Tydzień później.
Od rozpoczęcia szkoły minął tydzień. Przez ten czas zdążyłam zapoznać się z budynkiem. Wiem gdzie mam lekcje, gdzie treningi, gdzie szafkę i inne duperele. Mimo niezbyt dobrego początku z nową klasą, udało nam się przez ten tydzień zgrać. Staram się rozmawiać ze wszystkimi. Niektóre osoby są zamknięte w sobie, a niektóre po prostu ustawiły się w grupki. To normalne. Jeśli chodzi o treningi, nie narzekam. Składając papiery do tej szkoły, na ten profil nastawiona byłam na ciężką pracę. Czyli to co lubię.
Z pisania w pamiętniku wyrwał mnie Harry wchodzący do pokoju. Siedziałam na łóżku oparta o ścianę. Chłopak wziął ode mnie kolorowy zeszyt, długopis i odstawił na nocną szafkę.
- Pamiętasz co mi obiecałaś? – spytał.
- Nie przypominam sobie. – zdziwiłam się jego pytaniem.
- Że wrócimy do rozmowy o wspólnym mieszkaniu ze mną i chłopakami.
- Harry… Wy… Wy niedługo wracacie na koncerty i co ja będę sama robiła w tym wielkim domu ?
- Będziesz na mnie czekać – przybliżył swoją głowę do mojej.
- Tak, będę sama w tym domu. Z tej samotności kupie sobie gromadkę kotów i będę młodą panną z kotami, która jest sama bo jej chłopak bawi się w piosenkarza. Bardzo mnie pocieszyłeś. Dziękuję ci bardzo.
- Wariatka z ciebie. – po tych słowach wpił mi się w usta.
- A ty to nie lepszy jesteś. – przerwałam pocałunek.
- Tu się podziewa nasza zguba. – zaśmiał się wchodzący Liam. Za nim weszła reszta bandy.
- Co wy robicie? – spytałam bruneta.
- Harry nam gdzieś bez słowa zwiał, więc przyszliśmy poszukać go u ciebie. – odpowiedział Zayn.
- Chyba nie musimy się już o niego martwić. – zaśmiał się Louis.
- Dobra, powiedzmy im po co przyszliśmy. – oznajmił Niall.
- Może nas oświecicie? – spytał Harry.
- Alex, kiedy masz jakiś długi weekend?
- W ten piątek mam wolne. Do niedzieli.
- No to bardzo dobrze się składa. – oznajmił uradowany Zayn.
- Wpadliśmy na pomysł weekendu pod namiotami. Co wy na to? – powiedział blondyn.
- Brzmi nieźle. – odpowiedziałam.
- Pojechalibyśmy w czwartek po twoich zajęciach, a wrócili w niedzielę na obiad. – dopowiedział Lou.
- Spoko. Spytam rodziców jak wrócą z pracy.
- No to załatwione. – powiedział uradowany Zayn.
- A mam takie pytanie. Będę jedyną dziewczyną?
- Nie. Pierre i Dani też chcą jechać.
- Uh, całe szczęście. Nie wytrzymałabym sama z waszą piątką.
- Ej, ona chłopaki nas obraziła. – zorientował się Harry.
- Musisz za to zapłacić. – Horan spojrzał porozumiewawczo na resztę.
- Patrzcie za oknem jest latająca krowa. – wskazałam na okno po czym bardzo szybkim ruchem uciekłam ze swojego pokoju.
Chłopcy pobiegli za mną. Ganialiśmy się po całym domu. W końcu trafiłam do łazienki. Od razu zakluczyłam drzwi.
- Policzymy się z tobą jak wyjdziesz.
- Mogę tu zostać całą wieczność. – krzyknęłam.
