłam stracić najważniejszych osób w moim życiu. Tak wszystko nagle się stało. Cała zalałam się płaczem. Upadłam na ziemie. Ktoś złapał mnie za ręce.





-----------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo. Nie spodziewałam się nagłego napływu komentarzy oraz czytelników. 
Dziękuję wam bardzo ! ; * 
Powiem tyle, że zmieniłam trochę plany. 
Rozdział mi się nawet podoba. Piszcie co sądzicie. 



NN -> 15 komentarzy 







poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 29



Kolejne minuty spędzaliśmy we troje siedząc i rozmawiając. Pogoda była cudowna. Błękitne niebo, ciepły, lekki wiatr. Nastroje przechodniów jak najbardziej okej. Dzieci roześmiane na placu zabaw i rodzice organizujący pikniki rodzinne. Takie życie. Takie ich cudowne życie. Dzieci bez zmartwień, rodzice szczęśliwi wolnym dniem od pracy. A my? A my musimy chodzić do szkoły, kształcić się, potem znaleźć pracę. Kiedyś i na nas przyjdzie pora siedzieć z dziećmi w parku i delektować się chwilą wolnego. Jednym zdaniem : szczęścia nikt im nie odbierze. A my jesteśmy szczęśliwi? Znając mnie i moje skoki nastroju to jest nie do opisania. W sumie? Czego chcieć więcej? Mam kochającą się rodzinę, grupkę wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka. Tego pewnie w Polsce bym nie miała. A może? Co by było gdybym została? Pewnie miałabym szare, nudne życie. Ale nie ma co gdybać. Trzeba cieszyć się chwilą, teraźniejszością i tym, że ktoś do mnie znowu dzwoni. Z kieszeni szarych spodni wyciągnęłam niebieskiego Iphone’a. Na wyświetlaczu pojawił się jakiś obcy numer. Zakończyłam połączenie. Nie chciałam żeby ktoś obcy przerywał tą cudowną chwile.

- Miło było, ale muszę już wracać. – powiedział Max spoglądający na swój telefon.

- W takim razie my pójdziemy do galerii. – postanowiła Dani.

- Musimy? – spytałam dziewczyny.

- Tak, musisz przy Harrym wyglądać bombowo. Przy reszcie też. – powiedziała z uśmiechem.

- Dzięki. – odpowiedziałam wytykając język w jej stronę.

- To wtedy miłych zakupów. – powiedział Max przytulając nas po kolei.



Po drodze do galerii wpadłyśmy do Sturbucks po dwa duże kubki czekolady z karmelem. Tak na osłodę zakupów. Po 20 min drogi w końcu weszłyśmy do dużej galerii w centrum Londynu. Od przyjazdu praktycznie nigdy tu nie byłam. Cały budynek był przeogromny. Wszystkie rzeczy, ściany, podłogi w jasnych i stonowanych kolorach. Gdzie nie gdzie duże donice z kwiatami. Może to były małe drzewa? Kto wie. Na roślinach się nie znam. Chyba, że te podstawowe, takie łatwe do rozróżnienia. Galeria miała 3 piętra. Wraz z Dani postanowiłyśmy zacząć od góry. Na trzecim piętrze był sklep sportowy, jakiś duży supermarket oraz sklepy z rzeczami dla dzieci. Zaczęłyśmy od sportowego. Generalnie nie miałyśmy żadnego celu, żeby coś kupić. Pomyślałam, że popatrzę na buty sportowe. W końcu idę na profil sportowy, a moje obecne buty nie są w najlepszym stanie. Wchodząc do sklepu od razu się rozdzieliłyśmy. Dani poszła na ubrania sportowe, a ja na stoisko z Nike. Przebierałam, przebierałam w tych butach, aż znalazłam piękne biało-fioletowe piękności. Od razu musiałam je mieć. Wzięłam swój rozmiar i poszłam szukać Dani. Dani wybrała niebieską bluzę Adidasa. Z uśmiechem zapłaciłyśmy za rzeczy i wyszłyśmy ze sklepu. Postanowiłyśmy przejść na drugie piętro. Zaczęłyśmy od sklepu z biżuterią. Niestety nic dla siebie ciekawego nie znalazłyśmy. Po drodze do H&M wskoczyłyśmy do Primark’a. Przy wejściu każda poszła w inną stronę. Ja postanowiłam poprzebierać w sukienkach. Trzeba było coś znaleźć na rozpoczęcie roku oraz parę innych dupereli na odświeżenie mojej garderoby. Szukałam i szukałam, ale nie mogłam znaleźć. Po jakiś 15 min przybiegła do mnie Dani ze stertą ubrań. Dziewczyna od razu pociągnęła mnie do szatni. Oczywiście wybrałyśmy ostatnią żeby nikt nam nie przeszkadzał.

- No dalej, ubieraj to … to … i to. I za minutę widzę cię ubrana. – rozkazała przyjaciółka.

Posłuszne ubrałam na siebie spodnie w pionowe, czarno-białe paski, białą koszulę i łososiową marynarkę. Spojrzałam w lustro. Eh. Nie jest źle. Wyszłam.

- No proszę. Ale ty masz długie nogi … Obróć się. Ale seksowny tyłeczek. Bierzemy. – powiedziała z uśmiechem Dani.

- Na pewno ? – spytałam niepewna.

- Ależ oczywiście, Harry się tobie nie oprze. – przyjaciółka od razu zagoniła mnie to szatni i wybrała inny zestaw.



Po godzinie, dwóch byłam już zmęczona. Wraz z Dani wybrałyśmy po 10 zestawów dla każdej. Trochę moje pieniądze na karcie zmalały. No ale jak trzeba to trzeba. Za wszystko zapłaciłyśmy. Dani powiedziała żebym od razu się przebrała w ten pierwszy zestaw. Zgodziłam się.

Była godzina 18 gdy wracałyśmy do domu chłopaków. Po drodze zadzwoniłam do mamy z zapytaniem czy mogę przenocować u Harrego. Oczywiście mama zadawała mi tysiąc pytań odnośnie czy sobie poradzimy, czy mamy jedzenie i żebym nie zrobiła czegoś głupiego. Danielle idąca obok mnie ciągle się z tego śmiała. Zapewniłam mamę, że wszystko będzie w porządku. Zgodziła się.



Gdy weszłam do domu, chłopcy już tam czekali. Harry trzasnął Louisa, Louis kopnął Liama, Niall rzucił w Harrego ciastem, Liam wylał sok na włosy Zayna, Zayn uderzył Louisa, Liam popchnął NIalla, Harry zaczął się z niego śmiać, Horan uderzył Zayna piłką, choć celował w Harrego, a Liam wziął do ręki pogrzebacz do kominka.
- Ejj! - krzyknęłam. Nic. Nadal się tłukli.

- Chłopaki mordy w dupy ! - wrzasnęła Dan. Od razu zamilkli. Stanęli w ruchu. Harry miał zamiar trzasnąć Louisa, Niall celował w Zayna czekoladowym tortem, Liam trzymając pogrzebacz zaraz miał przywalić Niallowi. Wyglądali prześmiesznie.

- Co wy tu robicie? - spytałam.

- My właśnie.. Eee.. - zaczął Harry.

- Liam połóż ten pogrzebacz. - powiedziała pół przerażona Dani. Chłopak posłusznie wykonał polecenie.

- Bo Niall ukradł mi jedzenie, to ja wrzuciłem jego frytki do śmietnika, Liam zaczął nas uspokajać i dostał od Nialla w oko, przez co ma takie sine i... Zayn uderzył Nialla, Liam mu pomógł i Louis chciał odciągnąć Zayna od niego i... Jakoś tak zaczęła się bójka. Jedzenie też poszło w ruch. - wytłumaczył Harry. Stałam z miną jakbym mówiła: "Serio? Oh serio?". Zawiesiłam się..

