poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 18



Niedziela 10 rano.

- Dzień dobry panienko. Jak się spało? – usłyszałam radosny głos pielęgniarki, która właśnie weszła do sali.

- Dzień dobry. Spało się dobrze. Która godzina jeśli można wiedzieć. – spytałam.

- Po 10.

- Już? Kiedy mogę odebrać wypis? – spytałam pocierając rękami oczy.

- Za godzinę. Spokojnie się przebierz, spakuj rzeczy i wtedy przyniosę ci wypis. – powiedziała z uśmiechem i wyszła z pomieszczenia.

Ja zaczęłam się powoli zbierać. Trochę miałam trudności ze wstaniem z łóżka przez ten gips. Mozolnie wzięłam swoje rzeczy i udałam się do łazienki w celu przebrania szpitalnych łachmanów. Czołgając się do łazienki mijałam płaczących rodziców, którzy usłyszeli złą wiadomość albo dzieci bawiące się z psychologiem. Taki widok ranił mi serce. Po drodze zastanawiałam się jak ci wszyscy ludzie to przeżywają? Albo lekarze, którzy widzieli milion razy jak ktoś umiera na stole operacyjnym. Takie myśli dręczyły mnie aż do łazienki. Z trudem zmieniłam ubrania i się odświeżyłam. Kiedy wychodziłam oczywiście musiałam przypadkiem kogoś potrącić. W tym momencie moja nieudolność przechodziła wszelkie granice. Wchodząc do swojej sali zobaczyłam Stylesa siedzącego na szpitalnym łóżku.

- Dzień dobry – powiedziałam z uśmiechem.

- Cześć skarbie. – podszedł i pocałował mnie w czoło.

- Jeszcze tylko wypis i możemy wychodzić. – wzięłam swoją torbę.

- Daj, wezmę to. Liam czeka w samochodzie. – objął mnie ramieniem. Wyszliśmy z sali.

Przy odbiorze wypisu pani recepcjonistka życzyła nam wszystkiego dobrego. Z uśmiechem pożegnaliśmy się jeszcze z lekarzem i wyszliśmy ze szpitala. Przy samochodzie stał Liam. Od razu przybiegł do nas i wyściskał za wszystkie czasy. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Pojechaliśmy do mnie. Oczywiście przy wejściu rodzice staranowali mnie uściskiem. Brat oczywiście też się załapał. Potem 3 ucieszone mordki – Zayn, Louis i Niall. Wszyscy na nas czekali, jakby nie wiem co się stało. Przecież nie rodziłam. To tylko mały wypadek. Usiedliśmy wszyscy w salonie.

- Ile będziesz uziemiona z gipsem? – spytał mulat.

- Góra dwa tygodnie. – powiedziałam.

- No to nieźle. – zaśmiał się brat.

- Nie masz się z czego śmiać bo ktoś tu będzie musiał się mną opiekować. – teraz to ja się zaśmiałam.

- O nie droga siostro. Ja jadę z kolegami na biwak. Tak się złożyło że na dwa tygodnie.

- Czemu teraz się dopiero dowiaduję?

- Tak jakoś wyszło. I słuchaj skarbie. My z mamą musimy też wyjechać do pracy. Szef zorganizował nam spotkania poza Londynem.

- Super. Dzięki, taka z was rodzina. – wstałam oburzona i udałam się szybko do swojego pokoju trzaskając przy tym drzwiami.

Ostatnio moje relacje między mną a rodzicami się posypały. Wszystko przez tą ich pracę, nie mają dla mnie czasu. Z bratem, okej, ma chłopak swoje życie. Wiem, że zawsze mogę do niego przyjść. Ale co z rodzicami? No trudno. Taką mają pracę. Ale zważając na moją sytuację zdrowotną mogli by zrezygnować i się mną zaopiekować. Widać praca jest dla nich ważniejsza niż córka z gipsem. Po chwili do pokoju wszedł Harry.

- Alex? Wszystko okej? – spytał siadając naprzeciwko mnie.

- Nic nie jest okej. – po policzku popłynęła łza, którą zauważył.