- A ja razem z tobą. – to były słowa Harrego. Uśmiechnęłam się. Tak bardzo byłam szczęśliwa, że go mam. Że mam ich. Całą piątkę. I tego jednego. Tego z burzą loków. Tego z zielonymi oczami jak moje. Niby to tylko słowa. Wstałam z kafelek i otworzyłam drzwi od łazienki. Kiedy wyszłam od razu przytuliłam się do Harrego. Chłopcy patrzyli na nas jak w obrazek.
- No co się tak gapicie? – spytałam.
- Od początku wiedzieliśmy że będziecie razem. – oznajmił Zayn.
- Nawet przyczyniliśmy się do zakładów. – wypaplał Lou.
- Louis ! – walnął go w ramię Liam.
- No wiecie co!? Związek to nie powód to zakładów. – stałam oburzona.
- Przepraszamy… Louis miałeś nie mówić. – powiedział Zayn.
- A kto wygrał? – spytałam.
- Liam. – powiedzieli zszokowani moim pytaniem.
- Dobra, dajcie na luz. Hahaha. Szkoda, że nie widzicie swoich min.
- Wredota. – oznajmił Louis.
Zeszliśmy na dół. Po drodze powiedziałam, że zemsta będzie słodka. Oj będzie…
Wieczorem. Godzina 19.
Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Robiłam coś ciekawego? Rozmawiałam ze znajomymi na skajpaju. Cieszyli się, że mnie widzą. Zadawali milion pytań typu: jak w Londynie? Jak szkoła? Jak treningi? Jak to się stało że znam 1D? Przez to wszystko chyba rozmawialiśmy 2h.
Po rozmowie zeszłam na dół na kolacje. Mama, tata i brat już zasiadali do stołu. To była jedyna pora dnia kiedy mogliśmy spędzić ją razem w czwórkę.
- Mamo, tato. Mam do was interes. – zaczęłam.
- No mów córciu. – powiedziała łagodnie mama.
- Bo w następnym tygodniu mam piątek wolny i chłopacy wymyślili żebyśmy w czwartek po moich zajęciach pojechali na biwak nad jezioro. I chciałam się spytać czy mogę jechać z nimi.
- Nie. – powiedział tata.
- Ale dlaczego? Po pierwsze są pełnoletni, a po drugie się mną zaopiekują.
- Nie pojedziesz.
- Ale tato. Mamo powiedz coś.
- Ja też nie jestem zadowolona z tego pomysłu.
- Ale mamo. Nie jadę tam sama. Będzie nas ósemka. Ja, chłopcy i jeszcze dwie dziewczyny. Nie będę tam sama. Harry ciągle przy mnie będzie.
- No właśnie. Jeszcze się coś niechcianego stanie i co będzie? – powiedziała mama.
- Jak niechcianego? O czym wy w ogóle mówicie!? Słyszycie się chociaż!?
- Alex, nie podnoś głosu przy stole. – tata starał mnie się uspokoić.
- Czy wy myślicie, że jestem aż tak głupia? Przecież ostatnio byłam dwa tygodnie pod ich opieką i nic się nie stało. Lubicie ich. Harrego też. Jak możecie tak myśleć że wrócę z bachorem do domu!? Nie ufacie mi po prostu… - wstałam zdenerwowana od stołu. – nie jestem głodna. – rzuciłam ostatnie zdanie i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko z płaczem. Nie z tego powodu, że nie chcą mnie puścić czy też nie dostaje tego czego chcę. Nie jestem taka. Po prostu oni mi nie ufają. Przecież byłam z nimi dwa tygodnie. Przecież spałam z Harrym w jednym pokoju. Jakoś im to nie przeszkadzało. Hmm. Przecież oni nie wiedzieli wtedy, że jestem z Stylesem. No tak. Ale jestem głupia. Nie ważne. Ważne jest to, że mam rozum i nieświadoma nie pójdę do łóżka z kim popadnie. Nie ufają mi…
Czemu jak jest już wszystko dobrze to coś musi się zwalić? No tak. Takie jest życie.