- Zachowujecie się jak dzieci. Harry nie wiesz, że z Niallem w kwestii jedzenia jest nie warto zaczynać? – zwróciłam się do niego.

- On mi kiedyś chciał rękę odgryźć ! - odpowiedział za niego Malik.

- Jesteście dziwni. - mruknęłam.

- Tak odbiegając od tematu, co Danielle zrobiła z moją dziewczyną? – spytał zdziwiony Harry.

- Ubrałam ją po prostu.

- Ta. A moja karta do bankomatu już odmawia użytkowania.

- Przesadzasz. To było konieczne.

- To ja moją nową dziewczynę zabieram. – Powiedział Harry po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Pod drodze słyszałam słowa Dani : a nie mówiłam. Styles położył mnie na łóżku i zdjął ze mnie nowo zakupioną, łososiową marynarkę. Styles mruczał mi do ucha jakieś słodkie słówka, co chwilę całując mnie prosto w usta. Po dwóch minutach jego pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe. Jego ręce spoczywały pod koszulą na mojej talii, a ciepłe usta nachalnie żądały moich. Coraz to bardziej Harry ściskał swoje ręce. I nam przerwano.

- Wołałem was na kolacje. – powiedział wchodzący do pokoju bez pukania Louis. Oboje z Harrym się zaśmialiśmy.

- Tomlinson, puka się do drzwi. – powiedział zły Harry.

- Oj tam. Nie chce jeszcze zostać wujkiem. Jestem na to za młody i zbyt seksowny. – za te słowa Lou dostał poduszką.

- Chodźcie na dół a nie tu się kopulujecie gołąbeczki. – powiedział z uśmiechem wychodząc z pokoju.

Harry w dalszym ciągu przygniatał mnie swoim ciałem. Przeniosłam swoje ręce z jego pleców na szyję chłopaka, ten natomiast popatrzył głęboko w moje zielone oczy.

- Głodna jestem. – powiedziałam na rozluźnienie. Uśmiechy pojawiły się na naszych twarzach. Styles ostatni raz pocałował mnie w usta i mocno przytulił. Wstaliśmy i ogarnęliśmy się. Ja ponownie założyłam marynarkę, a Harry koszulkę, którą miał wcześniej, po czym splótł nasze ręce i zeszliśmy na dół.

- Zgłodniałam. – powiedziałam siadając przy stole.

- Od tych igraszek pewnie. – dorzucił Lou.

- A co? Zazdrosny? – powiedziałam żartobliwie.

- Hahahaha, chciałabyś. – zaśmiał się Tomlinson.

- Hahahaha, nie. – odpowiedziałam mu tym samym.

- Co jemy? – spytał jak zawsze głodny Horan.

- Macie tu sałatkę grecką, rybę z sosem i resztę. – oznajmiła Dani kładąc dwa talerze jedzenia na stole.

- No chyba nie? Jak my mamy się tym najeść? – spytał zażenowany blondyn.

- Ktoś tu musi trzymać was w formie. Niedługo to będziecie jak słonie.

- No tu już jeden słoń jest. – powiedziałam kiwając głową w stronę Hazzy.

- No ej. – obraził się.

- Na ej to staje pociąg. – rzuciłam tekstem mojej babci z Polski.

- A na a to mi też coś staje. – zrobiłam wielkie oczy. Nie chciałam tego komentować. Zboczone myśli chłopaków czasem mnie przerażały.

- Harry, proszę cie, swoje pragnienia zostaw dla siebie. Smacznego. – powiedziałam. Reszta się śmiała. No jakżeby inaczej.

Po skończonym posiłku w miłej i radosnej atmosferze, wszyscy zabraliśmy się za sprzątanie. Niektórzy marudzili, np. Harry.

- Po co ci ta butelka Zayn? – spytałam mulata.

- Pomyślałem że możemy zagrać w butelkę, a nie oglądać po raz kolejny filmy.

Przygotowaliśmy napoje i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy w kółku. Postanowiłam usiąść naprzeciwko Styles’a. Tak dla zabawy jakbym go wylosowała. Pierwszy kręcił Horan. Niestety przerwano nam dzwonkiem do drzwi. Poszłam otworzyć.

- Dobry wieczór. Pani jest właścicielem tego lokalu ?

- Dobry wieczór, nie a w jakiej sprawie?

- Możemy porozmawiać z właścicielem? – spytał wyższy policjant.



----------------------------------------------------

Okej, po namowie Alicji, dodałam nowy rozdział. Nawet mi się podoba, co się często nie zdarza.
U góry po lewej stronie macie ankietę. PROSZĘ o oddanie głosu. chcę wiedzieć kto co robi ;>
Będę wiedziała na czym stoję. Od razu napisze, że dalsze pisanie opowiadania zależy od ankiety więc spinajcie tyłeczki i głosujcie, jeżeli chcecie aby ten blog dalej był prowadzony. 


+ 10 KOMENTARZY i będzie następny . 

środa, 3 lipca 2013

Ważne INFO !

Dobra. Zacznę od tego, że chcę zakończyć bloga.
Kiedyś pod każdym rozdziałem było około 15 komentarzy. A teraz? Czy to dla was tak wiele? Ja staram się pisać szybko i dłuższe rozdziały, ale widocznie was to nie obchodzi ile pracy i czasu w to wkładam. Nawet nie obchodzi was to, że proszę o te parę komentarzy żeby wiedzieć, że ktoś to jeszcze w ogóle czyta.
Czytelnicy powinni motywować, prawda? Ja z waszej strony tego nie widzę. 
Jeżeli wam się blog nie podoba to czemu nie piszecie tego w komentarzu ? Zmieniłabym coś. Ja też mogę się od was czegoś nauczyć, bo akurat w pisaniu nie jestem dobra. 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

chyba to mogę od was wymagać. to nie jest dużo.  

Jeżeli chcecie zakończenia bloga możecie powiedzieć, napisze dla was epilog i będzie po sprawie. koniec moich starań i koniec waszych komentarzy. 

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 28



- Alex co się stało? – spytał Harry.

- Mike zapomniał kluczy do domu, a rodzice w pracy. Wysłałam mu esa z adresem. Już myślałam, że coś się stało.

- Weź nas nie strasz, okej? – powiedział Lou.

- To nie moja wina. – odpowiedziałam.

- Dobra ćśiiii, oglądamy. – uciszał nas Liam.



Zaczęliśmy oglądać film „Intruz”. Horan oczywiście musiał latać po jedzenie, bo inaczej to byłoby nie możliwe. Uznalibyśmy, że byłby chory albo coś w tym rodzaju. Na początku trochę nie skumałam o co chodziło, a pod koniec oczywiście musiałam się rozryczeć. Dani też. W między czasie Mike wpadł po klucze, tak jak mówił. Po dwugodzinnym filmie nastała 21. Na dworze było ciemno, więc pora była się zbierać.

- Muszę już iść. – powiedziałam wstając z kanapy.

- Tak ja też. – dołączyła do mnie Danielle.

- Może chcecie zostać? – zaproponował Malik.

- Nie dzięki, muszę jutro wcześnie wstać, bo chciałabym rozejrzeć się za szkołą. Za tydzień koniec wakacji. – odpowiedziałam.

- Jak chcesz mogę ci pomóc. – zaoferowała Dani.

- Zdzwonimy się. To ja już pójdę. – zabrałam bluzę z kanapy i udałam się w kierunku wyjścia.

- Odprowadzę cię. – powiedział Harry.

- Okej, cześć wszystkim i dobranoc! – krzyknęłam.