- Ej, nie płacz. Ja zostanę z tobą. – przetarł ją kciukiem.

- To nie o to chodzi, że zostanę sama. Chodzi o to, że rodzice ciągle gdzieś wyjeżdżają i nie poświęcają mi choć trochę czasu. Wcześniej jakoś mi to nie przeszkadzało, ale teraz kiedy jestem w potrzebie oni po prostu się zmywają. Tak samo brat. Chociaż nie, on ma swoje życie i nie powinien marnować swojego czasu na opiekę nad głupią, młodszą siostrą. – kolejna łza.

- Nie mów tak. Rodzice na pewno chcieli by zostać w domu z tobą ale praca im na to nie pozwala. Słuchaj, ja w dzieciństwie też tak miałem. Mama ciężko pracowała na utrzymanie naszej dwójki.

- Dwójki? – przerwałam mu.

- Tak, mam siostrę. Gemma nie mieszka w Londynie. Nie mówiłem?

- Nic nie wspominałeś.

- No to teraz wspomniałem. – uśmiechnął się.

- Cieszę się, że tu jesteś. – powiedziałam z lekkim uśmiechem. Harry widząc mój uśmiech musnął delikatnie moje usta. – Powinnam ich chyba przerosić. Zniesiesz mnie na dół?

- Jasne. – powiedział po czym wskoczyłam mu na barana. Zeszliśmy na dół. Wszystkie oczy skierowane były w naszą stronę.

Harry postawił mnie na ziemi.

- Przepraszam was za moje zachowanie. – powiedziałam tuląc się do mamy.

- Nie szkodzi. Wiesz, że chcielibyśmy zostać ale obowiązki wzywają. Niestety szef jest strasznie wymagający. – odpowiedziała głaszcząc mnie po głowie.

- Rozumiem. Nie jestem zła. Tylko kto zostanie ze mną na dwa tygodnie?

- My! – krzyknęła cała piątka.

- Jesteście tego pewni? – spytał z niedowierzaniem tata.

- Pewnie. – powiedział Liam. – Wszystkim się zajmę.

- W końcu jesteś zespołowym tatusiem. – zaśmiałam się.

- Hmm. Sama nie wiem. Poradzicie sobie? – wahała się mama.

- Obiecuje – powiedział Harry. – Obiecujemy. – poprawił się.

- No dobrze. – zgodziła się mama. Dopiero się zjarzyłam dlaczego Hazza się poprawił. Przecież rodzice nic nie wiedzą, że my jesteśmy razem. – W takim razie my się idziemy pakować bo wieczorem wyjeżdżamy. Mike chyba zaraz będzie wychodził. – dodała mama.

- Tak. Za godzinę mieliśmy już jechać, ale wstąpię jeszcze do Toma. Siostra trzymaj się i uważaj na siebie i chłopaków. – podszedł i mnie przytulił. Pożegnał się jeszcze z głupkami i rodzicami.

- Zgłodniałem. – stwierdził Niall.

- A to nowość? – zaśmiałam się.

- Zamówmy pizze bo przecież nie będziemy cię ciągnąć z gipsem po knajpach. – powiedział Lou.

- Tam w pierwszej szufladzie jest ulotka. – wskazałam palcem. Chłopak złapał za telefon i złożył zamówienie.

- Wracając, to jak to się stało że wy razem? – spytał Zayn.

- Wina Stylesa. Jego się pytaj. - spojrzałam na loczka.

- Tak jakoś wyszło. – zaśmiał się.

- Łatwiej się dowiedzieć od małpy niż od was. – przekręcił oczami Zayn.



Godzina 18.

