poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 18



Niedziela 10 rano.

- Dzień dobry panienko. Jak się spało? – usłyszałam radosny głos pielęgniarki, która właśnie weszła do sali.

- Dzień dobry. Spało się dobrze. Która godzina jeśli można wiedzieć. – spytałam.

- Po 10.

- Już? Kiedy mogę odebrać wypis? – spytałam pocierając rękami oczy.

- Za godzinę. Spokojnie się przebierz, spakuj rzeczy i wtedy przyniosę ci wypis. – powiedziała z uśmiechem i wyszła z pomieszczenia.

Ja zaczęłam się powoli zbierać. Trochę miałam trudności ze wstaniem z łóżka przez ten gips. Mozolnie wzięłam swoje rzeczy i udałam się do łazienki w celu przebrania szpitalnych łachmanów. Czołgając się do łazienki mijałam płaczących rodziców, którzy usłyszeli złą wiadomość albo dzieci bawiące się z psychologiem. Taki widok ranił mi serce. Po drodze zastanawiałam się jak ci wszyscy ludzie to przeżywają? Albo lekarze, którzy widzieli milion razy jak ktoś umiera na stole operacyjnym. Takie myśli dręczyły mnie aż do łazienki. Z trudem zmieniłam ubrania i się odświeżyłam. Kiedy wychodziłam oczywiście musiałam przypadkiem kogoś potrącić. W tym momencie moja nieudolność przechodziła wszelkie granice. Wchodząc do swojej sali zobaczyłam Stylesa siedzącego na szpitalnym łóżku.

- Dzień dobry – powiedziałam z uśmiechem.

- Cześć skarbie. – podszedł i pocałował mnie w czoło.

- Jeszcze tylko wypis i możemy wychodzić. – wzięłam swoją torbę.

- Daj, wezmę to. Liam czeka w samochodzie. – objął mnie ramieniem. Wyszliśmy z sali.

Przy odbiorze wypisu pani recepcjonistka życzyła nam wszystkiego dobrego. Z uśmiechem pożegnaliśmy się jeszcze z lekarzem i wyszliśmy ze szpitala. Przy samochodzie stał Liam. Od razu przybiegł do nas i wyściskał za wszystkie czasy. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Pojechaliśmy do mnie. Oczywiście przy wejściu rodzice staranowali mnie uściskiem. Brat oczywiście też się załapał. Potem 3 ucieszone mordki – Zayn, Louis i Niall. Wszyscy na nas czekali, jakby nie wiem co się stało. Przecież nie rodziłam. To tylko mały wypadek. Usiedliśmy wszyscy w salonie.

- Ile będziesz uziemiona z gipsem? – spytał mulat.

- Góra dwa tygodnie. – powiedziałam.

- No to nieźle. – zaśmiał się brat.

- Nie masz się z czego śmiać bo ktoś tu będzie musiał się mną opiekować. – teraz to ja się zaśmiałam.

- O nie droga siostro. Ja jadę z kolegami na biwak. Tak się złożyło że na dwa tygodnie.

- Czemu teraz się dopiero dowiaduję?

- Tak jakoś wyszło. I słuchaj skarbie. My z mamą musimy też wyjechać do pracy. Szef zorganizował nam spotkania poza Londynem.

- Super. Dzięki, taka z was rodzina. – wstałam oburzona i udałam się szybko do swojego pokoju trzaskając przy tym drzwiami.

Ostatnio moje relacje między mną a rodzicami się posypały. Wszystko przez tą ich pracę, nie mają dla mnie czasu. Z bratem, okej, ma chłopak swoje życie. Wiem, że zawsze mogę do niego przyjść. Ale co z rodzicami? No trudno. Taką mają pracę. Ale zważając na moją sytuację zdrowotną mogli by zrezygnować i się mną zaopiekować. Widać praca jest dla nich ważniejsza niż córka z gipsem. Po chwili do pokoju wszedł Harry.

- Alex? Wszystko okej? – spytał siadając naprzeciwko mnie.

- Nic nie jest okej. – po policzku popłynęła łza, którą zauważył.

- Ej, nie płacz. Ja zostanę z tobą. – przetarł ją kciukiem.

- To nie o to chodzi, że zostanę sama. Chodzi o to, że rodzice ciągle gdzieś wyjeżdżają i nie poświęcają mi choć trochę czasu. Wcześniej jakoś mi to nie przeszkadzało, ale teraz kiedy jestem w potrzebie oni po prostu się zmywają. Tak samo brat. Chociaż nie, on ma swoje życie i nie powinien marnować swojego czasu na opiekę nad głupią, młodszą siostrą. – kolejna łza.

- Nie mów tak. Rodzice na pewno chcieli by zostać w domu z tobą ale praca im na to nie pozwala. Słuchaj, ja w dzieciństwie też tak miałem. Mama ciężko pracowała na utrzymanie naszej dwójki.

- Dwójki? – przerwałam mu.

- Tak, mam siostrę. Gemma nie mieszka w Londynie. Nie mówiłem?

- Nic nie wspominałeś.

- No to teraz wspomniałem. – uśmiechnął się.

- Cieszę się, że tu jesteś. – powiedziałam z lekkim uśmiechem. Harry widząc mój uśmiech musnął delikatnie moje usta. – Powinnam ich chyba przerosić. Zniesiesz mnie na dół?