- Dobranoc. – odpowiedzieli.



Wieczór był nadzwyczaj ciepły, co nie zdarza się często. Wychodząc z domu Harry splótł nasze ręce. Lubiłam jak to robił. Uśmiechnęliśmy się do siebie i skierowaliśmy się w kierunku mojego domu.

- Alex ?

- Słucham …

- Cieszę się, że znowu jesteśmy razem. – powiedział ściskając mocniej moją rękę.

- Tak ja też.

- Myślałaś już nad szkołą? – po chwili spytał zmieniając temat.

- Nie, znaczy kolega Mike’a zaoferował mi szkołę do której chodzi. Wydaję mi się całkiem niezła patrząc na profile.

- A na co byś chciała zdawać?

- Profil sportowy z naciskiem na siatkówkę. Muszę się jeszcze Max’a spytać czy przed przyjęciem są jakieś egzaminy sprawnościowe czy coś w tym stylu.

- Max tam chodzi? – spytał szybko.

- Tak. Nie mów mi, że będziesz zazdrosny. – spojrzałam na niego spod łba.

- O ciebie zawsze. – Harry objął mnie w pasie i wpił mi się w usta.

Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już przy domu. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę.

- Muszę już iść. Do zobaczenia jutro ? – spytałam.

- Owszem. Cześć skarbie. – ostatni raz mnie pocałował.



Była godzina 23 kiedy umyta położyłam się do łóżka. Na początku nie mogłam zasnąć. Postanowiłam wejść na twittera. Wzięłam swojego białego Mac’a i położyłam go na kolana. Odpaliłam. Na wyświetlaczu monitora widniało moje wspólne zdjęcie z Julią. Uśmiechnęłam się do siebie. Przypomniało mi się, że Julka miała przyjechać do Londynu pod koniec wakacji. Akurat takowy się zbliża. Kiedy weszłam na TT od razu do niej napisałam. Wiem, że lepiej byłoby zadzwonić, ale nie chciałam jej przeszkadzać. W sumie powinnam jej powiedzieć, że wróciłam do Harrego. Wiedziała, że prędzej czy później do niego wrócę. Za dobrze mnie znała. Wyłączyłam laptopa i odstawiłam go na biurko, ponieważ zmorzył mnie sen. Od razu przykryłam się kołdrą i poszłam spać.



Następnego dnia rano.



- Alex! – usłyszałam budzący krzyk mamy z korytarza. Szybko wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi.

- Co się stało? – spytałam zamulona.

- Jest godzina 11, a na dole czeka na ciebie jakiś chłopak.

- Przekaż mu, że zaraz zejdę.

- Z nikim się dzisiaj nie umawiałam. Może to Harry? Niee. Dawno by do mnie przyszedł.- pomyślałam

Wyciągnęłam z szafy jasne, obcisłe rurki i delikatną bluzkę na krótki rękaw, która z tyłu miała delikatnie prześwitujący materiał. Udałam się do łazienki, by wziąć poranny prysznic. Odkręciłam zawór z ciepłą wodą i pozwoliłam jej spłynąć po moim ciele. W wyniku czego przeszedł je przyjemny dreszcz. Gdy poczułam się odświeżona od razu wyszłam i zakryłam się ręcznikiem. Nabalsamowałam ciało i ubrałam się w przygotowane ubrania. Zrobiłam lekki make-up i wróciłam do pokoju. Wysprzątałam trochę w nim. Wszystko to zajęło mi tylko pół godziny, więc byłam dumna z siebie, że nie dłużej. Wsunęłam na nogi swoje czarne converse i zeszłam Wychodząc z pokoju zabrałam z szafy telefon. Kiedy schodziłam schodami zobaczyłam przy stole siedzącego Max’a.

- Co tu robisz? – spytałam zdziwiona.

- Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy wspominałaś coś o szkole i pomyślałem, że ci pomogę. – uśmiechnął się.

- Miałam do ciebie dzwonić dzisiaj. Czytasz mi normalnie w myślach chłopie.

- Harry nie będzie zazdrosny? – spytał.

- On nie ma nic do gadania. Mamo my już idziemy. – zwróciłam się do rodzicielki.

- A śniadanie?

- Zjem na mieście. – pocałowałam mamę w policzek. Kiedy wychodziliśmy z wieszaka zabrałam bluzę brata.

-Max?

- Tak?

-Od czego zaczniemy? - odpowiedziałam mu pytaniem.

-Pójdziemy najpierw może do mojej szkoły, tam, gdzie chciałaś. Liceum ogólnokształcące imieniem Paula McCartney'a.

-Już mi się podoba. Jeszcze muszę tylko się skontaktować z Dan, też chciała pomóc. 

-Dan? - spytał zdziwiony.

-No Danielle, bystrzaku. Dziewczyna Liam’a jakbyś nie wiedział. W sumie to skąd mógłbyś wiedzieć. - uśmiechnęłam się



Po drodze zadzwoniłam do Danielle. Mieliśmy spotkać się na placu przy Big Benie. Przyjechała samochodem, więc nas podrzuciła na miejsce. Jeśli chodzi o sam budynek, to robił wrażenie, zdecydowanie. Była ogromna. Od razu przypadła mi do gustu, jeśli chodzi o samą architekturę i wygląd.
Weszliśmy do środka, a tam był wywieszony duży napis: "Witamy Nowicjuszy!". Najwidoczniej, były dni otwarte w szkole.
Razem z Max’em i Dani trochę się rozejrzeliśmy. To po klasach, to po dziedzińcu i zewnętrznej stronie szkoły. Oczywiście pierwsze co musiałam obejrzeć była sala gimnastyczna oraz boisko za budynkiem. Podczas wycieczki Ruther trochę opowiedział mi o szkolnej historii. Dowiedziałam się też, że chodzą do tej szkoły różne elity, co chyba nie jest żadną nowością. 

-I jak? Podoba się? - spytał po chwili. 

- Jest lepiej niż myślałam. Wzięłam papiery ze sobą. 

-To dobrze, bo już niewiele czasu zostało. - skomentowała Peazer. 

Miała rację. Lepiej późno niż wcale.
Tak zrobiłam. Lecz nie tylko ja składałam podanie, było jeszcze wielu innych uczniów. Dykrektor, po przeczytaniu mojego CV i rozmowie ze mną, zapisał mnie do klasy sportowej, tak jak sobie życzyłam i powiedział, że jak najbardziej jest możliwość przyjęcia mnie. Wydawało mi się, że szukanie szkoły będzie bardzo trudne, bo w Londynie jest ich całkiem sporo. Ale skoro trafiła się taka świetna okazja, to czemu nie.

Po całych dwóch godzinach wybraliśmy się na zdrowy spacer, a później Max zaprosił mnie i Danielle na lody.

Siadając ze słodyczą w dłoni na ławkę poczułam wibrowanie telefonu.

- Tak?

- Cześć Alex, Dani jest z tobą może? – spytał zdenerwowany Liam.

- Jasne, a co?

- Bo nie odbiera ode mnie telefonów.

- Dobra powiem jej. Pa. – odłożyłam słuchawkę.

-Dani, czemu nie odbierasz telefonu? Liam się martwi. – zwróciłam się do niej.

- A dzwonił? Nie słyszłam.

- Nie możesz tak chłopaka stresować Danielle. – zaśmialiśmy się.

- Bardzo śmieszne. To wina telefonu, że nie dzwonił.

- Ciekawe czy Harry ma to samo.

- Zadzwoń do niego – zaproponował Max.

- Jak kocha to poczeka. Mi się nigdzie nie śpieszy. – uśmiechnęłam się do obojga.