Moi rodzice musieli już jechać. Grzecznie się wszyscy pożegnaliśmy. Oczywiście mój tata musiał dać chłopakom kazanie żeby niczego nie zepsuli ani nic z takich rzeczy. Ogólnie to dom ma wyglądać tak jak teraz kiedy wyjechali. Po wyjściu rodziców postanowiliśmy zrobić sobie maraton filmowy. Uparłam się, że obejrzymy komedie bo horrory były ostatnio. Z resztą miałam wolną rękę bo byłam poszkodowana. Rozłożyliśmy koce i poduszki. Ja z Harrym i Louisem zajęliśmy sofę, Liam fotel a Niall i Zayn podłogę. Oczywiście miałam pierwszeństwo co do wyboru miejsca na kanapie. Wybrałam środek bo po prawej miałam Harrego do którego mogłam się przytulać, a po lewej Louisa, który śmiał się cały czas. Ogólnie było zabawnie. Na początek obejrzeliśmy „Straszny film” ( to komedia jakby ktoś nie wiedział ). Louis i Niall nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Oczywiście Horan swoim śmiechem zagłuszał film. Z resztą śmiałam się z nich a nie z filmu. Druga część filmu już nie była taka śmieszna. Trochę nas to znudziło. Była godzina 22. Moje powieki usiłowały się zamknąć.

- Ja już się zbieram. – stwierdziłam podnosząc się z kolan Harrego.

- Co, tak wcześnie? – zdziwił się Louis.

- Wy możecie siedzieć. Nikt wam nie karze spać. Tylko się podzielcie z pokojami. – powiedziałam wstając z kanapy.

- To ja wtedy z Niallem, a Lou i Liam razem. – powiedział Zayn.

- To jak tam chcecie.

- A ja? – spytał Harry?

- No jak to gdzie?

- Chciałem się tylko upewnić.

- Okej. Dobranoc, słodkich snów i bla bla. – odpowiedzili mi tym samym.

Poczłapałam na górę. Postanowiłam wejść jeszcze pod prysznic. Pachnąca jak kaczuszka wskoczyłam w piżamę i pod kołdrę. W pokoju było dosyć zimno. Lubiłam to. Mogłam wtedy okryć się cała kołdrą. Zegar wskazywał 22.30. W pokoju nie było zbyt ciemno bo przez okno wdawały się promienie światła z lamp. Po jakiejś dłuższej chwili usłyszałam jak chłopacy zbierali się do pokoi. Byli trochę głośni. Jak to oni. Drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Wszedł wielmożny Harry. ( nie mogłam się powstrzymać ). Myślał, że śpię. Po chwili poczułam jak pakuje mi się pod kołdrę. Jego ręce powędrowały na moją talie, a jego usta złożyły całusa na moim czole. Tak żeśmy leżeli. Harry pewnie zasnął. A ja? Ja nie mogłam. Kochałam moje skoki nastroju. Raz śpiąca, raz radosna, raz zapłakana. Cudowne życie. Po jakimś czasie męczarni usnęłam.


-----------------------------------------------------

Jak wam się podoba?

Wiem, że długo czekałyście ale nauka mnie goniła. Koniec semestru, nauczyciele robili więcej kartkówek i sprawdzianów. Sami wiecie jak to jest być w 3 gim. Albo w ogóle jak to mieć dużo sprawdzianów.

Mam nadzieje, że rozdział się podoba. Zapraszam do komentowania. !! NN-> 10.

PS. DZIĘKUJĘ ZA 5000 WYŚWIETLEŃ ! 

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 17



- Tak? – spytałam ze zdziwieniem.

- Tak naprawdę to nie ma żadnej randki. – powiedział patrząc mi prosto w oczy

- Cooo!? To po co ja się szykowałam, po co ci pomagałam? – zaczęłam zbulwersowana zadawać pytania. Puściłam jego rękę. – jeszcze powiedz, że w nikim się nie zakochałeś i to co było wczoraj na pomoście to ściema. – dodałam zdenerwowana.

Harry widząc moją grymaśną minę zaśmiał się.

- Jak ty możesz się śmiać teraz? – Harry złapał mnie w tali. Kiedy to zrobił jego usta znalazły się przy moich. Pocałował mnie tak jakby bał się zrobić mi krzywdę. Delikatnie. W końcu się oderwał.

- Nie rozumiem. Po co to wszystko? – spytałam speszona.

- Dla ciebie. To było zaplanowane. – uśmiechnął się.

- To znaczy, że to o mnie wtedy mówiłeś?

- Owszem. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bałem się twojej reakcji. – zaśmiałam się.

- Chyba nie było tak źle?