Postanowiłam do kogoś zadzwonić. Z kimś pogadać. Poradzić się. Wybrałam losowy numer i zadzwoniłam. Pierwszy sygnał, drugi. Odebrała Darcy.
- Cześć Alex. Co tam ? – spytała z radością w głosie.
- Cześć Darcy. Dzwonię bo chciałam z kimś pogadać.
- Chodzi o Harrego? – spytała.
- Nie, nie. U nas wszystko w porządku. Chodzi o rodziców. Nie chcą mnie puścić na biwak z chłopakami i z ich dziewczynami. Myślą, że wrócę z dzieckiem w brzuchu.
- Ale przecież będziecie tam dużą ekipą i w ogóle.
- No właśnie. Odcinek pod tytułem „Zrozum moich rodziców”.
- Słuchaj. Oni się martwią o ciebie.
- Nie ufają mi.
- Alex, to nie tak. Gdyby ci nie ufali to nie pozwolili by ci się z kimś spotykać. Proszę cię. Inni mają gorsze problemy od takiej błahostki.
- Co masz na myśli?
- Innym razem, Alex. – speszyła się.
- Darcy, dziękuję. Wiedz jedno. Jeśli coś by się stało u ciebie możesz do mnie zadzwonić. Pomogę ci tak jak ty mi teraz.
- Dobrze, zadzwonię. Cześć.
- Cześć. – rozłączyłam się.
Po tej rozmowie postanowiłam przy najbliższej okazji zapytać się Darcy co się dzieje. Być może potrzebuje pomocy.
Była godzina 22 kiedy usnęłam.
Następnego dnia.
Wstałam koło 6. Dzisiaj miałam na 8 rano do szkoły. Powolnym ruchem wzięłam z szafy
zestaw i ruszyłam do łazienki. Położyłam rzeczy na klapie od kibla i zabrałam się do ściągania swojej ulubionej jednoczęściowej pidżamy. Związałam blond włosy w wysokiego koka i weszłam pod prysznic. Zimny prysznic. To zawsze stawiało mnie na nogi. Po umyciu ciała i włosów, ubrałam się. Wysuszyłam swoje kłaki, ułożyłam je w niechlujnego koka z grzywką na bok. Rzęsy pociągnęłam ulubionym tuszem, a policzki ulubionym różem. Kiedy wyszłam z łazienki zegar wskazywał siódmą rano. Do torby spakowałam rzeczy i ruszyłam na dół. Rodziców nie było. Jak zwykle. Praca. Brat miał na późniejszą godzinę więc leń jeszcze spał. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie oraz drugie do szkoły. Oczywiście musiałam wypić kubek gorącej herbaty. Najedzona i z ciepłym brzuszkiem wzięłam torbę i wyszłam z domu do szkoły. Pogoda była dzisiaj piękna. Założyłam słuchawki i puściłam ze swojego IPhone’a muzykę. Do szkoły doszłam w 15 min. Byłam 5 min przed dzwonkiem. Na początku szła lekcja matematyki, potem chemii i historii. Po historii musiałam z szafki zabrać rzeczy na trening. Trening był zaplanowany dzisiaj na 2 h. Kiedy szłam do szafki spotkałam po drodze Darcy.
- O hej. Czemu nie było cię na zajęciach? Wiesz ile będziesz miała do roboty. Nauczyciele traktują nas jak więźniów, serio. – powiedziałam z zażenowaniem.
- Zaspałam. – odpowiedziała speszona i zdenerwowana.
- Coś się stało?