----------------------------------------------------

No i mamy kolejny rozdział. Przepraszam, że musiałyście tak długo czekać ale jest koniec roku co za tym idą poprawy, sprawdziany i nauka, a w między czasie też nie miałam weny.

Dziękuję ogromnie za pomoc mojej kochanej Alicji z bloga -> KLIK! Gdyby nie Ty to by ten rozdział nigdy nie powstał.

Mam nadzieje, że wam się spodoba. Teraz rozdziały będą częściej się pojawiały bo poprawy mam już za sobą. I to też zależy od was jak wyrobicie się z komentarzami.

10 komentarzy a pojawi się nowy. ! Ciao !

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 27



W progu stała dziewczyna o brązowych, kręconych włosach. Była ubrana w czarne rurki, białą koszule i czerwoną marynarkę. Jej kolor skóry był trochę przyciemniony. Była po prostu idealna. Liam złapał ją za rękę i podszedł do nas.

- Ekipa, to jest Danielle, Danielle to moi przyjaciele. Harry jego dziewczyna Alex, Louis, Niall i … Gdzie Zayn?

- Zayn jest w łazience, zaraz przyjdzie. Miło nam cie poznać. Alex – wyciągnęłam rękę w stronę dziewczyny. Ta serdecznie ją uściskała.

- Liam, nie pamiętam żebyś się nam chwalił dziewczyną. – Louis przyjął pozę myśliciela. Wyglądało to dosyć śmiesznie.

- A ja nie pamiętam kiedy ty coś pamiętałeś. – odgryzł mu się Liam.

- Dajcie spokój panowie. – dołączył do nas Zayn. – Będziemy tu tak stali i się gryźli czy idziemy?

- Idziemy. - stwierdziłam.

Uśmiechnięci wyszliśmy z domu. Dobrze zamknęłam za sobą drzwi. Na stole w kuchni zostawiłam list w razie jakby, któryś z domowników wrócił wcześniej. Dużą grupą udaliśmy się w stronę miasta. Ja z Danielle od razu się polubiłyśmy. Obie szłyśmy z przodu rozmawiając o kosmetykach, ubraniach czy też o naszych chłopakach.

- Czy ja dobrze słyszę? Liam one nas obgadują. – skierował się Harry do Liama.

- A to już nie można? – odwróciłam się przodem do nich.

- A co? Aż takie złe zdanie masz o mnie? – spytał się loczek.

- A żebyś wiedział. – wytknęłam mu język. Nagle wpadłam na kogoś. – uhg, przepraszam. … O hej Max. – cała banda przystanęła.

- Cześć. Nie wiedziałem, że cie tu dzisiaj spotkam. – uśmiechnął się.

- Taki spontaniczny wypad. Mojego brata nie ma z tobą może? – zaczęłam rozglądać się po okolicy.

- Nie, a co?

- Zgubił się gdzieś. A właśnie, Max to moi przyjaciele. Harrego już znasz, to jest Niall, Liam i jego dziewczyna Danielle, Louis i Zayn. – Harry od razu złapał mnie za rękę, by przypomnieć koledze, że jestem zajęta. Jak już kiedyś wspomniałam – zazdrość.

- Miło was poznać. Ja już będę leciał bo musze odebrać Tori od babci. To na razie wszystkim. – powiedział zerkając na zegarek.

- Na razie. ! – odpowiedziałam za wszystkich. Wraz z Danielle wróciłyśmy do rozmowy. Dziewczyna prosto z mostu spytała się co to za była za dupa.

- Ekhem. Nie rozpędzacie się za bardzo? – zwrócił się Liam do Danielle.

- Oj, daj spokój. – przytuliła się do chłopaka.

- A mój chłopak to mnie już nie przytuli. – Harry od razu znalazł się przy mnie.

- Widzisz jak na zawołanie. – zaśmiałyśmy się z Danielle.

- Dobra koniec tego. Idziemy do wesołego miasteczka. – stwierdził Louis.

- A zjemy coś po drodze? – spytał Niall.

- Dopiero co jadłeś śniadanie. – zwrócił się do niego Zayn.

- Wy mnie kiedyś zagłodzicie. – oburzył się Horan.



Przed wesołym miasteczkiem obiecaliśmy blondynowi, że pójdziemy na lody. Kiedy Irlandczyk zobaczył budkę z lodami od razu do niej podbiegł. Nie obyło się bez około 5 gałek dla niego. Ja jakoś nie miałam ochoty na zimną słodycz więc odpuściłam sobie. Wraz z Danielle usiadłyśmy sobie na ławce. Byłam trochę ciekawa jak to się im potoczyło z Liamem, bo przecież nasz Daddy Direction nic nam nie mówił. Dziewczyna powiedziała, że spotkali się przypadkiem na jakimś pokazie, na którym tańczyła. Wymienili się numerami i tak się zaczęło. Co za romantyczny z bieg okoliczności. Liam jest opiekuńczy, śpiewa w zespole i jest cudownym przyjacielem, a Dani jest piękną dziewczyną, która wywarła na mnie bardzo pozytywną opinie. Byli dla siebie idealni. Powinnam powiedzieć, że są. Kiedy chłopcy skończyli się opychać lodami poszliśmy w stronę wesołego miasteczka. O godzinie 13 było nawet sporo ludzi. No tak, dzisiaj była sobota więc większość rodzin chciało spędzić razem czas. Jeszcze nawet nie ogarnęłam, że za tydzień szkoła. Tak ten czas szybko zleciał, a ja jeszcze nie wybrałam gdzie chcę iść. W sumie oferta Max’a wydawała się całkiem okej. Zawsze ciągnęło mnie do sportu więc czemu by nie skorzystać. Z rozmyślań wyrwał mnie Harry pytający się od czego zaczniemy.

- Chodźcie tam! – pokazał Louis na najwyższą kolejkę.

- Chyba podziękuję takiej przejażdżki. – spojrzałam w górę.

- Będę obok ciebie. – powiedział trzymający mnie za rękę Styles.

- No chyba się nie boisz? – spytał mnie Zayn. – chyba, że to tylko pozory.

- No pewnie, że się nie boję. – walnęłam go w ramię.

- No to idziemy. – powiedział Niall.

- A gdzie nasza druga zakochana para? – zaczął szukać ich wzrokiem Louis.

- Pewnie poszli na coś mniejszego. Nie myślałam, że zostanę sama z wami, bez Dani.

- Dobra, nie gadamy tylko idziemy. – pośpieszał nas Zayn.

Ustawiliśmy się w kolejce. Oczywiście nie obyłoby się bez robienia fotek i rozdawania autografów. Nie często widzi się swoich idoli w wesołym miasteczku. Po jakiś 20 min siedzieliśmy już w kolejce. Zayn, Niall i Louis siedzieli przede mną i Harrym. Moje serce skakało chyba na skakance z przerażenia. Kiedy kolejka ruszyła złapałam Harrego za rękę. Przejażdżka dla mnie trwała wieczność. Kiedy już mogłam postawić nogi na ziemi odetchnęłam z ulgą. Chłopcy się śmiali, że wrzeszczałam z nich najgłośniej. No w końcu jestem dziewczyną więc mogłam. Po wystrzałowej kolejce zgodziłam się na „Tornado”. Wyglądało trochę groźnie, ale było całkiem fajnie.

Po obskoczeniu jeszcze 4 innych kolejek miałam już dość. Usiedliśmy na ławce. W oddali szedł do nas Liam z Danielle.

- A wy gołąbeczki gdzie się szlajaliście? – spytał oburzony Lou.

- Tam i ówdzie.

- Ja już z nimi nigdy więcej nie pójdę do wesołego miasteczka. – stwierdziłam.

- Aż tak źle? – spytała Dani.

- A żebyś wiedziała. Louis z Zaynem ciągnęli nas po tych najgorszych kolejkach. – odpowiedziałam.