- Mogło być gorzej. To jak? Pozwolisz żeby to wszystko co przygotowałem zmarnowało się? – spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- Hmmm. Pomijając fakt, że trochę się wkurzyłam to chętnie zostanę. – pocałował mnie jeszcze raz. Kiedy splótł nasze ręce trochę byłam zdezorientowana bo nigdy tego nie doznałam. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Harremu to było chyba na rękę. Poszliśmy na środek polany. Wszędzie były świeczki, kwiaty i boombox z muzyką. Zrobił to tak jak mu powiedziałam.

- Jak tu śliczne. – powiedziałam puszczając jego rękę. Usiadłam na kocu, przy którym był koszyk z jedzeniem.

Początek randki był dziwny. Siedzieliśmy w ciszy. Może Harry miał racje? Czasem cisza znaczy więcej niż słowa? Teraz mogłam przyznać mu racje. Teraz dla niego liczyłam się ja i to, że nie zrezygnowałam z randki. A co ja czuje? Z pewnością jestem trochę zagubiona tą całą sytuacją.

- O czym myślisz? – spytał Styles.

- Wiele myśli krąży po mojej głowie – odpowiedziałam wzdychając.

- Po mojej też. – spojrzał w niebo.

- Jakie? – spytałam z zaciekawieniem.

- Np. o tym dlaczego my jeszcze nie jesteśmy razem.

- Harr – zamknął moje usta pocałunkiem.

- Zostaniesz moją dziewczyną? – spytał łapiąc mnie za rękę.

- A co ja z tego będę miała? – spytałam się.

- Mnie? – zdziwił się moim pytaniem.

- Wiesz, te twoje teletubisie podpowiadają mi żebym się zgodziła.

- W końcu są moje. – uśmiechnął się. W jego zielonych oczach było widać iskry, radość, szczęście.

- Możesz mi coś obiecać? – wystawiłam do niego mały palec na znak obietnicy.

- Co takiego? – spytał.

- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zranisz.

- Obiecuję. – kiedy ścisnęliśmy swoje małe palce, Harry przypieczętował to jeszcze pocałunkiem.

Kiedy oderwaliśmy się od siebie oparłam się na łokciach i spojrzałam w niebo. Gwiazdy tego wieczoru były piękne. Jak wiemy w Londynie pogoda jest różna, zaskakująca. Po chwili poczułam lekki wiaterek. Dreszcze przeszyły moje ciało. Hazz to zauważył i oplótł nas kocem. Siedzieliśmy skuleni i oparci o siebie. Potem Harry zaczął bawić się moimi włosami przy tym się uśmiechając. Lubiłam jak ktoś „grzebał” mi w włosach. Miłe uczucie. Po dłuższej chwili zaczęłam ziewać. Spojrzałam na zegarek - 23.

- Harry, późno już. Rodzice pewnie się denerwują. Z resztą jestem już zmęczona. – chłopak pocałował mnie w czoło.

- Odwiozę cię.

Wstaliśmy dalej z kocem na plecach. Zabraliśmy koszyk z jedzeniem i udaliśmy się do samochodu. W czasie drogi słuchaliśmy wolnych piosenek w radiu przez co musiałam usnąć. Obudził mnie dziwny warkot. Prawdopodobnie silnika. Nagle poczułam ból w nodze. Otworzyłam oczy. Byłam w kartce. Pierwsze co usłyszałam od mężczyzny w czerwonym kombinezonie to, że zaraz będziemy w szpitalu. Zdenerwowana brakiem przy mnie Harrego, mimo suchości w gardle spytałam o niego. Lekarz wytłumaczył że jedzie w drugiej kartce i że co najważniejsze żyje. Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Od razu zawieźli mnie do sali. Po drodze nie widziałam Stylesa. Było mi gorąco i duszno z zdenerwowania o chłopaka. Lekarze położyli mnie na łóżku i wyszli z pokoju. Pokój był w zimnych kolorach jak to w szpitalu. Będąc tu czułam się chora. Czułam jakbym miała gorączkę, katar i ból głowy. Ból jednak zamiast z głowy to dochodził z prawej nogi. Po czasie przyszła pielęgniarka.