- Nie, nie. Po prostu zaspałam. Do zobaczenia. – wzięła ze swojej szafki strój cheelederki i ruszyła na spotkanie grupy. Ja zdezorientowana zamieniłam torbę z książkami na torbę na trening i pobiegłam do szatni. Przywitałam się z dziewczynami, przebrałam się i wszystkie ruszyłyśmy na halę. Dzisiaj trener miał zły humor ponieważ trochę się na nas wyżywał. Kiedy się go nie posłuchałyśmy kazał nam robić karne linie. Lepiej nie mówić co to. Po meczu treningowym byłam padnięta. Całe szczeście , że dzisiaj pograłam sobie na przyjęciu. Jak za dawnych lat. Oczywiście musiało mnie coś boleć. Nie byłabym sobą. No dobra. Nie będę nudzić. Po treningu miałam zaplanowaną wizytę u fizjoterapeuty z powodu badań potrzebnych dla trenera. W drodze do mojego ulubionego doktorka zadzwonił Harry z wiadomością, że po szkole zabierają mnie do siebie na obiad. Zdziwiło mnie to trochę ponieważ oni nigdy nie zaciągali się do prac domowcych czyt sprzątanie, gotowanie.
Pan Doktorek Shay pobrał mi krew, przebadał na bieżni oraz obejrzał kręgosłup. Musiałam oznajmić, że miałam problemy z plecami. Fizjoterapeuta powiedział, żebym przyszła jutro rano. Podziękowałam za badania i udałam się do szafki.
Tak jak Harry powiedział. Kiedy wyszłam ze szkoły chłopcy czekali na mnie w samochodzie.
- Cześć wam. – powiedziałam z uśmiechem.
- Jak w szkole? – spytał Liam siedzący obok Louisa, który prowadził samochód.
- Dajcie spokój. Trener nie w sosie dzisiaj. Szkoda gadać. Jutro rano fizjoterapeuta sprawdzi mi plecy. Muszę wcześnie wstać.
- Chyba to nic poważnego ? – zmartwił się Harry.
- Oby nie. – powiedziałam.
Dojechaliśmy do domu chłopców. Wszystko było już uszykowane. Wystarczyło nalać tylko zupy. No postarali się. Siedliśmy w szóstkę do stołu. Nalaliśmy sobie obiadu i zaczęliśmy jeść. Zapadła cisza. Wszyscy byliśmy pochłonięci jedzeniem. Jak to my.
Po chwili odezwał się Louis.
- Alex, pytałaś się rodziców czy możesz jechać?
- Tak.
- I co powiedzieli? – spytał Harry.
- Powiem że nie byli zadowoleni z tego pomysłu.
- Dlaczego? – zdziwił się Niall.
- A to dlatego, że mi nie ufają.
- W jakim sensie? – kolejny zapytał Zayn.
- Stwierdzili, że wrócę z dzieckiem w brzuchu. – po tych słowach cała piątka się zachłysnęła.
- Harry przygotuj się. – Louis się zaśmiał.
- Lou, to nie jest śmieszne. Oni mi nie ufają. Tłumaczyłam im że nie będę sama z Harrym, że będzie nas osiem osób. Ale nie. Oni mają swoje teorie, że się prześpimy.
- Nie lubią mnie co nie? – spytał Harry.
- Lubią. Chociaż sama już nie wiem. Najpierw mówią że jesteś dobrym chłopakiem a potem wyjeżdżają z tekstem, że będziemy się pieprzyć.
- Coś z tym zrobimy.
- Nie musicie nic z tym robić. Mam plan.
----------------------------------------------------------------------
Nie będę sie tłumaczyła. Tylko powiem PRZEPRASZAM i WITAM PONOWNIE.
Zostawiam wam rozdział do oceny.
Wstawiłam wam chat u góry. ;)
Rozdziały tylko i wyłącznie będą sie pojawiać w soboty. Nie w każdą, ale jak już ma się pojawić to w sobotę.
15 kom następny rozdział.
Dodam jeszcze żebyście nie snuli jakiś teorii o tym, że mi się nie chce. To jest nie prawda. Jeżeli nie opowiada wam to, że jestem w dobrej szkole i prawie codziennie mam sprawdzian do tego jeszcze treningi i czas dla siebie to po prostu nie czytajcie opowiadania. Bo takie snucie głupich teorii jest bez sensu. Różne rzeczy mogą się zdarzyć.