- Pfff. – parsknął Zayn.

- Może pójdziemy coś zjeść? – spytał Niall.

- Ten jak zwykle o jedzeniu. – dorzucił Harry.

- W sumie ja też zgłodniałam od tego napływu wrażeń. – zrobiło mi się pusto w brzuchu.

- Chociaż jedna mnie popiera. – przybiłam z Horanem piątkę.

- To chodźcie.



Postanowiliśmy pójść na pizze. Od częstych wypadów na taką pizze mogłam przybrać na wadze. Poszliśmy do najbliższej pizzerii. Usiedliśmy przy sporym stole i złożyliśmy zamówienie. Długo nie musieliśmy czekać. Po przyjściu kelnera od razu zabraliśmy się za jedzenie. Po naszych minach było widać, że jesteśmy trochę zmęczeni i głodni.

Była godzina 18. Ten czas szybko mijał. Postanowiliśmy pójść do domu chłopaków. W między czasie zadzwoniła do mnie mama, która chciała się dowiedzieć gdzie jestem.

Weszliśmy do ich domu.

- Dawno mnie tu nie było. – stwierdziłam rozglądając się po pomieszczeniach.

- Trzeba to zmienić. – powiedział Harry łapiąc mnie za rękę.

- A właśnie Dani, uważaj na łazienkę u góry. Ona lubi się zatrzaskiwać. – zwróciłam się do dziewczyny.

- Drzwi już naprawione. – powiedział Liam.

- Haha, po tym jak od nas wyszłaś, to Zayn się zatrzasnął – powiedział z uśmiechem Louis.

- Dzięki Lou. – poklepał przyjaciela po ramieniu.

- Co powiecie na jakiś film? – zaproponował Niall.

- Oooo. Dawno nic nie oglądaliśmy. – stwierdziłam

- Chodź Alex przygotujemy napoje i coś do jedzenia bo znając Nialla …

- Jezu kocham was normalnie. – powiedział uradowany Horan.

- To my chłopcy ogarnijmy jakieś siedzenie. – poganiał ich Zayn.



- Alex? – spytała Dani kiedy wyciągnęłyśmy z szafy kubki.

- Tak?

- Długo się do nich przyzwyczajałaś? – zdziwiło mnie trochę jej pytanie.

- Szczerze powiedziawszy to chyba nie. Na początku myślałam, że będzie gorzej ale po krótkim czasie kiedy spędzaliśmy codziennie razem czas to po prostu już nie wyobrażam sobie bez nich życia.

- Myślisz, że mnie też polubią?

- Na pewno. Uwierz mi. – przytuliłam dziewczynę.

- Dziewczyny! Idziecie? – krzyczał z pokoju Liam.

- Już idziemy. – wzięłyśmy w ręce miski, kubki i poszliśmy do pokoju. Ja usadowiłam się koło Harrego na kanapie obok Dani i Liama, Lou, Zayn i Niall na podłodze. Po włączeniu filmu „Straszny film 5” zadzwonił mój telefon.

- Harry weź mi podaj telefon bo leży tam na stole. – chłopak podał mi urządzenie.

- Halo? … Co się stało?


----------------------------------------------------

No i mamy kolejny rozdział. Piszcie co sądzicie. Ja już szykuje następny. 

10 kom -> nn . ;)

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 26



Harry przetarł kciukiem łzę na moim policzku. Było zbyt cudownie żeby kończyć to w taki sposób. Po części zraniłabym Harrego, ale i też siebie, bo nie potrafiłabym przebywać w jego towarzystwie.

Jego zielone, świecące oczy ciągle patrzyły się głęboko w moje.

- Brakowało mi tego. – powiedziałam wtulając się w jego tors.

- Kocham cię. – powiedział po czym pocałował mnie w czubek głowy.

- Ja ciebie też.

- Chodźmy do domu, bo zimno się robi. – zaproponował Harry.

Wstaliśmy z pomostu. Styles splótł nasze ręce i z uśmiechem na twarzy poszliśmy w stronę domu. Żeby umilić nam czas powrotu do mieszkania śmialiśmy się i wygłupialiśmy się. Tak jak kiedyś. Miło było wrócić do tego. Stwierdziłam, że zapomnę o całej sytuacji. Pomyślałam, że Harry będzie teraz robił wszystko żeby to wspomnienie nie powróciło.

Kiedy weszliśmy do domu rodzice siedzieli w kuchni przy stole zawzięcie o czymś rozmawiając.

- Cześć mamo i tato. – pocałowałam obu rodziców w policzek.

- A tobie co się stało? – spytał zdezorientowany tata.

- Chciałabym wam kogoś przedstawić. – Wyciągnęłam do Harrego rękę. On z uśmiechem ją złapał i stanął obok mnie. – To jest Harry mój chłopak.

- Dobry wieczór.

- Dobry, dobry jak widzę. – stwierdził tata.

- Co jest na kolacje? – wtrąciłam się.

- Zrobić wam spaghetti? – spytała mama.

- Oooo super. To my przyjdziemy później. – uśmiechnięci poszliśmy na górę.

Weszliśmy do pokoju. Ja od razu sięgnęłam w łazience po szklankę i nalałam do niej wody żeby wstawić do niej różę. Harry natomiast zabrał mojego laptopa i usiadł na łóżku.

- A ty co? – spytałam się.

- Dawno nie wchodziłem na twittera, pozwolisz? – powiedział włączając sprzęt.

- Ta, jasne. Ja pójdę się przebrać w dresy bo mi nie wygodnie. – z szafy wzięłam dres i poszłam do łazienki. Kiedy z niej wyszłam usiadłam obok Harrego.

- Ludzie pytają się o ciebie – powiedział z uśmiechem.

- Chyba nie zauważyli, że coś się stało? – spytałam Styles’a

- Fajnie gdyby tak było. Patrz. Nie wiem skąd oni wiedzieli, że wiesz, my ….

- Dobra nie kończ. Przecież na imprezie nie było żadnych ludzi z aparatami. – próbowałam sobie coś przypomnieć.

- Tak, ale wybiegłaś z domu, prawda? – spytał.

- Tak i to jeszcze zapłakana.

- No właśnie. Paparazzi mogli być przed domem, zauważyli ciebie zapłakaną i stwierdzili, że to ma związek z nami.

- Jak wy to znosicie?

- Przyzwyczaiłem się do tego, myślę, że chłopacy też.

- Ugh, to znaczy, że ja też będę musiała.

- Dokładnie. Damy radę. – powiedział obejmując mnie ramieniem.

Od tego momentu musieliśmy stawić temu czoło.



Godzina 20.

Byliśmy już po wspólnej kolacji. Rodzice zaprzyjaźnili się z Harrym. Obiecałam tacie kolację z całą bandą. Nie byłam zadowolona z tego pomysłu ale nalegał. Wiadomo jak to chłopcy. Oni nie są normalni. Chyba każda ich fanka może to potwierdzić.

Byliśmy w moim pokoju. Rodzice poszli też do siebie, ponieważ wcześnie rano muszą jechać do pracy. Leżałam z Harrym na łóżku, oglądaliśmy film pt. „Ted”. Całkiem fajna komedia. Dużo się śmialiśmy. Oczywiście nie zabrakło dziwnych skojarzeń ze strony Harrego, ale dało się jakoś wytrzymać. Po filmie, czyli o godzinie koło 22 wyłączyliśmy telewizor. Po ciemku siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Szczególnie o rodzinie Harrego. Dowiedziałam się paru rzeczy, o których chłopak wcześniej nie wspominał. Od teraz wiedziałam już o nim praktycznie wszystko. On o mnie też. Czasem warto przeprowadzić taką rozmowę. Po północy stwierdziłam, że Harry mógłby zostać. Było późno i bezsensu żeby wracał do domu. Chłopcy by się nie obrazili. Właśnie. Jakoś się o nas nie martwią ani nic. Może nie chcieli się narzucać dopóki sobie nie wyjaśnimy. Zadzwonię do nich rano – pomyślałam.