- Co się stało z Harrym Stylesem? – spytałam ze zdenerwowania.

- Lekarz opatruje mu rany. – odpowiedziała z uśmiechem. Kamień z serca.

- A co ze mną? – zaczęłam martwić się o siebie.

- Założymy ci gips na góra dwa tygodnie. – powiedziała po czym wyszła.

- No pięknie. – opadłam na poduszkę.

Cudowne wakacje z gipsem. Kiedy zaczęłam rozmyślać o tym jak to ja mam cudownego pecha przywlekło do mnie dwóch lekarzy, którzy zaczęli zakładać mi gips. Trochę bolało bo kręcili moją stopą w wszystkie strony. Wystarczyło zacisnąć zęby i z głowy. Potrafię być twarda. Po skończonej robocie powiedzieli mi, że wypis dostanę jutro rano. Cieszyłam się, że nie będę musiała długo ślęczyć w tym bez życia miejscu. Wchodząca do pokoju pielęgniarka powiedziała, że mam gości. W progu stanęli rodzice i brat. Mama rzuciła się na mnie ze łzami oraz pytaniami o to jak się czuję. Uspokoiłam ją. Tata z Mike’em przynieśli mi jedzenie i czyste ubrania. Pytali się jak to się stało ale nie potrafiłam im powiedzieć bo nic nie pamiętałam. Po chwili wszedł Harry z zawiązanym bandażem nadgarstkiem i plastrem na policzku. Kiedy go zobaczyłam do moich oczu cisnęły się łzy. Chłopak przepraszając rodziców, którzy wyszli na moment na zewnątrz podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

- Alex, kochanie. Przepraszam to moja wina. Nie widziałem tego dzika na drodze. – powiedział ze skruchą w głosie.

- Spokojnie. Nie obwiniaj się. To wina dzika, że się po nocy pałęta i wychodzi na jezdnię. Z resztą to też wina, że las nie jest ogrodzony i zwierzęta przez to wychodzą. – pocieszałam go. – ważne, że nam się nic nie stało. – musnęłam jego usta swoimi na co chłopak się trochę rozweselił.

- Nie przeszkadzamy wam? – spytał wchodzący Louis.

- Co wy tu robicie?

- No jak to co? Martwiliśmy się o was. Hmmm jak widać nie potrzebnie bo cudownie sobie radzicie. – poklepał Lou Harrego po plecach. Potem to już cała zgraja weszła do pokoju. Pielęgniarka trochę się denerwowała, że tyle osób przyszło w odwiedziny o tak późnej porze. Harry, Lou i Niall usiedli na moim łóżku, natomiast Liam i Zayn na krzesłach. Rodzice wraz z bratem przyszli się pożegnać i powiedzieli, że nie będą nam przeszkadzać. Chłopcy pytali się o to jak się czuję i kiedy wychodzę ze szpitala. Oznajmiłam, że przez dwa tygodnie będę uwięziona. Obiecali mi, że będą się mną opiekować na co się zaśmiałam. Oni nawet sobą nie potrafią się zająć. Trochę się pośmialiśmy po gadaliśmy. Niestety była już 1 w nocy więc pielęgniarka musiała ich wyrzucić.

- Ty zostajesz tak jak twoja dziewczyna. – zwróciła się pielęgniarka do Harrego.

- Dziewczyna? – spytał zdziwiony Liam.

- Kiedy wchodziłem do sali to się całowali. – powiedział z uśmiechem Louis. Ja się zarumieniłam i schowałam głowę pod kołdrę.

- Oj nie ma się czego wstydzić. – poklepał mnie po głowie Zayn.

- Dzięki Alex. – zaśmiał się Harry.

- Co ja? – odkryłam buźkę.

- Wstydzisz się mnie? – spytał z uśmiechem.

- Tak. – wszyscy zaczęli się śmiać. Tylko Harry stał obrażony.

- Idę się pocieszyć jedzeniem. Niall ! – podszedł do blondyna obejmując do ramieniem.

- Co się drzesz? – spytał z uśmiechem.