Położyłam się w raz z Harrym. On wiedział że musi uważać. Ja jednak przytuliłam się do jego torsu i zasnęłam.



Rano 10.

Obudził mnie dzwoniący telefon.

- Halo? – spytałam zaspanym głosem.

- No cześć nie wpuścisz nas przypadkiem? – spytał Louis.

- Że co proszę ?

- Stoimy pod twoimi drzwiami i nikt nie chce raczyć nam otworzyć.

- Już chwila, tylko wstanę.

Rozłączyłam się. Obudziłam Harrego ciepłym pocałunkiem w usta.

- Takie pobudki to ja poproszę codziennie.

- Dobra daruj sobie, bo chłopacy czekają na dole pod drzwiami.

- Serio?

- Ta, Lou przed chwilą dzwonił żebym otworzyła im drzwi. Pewnie będą się o ciebie pytać. Powiem im, że nie wiem gdzie jesteś. To będzie taki mały prima aprilis

- Okej, ale idziesz tak sobie o bez żadnego buzi czy coś? – Harry zrobił maślane oczy. Ja natomiast musnęłam jego usta i wstałam z łóżka. Szybko złapałam swoją bluzę i poszłam na dół. Kiedy otworzyłam drzwi oślepiło mnie słońce.

- Dobra, wiem, że jestem seksowny – stwierdził Louis patrząc na mój grymas.

- Chciałbyś hahaha. Chodźcie. – wpuściłam ich do środka.

- Nie wiesz może gdzie podziewa się Harry? – spytał Zayn siadając przy stole wraz z resztą.

- Nie.

- Nie widziałaś się z nim wczoraj. – spytał Niall.

- Widziałam, ale potem już nie gadaliśmy.

- Pogodziliście się chociaż? – spytał kolejny Liam.

- Nie sądzę. Czekajcie pójdę po brata. – poszłam na górę tak na prawdę po Harrego. Brat wyszedł gdzieś. Pewnie właśnie jest z Max’em. Harry siedział na łóżku. Kiwnęłam głową na znak żeby poszedł ze mną. Kiedy schodziliśmy schodami 4/5 zespołu było trochę zdziwione.

- I co? Dalej nie wiesz gdzie jest Harry? – spytał śmiejąc się Louis.

- W pokoju jednak był.

- Miło was widzieć znowu razem. – stwierdził Liam. Harry objął mnie ramieniem.

- Mnie też to cieszy. To co może wspólne śniadanie?

- Taaaaaak! Głodny jestem. – wykrzyczał Horan.

- A kiedy nie jesteś?

- Chyba tylko jak śpi. – stwierdził Zayn.

Wszyscy zabraliśmy się za przyrządzanie śniadania. Miło było być całą szóstką. Już zapomniałam kiedy tak spędzaliśmy razem czas. Pomyślałam, że moglibyśmy dziś gdzieś wyskoczyć. Postanowiłam spytać chłopców po śniadaniu. Oczywiście podczas posiłku nie obyło się bez głupot. Jak na moją prośbę przystało pomogli mi posprzątać.

- Może byśmy gdzieś dziś wyskoczyli? – spytałam.

- Co proponujesz ? – spytał Zayn.

- Hmmm, może wesołe miasteczko? – podrzucił pomysł Louis.

- Chciałam to powiedzieć.

- Może twój brat pójdzie z nami? – zaproponował Harry.

- Nie wiem gdzie jest, a nie chce mi się zbytnio go szukać czy też dzwonić do niego bo pewnie jest z kolegami.

- Co z ciebie za siostra? – zaśmiał się Niall.

- No właśnie nie wiem. – zaśmialiśmy się wszyscy. – to co? Ja się idę przebrać i idziemy na miasto, a potem do wesołego miasteczka? – chłopcy przytaknęli.

Poszłam na górę. Z szafy wzięłam szorty, luźną, miętową koszulę i jasny sweterek. Na nogi nałożyłam beżowe conversy. Średnim tempem zeszłam na dół. Chłopcy jak zwykle się wygłupiali. Prawie wleciał na mnie uciekający Zayn przed Niallem.

- Ej dzieci. Może by tak idziemy?

- Jasne. Tylko skoczę jeszcze do łazienki. Od tego pościgu zachciało mi się. – powiedział Zayn.

- To poczekamy. – nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi.

- Spodziewasz się kogoś? – spytał Harry.

- Nie przypominam sobie żebym się z kimś umawiała.

- Tak właściwie to moja mała niespodzianka. – powiedział Liam otwierając drzwi.



---------------------------------------------------------------------

No i mamy kolejny dzięki Alicji ;* 
Hahaha, szantażystko jedna . ;*


Okej, więc u góry po prawej stronie dodałam obserwatorów ( za sugestią Alicji ). Chciałabym wiedzieć ile osób czyta więc dodawajcie się, bo ankiety nic nie dają ;P A przynajmniej będziecie informowane o rozdziałach.
Usunęłam również weryfikacje obrazkową żeby łatwiej wam się dodawało komentarze. ( nie wiedziałam, że była włączona ) ;)

NN -> 10 kom. ( już jestem w trakcie pisania. )


CZYTASZ = KOMENTUJESZ I DODAJESZ DO OBSERWOWANIA
DZIĘKUJĘ! 

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 25





Na wyświetlaczu ukazał się napis : Harry. Z jednej strony bałam się odebrać, ale z drugiej prędzej czy później musielibyśmy pogadać.

- Halo?

- Moglibyśmy się dzisiaj spotkać?

- A może by tak się przywitasz? Kultura już cie dawno opuściła?

- Musisz się czepiać o takie rzeczy?

- Ciesz się, że chociaż odebrałam telefon.

- Przepraszam. Możemy się spotkać o 16 u ciebie?

- O 16 przed domem pójdziemy gdzieś.

Rozłączyłam się bez pożegnania. Nawet nie dając Harremu zakończyć rozmowy. Spojrzałam na zegarek – 13. Mój brzuch nie dał o sobie zapomnieć. Wróciłam do kolegi i jego siostry z zapytaniem czy nie chcieli by gdzieś wyskoczyć coś zjeść. Do spotkania miałam 3 godziny więc nie śpieszyło mi się. Z resztą kiedy jestem głodna to nie trzeźwo myślę. Max i jego siostra zgodzili się pójść na małą pizze. Wiem, że sportowcy nie powinni, ale raz na jakiś czas przecież nikt nie zabroni zjeść Fast food’a. Z uśmiechem na twarzy poszliśmy do pizzerii, która była trochę daleko. Tori nalegała żebyśmy się przeszli. Rozmawialiśmy o tym i o tamtym. Max opowiadał trochę o swojej rodzinie. Dowiedziałam się, że pochodzi ze Stanów i wieku 10 lat przeprowadził się do Londynu. Opowiadał o tym jak na początku było mu ciężko z zaaklimatyzowaniem się. Udało mu się dostać do szkoły, w której ma dużo wspaniałych przyjaciół. Zaproponował mi żebym złożyła tam papiery. Za niecały miesiąc koniec wakacji a ja jeszcze nie znalazłam szkoły. Max mówił, że w szkole proponują wiele kierunków np. literatura angielska, logistyka czy sport. Oczywiście bardziej zainteresowała mnie ta ostatnia propozycja. Spytałam się chłopaka czy ciężko się dostać na profil sportowy. Odpowiedział, że nie bo sam na nim jest. Nie zdziwiłam się jak powiedział że trenuje piłkę nożną. Nie zaprzeczę również że nie lubię tego sportu. Po opowiadaniach Maxa przyszedł czas na mnie. Opowiedziałam mu co nie co o Polsce i jak się w niej żyje. Chłopak zapewniał mnie, że kiedyś tam pojedzie, bo z moich opinii o tym kraju wywnioskował, że warto zwiedzić Polskę.

Po dłuższej wędrówce doszliśmy do pizzerii. Mała Tori nie mogła się doczekać. Ja w sumie też, bo od śniadania minęło sporo czasu, a bez jedzenia nie potrafiłabym długo wytrzymać. Zasiedliśmy do stołu obok okna. Zamówiliśmy jedzenie i picie. Na pizze nie musieliśmy długo czekać. Wszyscy z uśmiechem na twarzy zajadaliśmy się posiłkiem. Oczywiście nie obyło by się bez małych głupot.

Spojrzałam na zegarek 15.

- Miło się gawędziło i dziękuję za pizze, ale muszę się zbierać. – powiedziałam wstając od stołu.

- Tak szybko? – spytała się mała Tori.

- Niestety muszę już lecieć, jestem umówiona.

- Ale spotkamy się jeszcze jakoś? – spytał Max.

- Tak jasne. Jak coś to wezmę od Mike’a numer albo się jakoś większą paczką zgadamy. Trzymaj się mała. Pa Max – pożegnałam się z uroczym rodzeństwem.

Do spotkania miałam co prawda jeszcze godzinę ale musiałam do kogoś zadzwonić. Podczas drogi do domu wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do Nialla.

- Hej, masz chwile?

- Jasne.

- Niall, doradzisz mi co powinnam zrobić?

- Kochasz go?

- Nie wiem.

- Zależy ci na nim?

- Zależy mi na waszej piątce.

- Co ci podpowiada serce?

- Jeszcze tego nie wywnioskowałam.

- Boisz się ?

- A co to jakieś przesłuchanie ?

- Alex, próbuje ci pomóc więc mi nie utrudniaj.

-Tak, boję się że to się powtórzy.

- Uwierz mi, to się nie powtórzy.

- Skąd ta pewność?

- To się nazywa mieszkanie pod jednym dachem z Harrym. To widać, że mu na tobie zależy.

- Rozmawiałeś z nim może?

- Tak, poprosił mnie o to bo widzi, że mam z tobą bardzo dobry kontakt.

- O czym rozmawialiście?

- Obiecałem, że nikomu nie powiem.

- Ale mi pomogłeś. Dobra ja kończę bo o 16 mamy się spotkać.

- No to powodzenia. Pa

- Pa Niall.

Rozłączyliśmy się. Niby ta rozmowa w niczym mnie nie przekonała to i tak dziękuję Niallowi za te parę słów. Mogłam uwierzyć w to co mówił Niall? W sumie to najlepszemu przyjacielowi się ufa i to wtedy kiedy rozmawiał z Harrym.



Doszłam do domu. Harry już na mnie czekał z czerwoną różą w ręku. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się nie pokój, stres i strach. Widać, że był trochę zdezorientowany.

- To dla ciebie. – powiedział dając mi kwiat.

- Dziękuje … - uniósł lekko jeden kącik ust na znak, że cieszy się z przyjęcia podarunku.

- Chciałaś się przejść, prawda? – spytał.

- Tak, chodźmy.

Postanowiliśmy udać się nad jezioro. Weszliśmy na ten sam pomost co wtedy na moich urodzinach. Usiedliśmy. Nastała niezręczna cisza. Nikt nie chciał się narzucać. Czułam, że Harry chce żebym to ja zrobiła pierwszy ruch. Tak jakby to była moja wina. Tak jakbym to ja musiała go przepraszać. Może się mylę? Może chce żebym pierwsza powiedziała to co przemyślałam? Pewnie to prawda.

- Czasem cisza może znaczyć więcej niż słowa. – powiedziałam żeby przerwać tą męczącą cisze, która nie była korzysta dla nas obu. – pamiętasz?

- Teraz ty mówisz Alexową tajemnicą? – na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Pamiętasz jak rzucaliśmy się jedzeniem?

- Tak, byłaś cała w mące. – na jego twarzy również pojawił się uśmiech.

- Ty też. A pamiętasz moje humorki kiedy się mną „opiekowaliście”?

- Byłaś wtedy nieznośna.

- Dzięki. – walnęłam go w ramie. Trochę napięcie, które wisiało w powietrzu od początku spotkania zeszło. Atmosfera nie była aż taka zła. Oczywiście obawiałam się tematu naszego związku.

- A pamiętasz twoją reakcje kiedy się dowiedziałaś, że nie ma żadnej innej dziewczyny?

- Oj tam, nie było tak źle.

- A pamiętasz wypad do wesołego miasteczka?

- Tak, trzeba będzie to powtórzyć bo było całkiem fajnie.

- A pamięt ….

- Harry, chyba nie po to się spotkaliśmy żeby wspominać, prawda?

- Tak wiem. Ale przecież to dobre wspomnienia.

- Ale złych też się nie da zapomnieć …

- Alex, ja cię najmocniej przepraszam. Chyba nie chcesz żeby między nami było źle.

- Nie chcę. Ale też nie chce żebyś mi obiecywał bo i tak znając życie tego nie dotrzymasz.

- Jesteś tego pewna?

- Nie.

- No właśnie.

- Harry ..

- Nie Harry, czy to do ciebie nie może dotrzeć, że ja cie kocham?

- Ale …

- No co ale?

- Możesz mi nie przerywać?

- Przepraszam.

- Po prostu się boję. – Harry złapał mnie za rękę, popatrzył głęboko w moje zielone oczy z przekonaniem, że mogę mu zaufać. Po chwili Styles wpił mi się w usta. Brakowało mi tego smaku. Smaku jego ciepłych warg. Z oczu popłynęła pojedyncza łza.

- Harry, ja nie …





--------------------------------

Przepraszam was za długą nieobecność. Moje wytłumaczenie jest proste : przygotowania do testów i zapierdziel w szkole.

Mam nadzieje, że teraz będę mogła częściej dodawać rozdziały. No i mam nadziej że wy też się sprężycie z komentarzami.

Co do rozdziału :
Czy Alex powinna mu wybaczyć?

No i piszcie inne sugestie . ;)

Do następnego !

nn -> 10 komentarzy .

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 24



Przerwał nam głos dzwoniącego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się napis „Julka”.

- Muszę odebrać. – skierowałam się do Harrego.

- Poczekam.



* rozmowa telefoniczna *

- Cześć Julka !

- No hej, właśnie wróciłam z Hiszpanii i pomyślałam że do ciebie zadzwonię, bo dawno nie gadałyśmy.

- To miłe, że o mnie jeszcze pamiętasz. W sumie to ja powinnam cię przeprosić za brak odzewu.

- Daj spokój. Przeprosiny przyjęte. Co u ciebie słychać?

- Zwariowane dwa tygodnie z chłopakami, lepiej powiedz jak tam w Hiszpanii.

- Dużo by tu opowiadać. Być może nadarzy mi się okazja pod koniec wakacji i przyjadę do ciebie.

- Oooo super. Wtedy wszystko nadrobimy, bo teraz tak za bardzo nie mogę. Z resztą przez telefon to się nie da.

- No właśnie. To ja jeszcze zadzwonię do ciebie ! Trzymaj się, buzi .

- Buzi, pa.



- Przepraszam cię. Ona tak potrafi godzinami. Z resztą nie wiedziałam, że zadzwoni. – popatrzyłam na zamyślonego chłopaka. Widać było, że mnie nie słucha. Podeszłam do niego bliżej. – Harry?