- Od dzisiaj moją miłością jest jedzenie więc będziesz się musiał ze mną podzielić. – spojrzał na niego.

- Chyba cię coś boli. – zakpił Horan.

- A ja to już ci nie wystarczam? – spytałam złośliwie. Harry od razu do mnie podbiegł i pocałował w usta. Chłopcy zrobili tylko swoje „ uuuu” i wyszli zostawiając nas samych.

- To mi nie wystarcza. – powiedziałam kiedy się oderwał.

- A teraz? – powiedział całując mnie drugi raz.

- Jakoś nie czuję żebyś się starał. – zaśmiałam się. Loczek za trzecim razem pocałował mnie namiętniej.

- Lepiej? – spytał.

- Może być. – pocałowałam go w policzek.

- Koniec tych czułości. Panie Styles proszę do siebie iść. – powiedziała pielęgniarka podchodząc do nas.

- A nie mogę zostać tu? – spytał chłopak.

- Nie. Proszę za mną. – kiwnęła głową po czym Harry pocałował mnie na dowidzenia w czoło.

- Dobranoc skarbie. – powiedział wychodząc z sali.

- Dobranoc. – odpowiedziałam z uśmiechem.

Spojrzałam na zegarek. Była 1.40. Zgasiłam lampkę przy łóżku i poszłam spać.



-------------------------------------------------------

Nareszcie rozdział. Cieszycie się? 
Przepraszam za to, że długo nie dodawałam, ale wiecie nauka - III kl. gim . jest ciężko.
Okej, czekam na wasze opinie. 
NN -> 10 komentarzy.


Nie wierzę, że ten nieśmiały 17 - latek z X Factora ma już 20 lat <3 

DZIĘKUJĘ ZA 4326 WYŚWIETLEŃ BLOGA ! JESTEŚCIE CUDOWNI ! 

wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 16



- Jak chcesz. – odpowiedziałam wymuszonym uśmiechem na co Harry nic nie odpowiedział.

Wzięłam swoją szarą bluzę i oboje udaliśmy się na zewnątrz. W ciszy przechadzaliśmy się po opuszczonych londyńskich ulicach. Niebo tej nocy było bezchmurne, a gwiazdy swoim blaskiem rozświetlały mrok. Cisza między nami trochę mnie krępowała. Nie wiedziałam od czego zacząć, albo jak zacząć. Harremu też nie zanosiło się na rozmowę. Cisza. Pustka. Po jakimś czasie doszliśmy do jeziora, pod drugiej stronie było widać wysepkę i mój dom. Weszliśmy na pomost. Kiedy na nim usiedliśmy ściągnęłam obcasy i zanurzyłam swoje niezbyt duże stópki do wody. Brrr. Zimna – pomyślałam. Dreszcze przeszyły moje ciało. Może by tak zacząć kiedyś tą rozmowę? Krząknęłam. Harry spojrzał się na mnie swoimi zielonymi oczami.

- Nie wydaje ci się, że ta cisza jest trochę dziwna? – spytałam.

- Czasem cisza może znaczyć więcej niż słowa. – palnął Harry.

- Nie znałam cię od tej strony. – zdziwiłam się jego słowami.

- Z jakiej? – spytał patrząc w lustro wody.

- Ze strony być może romantycznej. – stwierdziłam.

- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz. – zaśmiał się lekko.

- Pamiętasz jak nazwałam twoją gadkę Hazzową tajemnicą? – kiedy przypomniałam sobie tą sytuację szczerzę się uśmiechnęłam.

- Kiedy to było? – zapytał Harry.

- Jak to Louis powiedział „ zwiedzałam waszą łazienkę” – pokazałam w powietrzu cudzysłów.

- Hmmm. Zwiedzałaś? – miałam wrażenie, że się ze mną droczy.

- Utknęłam w niej. – zrobiłam face palm.

- Aaaaa. Pamiętam. Ja cię wtedy uratowałem. – kiedy to powiedział uniósł dumnie głowę do góry.

- Tak, tak bohaterze. – walnęłam go w ramię z uśmiechem.

- No co? Gdyby nie ja to byś tam siedziała całą noc. – powiedział z kpiną w głosie.