- Przepraszam, zamyśliłem się. – ocknął się.

- Wracając …

- Zrobiłam wam kanapki jakbyście byli głodni. – do pokoju wparowała uśmiechnięta mama z talerzem kanapek.

- Czy w tym domu wchodzi się bez pukania? – wkurzyłam się. Mama tylko zrobiła skwaszoną minę i wyszła z pomieszczenia zamykając głośno drzwi.

- No nie, co znowu. – teraz zadzwonił telefon Stylesa.

- Tak Liam … Serio? … Czemu teraz? Mamy przecież spotkanie we wrześniu … A co to za oferta? … Okej już jadę. – schował telefon do kieszeni. – Alex, muszę jechać do chłopaków. Obiecaj, że do jutra przemyślisz okej? – zwrócił się do mnie.

- Ja przynajmniej dotrzymam obietnicy. – powiedziałam kiedy Harry wyszedł z pokoju.

Te kanapki wyglądając smakowicie – usiadłam na łóżko z talerzem kanapek. Zjadałam jedna po drugiej. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, która jest godzina. Była 23. Średnim tempem z garderoby zabrałam jednoczęściową pidżamę i poszłam do łazienki się umyć. Zmęczona dniem od razu położyłam się spać.



Koło 7 rano

Rano obudziły mnie promienie słoneczne przedostające się przez okno. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale się nie udało. Powoli sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu było powiadomienie o nowej wiadomości. Odblokowałam IPhona i otworzyłam smsa. Ta, reklama, bo któż inny mógłby o tej godzinie do mnie pisać. Odruchowo weszłam jeszcze na Twittera. Oczywiście pełno wiadomości z Polski, jak i od fanek chłopców. Czyżby moich też? Nie potrzebne mi fanki. Nie to chciałam w życiu osiągnąć, a że tak się złożyło to już trudno. Nigdy nie ciągnęła mnie sława. Jako dziecko nie marzyłam o żadnej karierze, czy to piosenkarki czy to tancerki. Od zawsze chciałam grać w siatkówkę. Mogłabym całe życie spędzić na boisku z piłką. No nic, takie życie. Spotkałam chłopaków, ale oczywiście nie zależy mi na ich sławie, tylko na nich samych. Na naszej przyjaźni. Co do Harrego to nie wiem czy mu wybaczę. Obiecałam, że to przemyślę. Więc zaczynam. Faktem pierwszym jest to, że był pijany i jak sam mówi nic nie pamięta. Faktem drugim jest to, że złamał obietnice.

Gnijąc tak na łóżku i rozmyślając czułam się strasznie. Nie wiedziałam co zrobić. Byłam między młotem a kowadłem, a raczej między brakiem świadomości a złamaniem obietnicy. Kiedy byłam na wysepce inaczej na to patrzyłam. Być może dlatego, że byłam roztrzęsiona i niejasno myślałam. Nigdy nie musiałam podejmować takich decyzji. Po jakiejś godzinie czy nawet więcej postanowiłam zejść na dół. Wszyscy byli już na dole. Jak gdyby nigdy nic wzięłam mleko, miskę i płatki. Bez żadnego słowa usiadłam przy stole gdzie była cała rodzina. Wszyscy zajadali się śniadaniem. Po chwili ciszę przerwał tata.

- Alex, co to za młodzieniec wczoraj przyszedł?

- Harry przecież.

- Jej chłopak – wtrącił się Mike.

- Dzięki brat. – wytknęłam bratu język.

- Wiesz co, zaproś go do nas dzisiaj na kolacje. Poznamy go lepiej. – zaproponowała mama.

- Zły pomysł.

- Ja uważam, że jest to świetny pomysł. W końcu muszę poznać przyszłego członka rodziny.

- Żadnej kolacji nie będzie. – powiedziałam zdenerwowana wstając od stołu.

Poszłam na górę zostawiając przy tym zdziwionych rodziców. W końcu oni nie wiedzieli co się między nami stało, a brat perfidnie to wykorzystywał. Może chciał nam pomóc? Nigdy nie mieszał się nie proszony w moje sprawy, więc teraz też nie powinien. Złapałam telefon i zadzwoniłam do Juli.

- Cześć Julka.

- Cześć Alex !

- Chciałabym pogadać, ale nie mam z kim.

- Co się stało!?

- Bo wiesz, zaszła taka nie miła sytuacja z Harrym i nie wiem co mam robić.

- Możesz jaśniej?

Powiedziałam jej wszystko co się wydarzyło. Julia była w trochę lekkim szoku bo nie znała go od tej strony. To nie to samo co piszą w gazetach czy w internecie. Julia poradziła mi żebym szła za głosem serca. Ciekawe jak, jak moje serce gówno wie. A rozum to już tym bardziej. Po rozmowie, która mi nic nie dała położyłam się na łóżku. Oczywiście ktoś musiał mi przerwać moją samotność.

- Alex …

- Co chcesz?

- Jest taka piękna pogoda, idź się przejść. Odświeżysz umysł, przemyślisz. – zaproponował brat.

- Hmmmm …

- Prędzej czy później rodzice wyduszą od ciebie, a chyba chcesz się spotykać z chłopakami.

- No chce.

- Więc ruszaj tą swoją dupę i ratuj związek i przyjaźń bo raczej ci na nich zależy.

- Chyba masz racje.

- No wiem, zawsze ją mam.

Rzuciłam w niego poduszką. Brat miał racje. Powinnam przewietrzyć myśli, które na okrągło mnie męczyły. Była godzina 10. Z szafy wzięłam bluzę i poszłam na dół. Oznajmiłam rodzicom, że wychodzę. Oni tylko przytaknęli. Chyba nie chcieli mnie denerwować. Rzeczywiście, pogoda była tego dnia piękna. Niebieskie niebo, zero chmur, ptaszki ćwierkały i latały jak opętane. Postanowiłam dojść spokojnym spacerkiem do parku. Byłam wdzięczna bratu, że wygonił mnie z domu. Świeże powietrze zawsze działa korzystnie, nawet w trudnych chwilach. Po kilkunastu minutach doszłam do parku. Oczywiście plac zabaw był zapełniony uśmiechniętymi dzieciakami i ich rodzicami. Usiadłam na ławce. Na nos nałożyłam czarne okulary. Słońce dosyć mocno raziło.

- Mogę tu usiąść? – spytał jakiś chłopak.

- Tak, jasne. – podniosłam okulary żeby go zobaczyć. – O hej, kolega Mike’a prawda?

- Prawda, a ty jego siostra. Pamiętam cię ze szpitala. – posłał ciepły uśmiech.

- Co tu robisz?

- Przyszedłem z siostrą.

- Która to?

- Ta mała, różowa na huśtawce.

- Słodkaaaa, jak ma na imię?

- Tori.

- Ładnie.

- A ty co tu robisz?

- A chciałam się przejść w taką pogodę. W sumie to mnie brat wywalił z domu. Biedny martwi się o mnie.

- A ma jakiś powód?

- Tak, znaczy nie. Znaczy nie chce o tym mówić.

- Max, Max, ładny kwiatek?

- Tak piękny Tori.

- Kto to?

- Koleżanka.

W tym momencie zadzwonił mój telefon.

- Przepraszam was na moment.

Spojrzałam na wyświetlacz. W tym momencie nie wiedziałam co mam zrobić.




--------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale moje samopoczucie sięgało dna. Choroba nie dawała mi możliwości myślenia.
Rozdział napisany na szybko żebyście miały co czytać. Nad następnym bardziej się skupie. Ten mi się nie podoba. Piszcie co myślicie. 

10 komentarzy nowy.