- Pech tak chciał. Wracając do Hazzowej tajemnicy, powiesz mi? – spytałam z zaciekawieniem.

- Serio tak gadam? – zdziwił się.

- Tak serio. Gdybyś się słyszał, przytoczę twoje słowa „czasem cisza może znaczyć więcej niż słowa”, to byś siebie nie poznał. – zaśmiałam się.

- Pewnie masz rację. – stwierdził.

- Zawsze mam. I nawet zauważyłam, że się ostatnio dziwnie zachowujesz.

- To pewnie z miłości. –uśmiechnął się. Kiedy to powiedział od razu pomyślałam sobie o jego przyjaciółce, którą pokazał mi Niall.

- Kim jest ta wybranka? – spytałam z ciekawości.

- Serio chcesz wiedzieć? – powiedział.

- Przyjaciółce możesz powiedzieć. – na te słowa spuścił głowę w dół po czym wziął głęboki oddech.

- Dziewczyna w twoim wieku, blond włosy, długie nogi, piękne zielone oczy. Znam ją jakiś czas, dobrze się dogadujemy, ale boję się powiedzieć jej co czuję. Doradzisz mi? – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- Czego tu się bać? – zaśmiałam się.

- Nie śmiej się ze mnie. Nie znasz jej. Boję się, że zniszczę naszą przyjaźń jeżeli mnie odrzuci. Nie chciałbym tego. – posmutniał. W jego oczach były iskry. Widać było, że się tym przejmuje.

- Spokojnie, pomogę ci. – poklepałam go po plecach.

- Dziękuję. Jesteś kochana. – szczerze się uśmiechnął. Tak, kochałam ten uśmiech.

- To może za dnia coś wymyślimy, a teraz wracajmy. – po tych słowach Harry pomógł mi wstać.

Była godzina 2 w nocy. Kiedy doszliśmy do klubu w pomieszczeniu byli tylko chłopcy, Julia, Mike, rodzice i przyjaciółka Harrego, w której się zakochał. Tak myślę, że w niej. Rodzice jak i chłopcy nie byli zadowoleni z naszej nieobecności.

- Gdzie się włóczycie? – spytał tata.

- Alex chciała się przejść, więc jej towarzyszyłem. – powiedział Harry.

- Dobrze, już późno. Wracajmy do domu. – powiedział tata mówiąc do wszystkich. – Dziękuję, że z nią poszedłeś. – dodał patrząc w naszą stronę.

- Nie ma za co. – odpowiedział z uśmiechem Styles.

- Chłopaki zwijamy się. – powiedział Liam, po czym chłopcy wyszli.

Ja z rodzicami i Mike’iem udaliśmy się do domu. Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju od razu położyłam się spać. W mgnieniu oka zasnęłam.



Rano. Sobota. Godz. 11.

Kiedy się obudziłam poczułam ból głowy. Wstałam z łóżka, spojrzałam w lustro i się przestraszyłam. Kiedy skończyłam ogarniać włosy z twarzy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Wiesz, że masz mi dzisiaj pomóc? Będę za 20 min. – Harry.

Za 20 min? Pogięło go? Niczym błyskawica zabrałam z szafy ubrania i pobiegłam do łazienki. Szybko wskoczyłam pod zimny prysznic żeby być w miarę przytomna. Ogarnęłam włosy w koka, na nogi założyłam wygodne kapcie i wyszłam z pokoju. Na korytarzu było cicho. Rodzice wyjechali do pracy, a brat? Zajrzałam do jego pokoju. Spał. Kiedy zeszłam na dół usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi i ujrzałam ucieszoną mordkę Hazzy.

- Heeej. – powiedziałam ziewając przy tym. – wchodź.

- Nie obudziłem cię? – spytał wchodząc do domu.

- Nie, napisałeś jakieś 5 min po tym jak wstałam. – zapewniłam go.

- To od czego zaczynamy? – spytał się kiedy usiedliśmy na sofie.

- Od zaproszenia jej na randkę. Dzwoniłeś do niej? – zwróciłam się do niego.

- Tak. Umówiliśmy się dzisiaj na 20. Masz jakiś pomysł? Albo nie, powiedz mi jak wyobrażasz sobie wymarzoną randkę. – odpowiedział z uśmiechem.

- Hmm. Randka mogłaby być na polanie pod gołym niebem. Wiesz, taki piknik. Wszędzie świece, kwiaty i muzyka. – rozmarzyłam się.

- Fajny pomysł. A jak mam się przy niej zachować? – spytał.

- Jesteś Harry Styles i nie wiesz? – zdziwiłam się.

- Nigdy takiego czegoś nie czułem, więc?

- Na początku musisz nie bać się jej powiedzieć co czujesz, potem pójdzie jak bułka z masłem. – zapewniłam go.

- Pojechałabyś ze mną na miejsce mnie wesprzeć? – poprosił.

- Nie ma sprawy, mam się jakoś ubrać czy coś? – spytałam z uśmiechem.

- Ubierz się jak chcesz. To ja będę leciał wszystko przygotować. Wpadnę o 19.50. – powiedział całując mnie w policzek. – do zobaczenia. – dodał i wyszedł.

Czyżby chciał mi ją przedstawić? To chyba zły pomysł. Ze złymi myślami powędrowałam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Po drodze, po schodach widziałam półprzytomnego Mike’a. Zrobiłam nam śniadanie. Brat pytał się jak moje wrażenia po imprezie. Powiedziałam, że było cudownie. Do 19.50 miałam jeszcze 7 godzin. Powolnymi ruchami poszłam do swojego pokoju położyć się. Moje powieki same się zamykały. Usnęłam. Kiedy się obudziłam była 19. No ładnie – pomyślałam. Szybko wzięłam prysznic, ubrałam letnią sukienkę w kwiatki, lekko ogarnęłam włosy i buźkę. Nim skończyłam, usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Nie musiałaś się tak stroić. – powiedział z uśmiechem Harry.

- Masz jakiś problem? Muszę jakoś wyglądać jako twoja przyjaciółka. – powiedziałam z grymasem. On podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek na przywitanie.

- Wyglądasz ślicznie. – zarumieniłam się.

Weszliśmy do samochodu. W drodze rozmawialiśmy, śmialiśmy się, słuchaliśmy piosenek. Standard. Harry opowiadał o tym, że niedługo wychodzi ich nowy krążek. Mówił, że powinna mi się spodobać. Nie zaprzeczyłam jego słowom. Pytał się o imprezę i jakieś inne błahostki. Droga ciągnęła mi się w nieskończoność. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Harry jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Okolica była piękna. Bezchmurne niebo, gwiazdy. Teraz był czas aby wesprzeć swojego przyjaciela.

- Gotowy? – spytałam.

- Niezbyt. Nogi mi się uginają i źle się czuje. – powiedział wzdychając.

- Będzie dobrze. Mam zostać czy chcecie być sami? – spytałam klepiąc go po plecach.

- Nie chciałbym być nie miły.

- Spokojnie, jestem tu żeby cię wspierać. Mogę sobie przecież pójść. – uśmiechnęłam się.

- Dzięki. – przytulił mnie. Wiedział, że zawsze może na mnie liczyć. Miałam nadzieje, że ja na niego też.

- To gdzie ona jest? – spytałam rozglądając się.

- Powinna tam czekać. – wskazał palcem.

- Harry, do odważnych świat należy, idziemy! – udaliśmy się na miejsce. W czasie drogi Harry się zatrzymał.

- Alex … - powiedział łapiąc mnie za rękę.



-----------------------------------------------------------

Witam w nowym roku ! 
Jak oceniacie nowy rozdział? 
Jak myślicie co chce Harry?

NN -> 10 komentarzy. ;)

Do następnego. !

ps. Koleżanka podpowiedziała mi żebym zrobiła na blogu zakładkę o bohaterach. Jeżeli chcecie to piszcie w komentarzach a ja po prostu ją zrobię.


Jeszcze chciałabym polecić wam bloga mojej koleżanki, która ma talent do pisania i się nim dzieli ! .

http://shadow-really-story.blogspot.com/   LUKAJCIE !