- Jasne. – powiedział po czym wskoczyłam mu na barana. Zeszliśmy na dół. Wszystkie oczy skierowane były w naszą stronę.

Harry postawił mnie na ziemi.

- Przepraszam was za moje zachowanie. – powiedziałam tuląc się do mamy.

- Nie szkodzi. Wiesz, że chcielibyśmy zostać ale obowiązki wzywają. Niestety szef jest strasznie wymagający. – odpowiedziała głaszcząc mnie po głowie.

- Rozumiem. Nie jestem zła. Tylko kto zostanie ze mną na dwa tygodnie?

- My! – krzyknęła cała piątka.

- Jesteście tego pewni? – spytał z niedowierzaniem tata.

- Pewnie. – powiedział Liam. – Wszystkim się zajmę.

- W końcu jesteś zespołowym tatusiem. – zaśmiałam się.

- Hmm. Sama nie wiem. Poradzicie sobie? – wahała się mama.

- Obiecuje – powiedział Harry. – Obiecujemy. – poprawił się.

- No dobrze. – zgodziła się mama. Dopiero się zjarzyłam dlaczego Hazza się poprawił. Przecież rodzice nic nie wiedzą, że my jesteśmy razem. – W takim razie my się idziemy pakować bo wieczorem wyjeżdżamy. Mike chyba zaraz będzie wychodził. – dodała mama.

- Tak. Za godzinę mieliśmy już jechać, ale wstąpię jeszcze do Toma. Siostra trzymaj się i uważaj na siebie i chłopaków. – podszedł i mnie przytulił. Pożegnał się jeszcze z głupkami i rodzicami.

- Zgłodniałem. – stwierdził Niall.

- A to nowość? – zaśmiałam się.

- Zamówmy pizze bo przecież nie będziemy cię ciągnąć z gipsem po knajpach. – powiedział Lou.

- Tam w pierwszej szufladzie jest ulotka. – wskazałam palcem. Chłopak złapał za telefon i złożył zamówienie.

- Wracając, to jak to się stało że wy razem? – spytał Zayn.

- Wina Stylesa. Jego się pytaj. - spojrzałam na loczka.

- Tak jakoś wyszło. – zaśmiał się.

- Łatwiej się dowiedzieć od małpy niż od was. – przekręcił oczami Zayn.



Godzina 18.

Moi rodzice musieli już jechać. Grzecznie się wszyscy pożegnaliśmy. Oczywiście mój tata musiał dać chłopakom kazanie żeby niczego nie zepsuli ani nic z takich rzeczy. Ogólnie to dom ma wyglądać tak jak teraz kiedy wyjechali. Po wyjściu rodziców postanowiliśmy zrobić sobie maraton filmowy. Uparłam się, że obejrzymy komedie bo horrory były ostatnio. Z resztą miałam wolną rękę bo byłam poszkodowana. Rozłożyliśmy koce i poduszki. Ja z Harrym i Louisem zajęliśmy sofę, Liam fotel a Niall i Zayn podłogę. Oczywiście miałam pierwszeństwo co do wyboru miejsca na kanapie. Wybrałam środek bo po prawej miałam Harrego do którego mogłam się przytulać, a po lewej Louisa, który śmiał się cały czas. Ogólnie było zabawnie. Na początek obejrzeliśmy „Straszny film” ( to komedia jakby ktoś nie wiedział ). Louis i Niall nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Oczywiście Horan swoim śmiechem zagłuszał film. Z resztą śmiałam się z nich a nie z filmu. Druga część filmu już nie była taka śmieszna. Trochę nas to znudziło. Była godzina 22. Moje powieki usiłowały się zamknąć.

- Ja już się zbieram. – stwierdziłam podnosząc się z kolan Harrego.

- Co, tak wcześnie? – zdziwił się Louis.

- Wy możecie siedzieć. Nikt wam nie karze spać. Tylko się podzielcie z pokojami. – powiedziałam wstając z kanapy.

- To ja wtedy z Niallem, a Lou i Liam razem. – powiedział Zayn.

- To jak tam chcecie.

- A ja? – spytał Harry?

- No jak to gdzie?

- Chciałem się tylko upewnić.

- Okej. Dobranoc, słodkich snów i bla bla. – odpowiedzili mi tym samym.

Poczłapałam na górę. Postanowiłam wejść jeszcze pod prysznic. Pachnąca jak kaczuszka wskoczyłam w piżamę i pod kołdrę. W pokoju było dosyć zimno. Lubiłam to. Mogłam wtedy okryć się cała kołdrą. Zegar wskazywał 22.30. W pokoju nie było zbyt ciemno bo przez okno wdawały się promienie światła z lamp. Po jakiejś dłuższej chwili usłyszałam jak chłopacy zbierali się do pokoi. Byli trochę głośni. Jak to oni. Drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Wszedł wielmożny Harry. ( nie mogłam się powstrzymać ). Myślał, że śpię. Po chwili poczułam jak pakuje mi się pod kołdrę. Jego ręce powędrowały na moją talie, a jego usta złożyły całusa na moim czole. Tak żeśmy leżeli. Harry pewnie zasnął. A ja? Ja nie mogłam. Kochałam moje skoki nastroju. Raz śpiąca, raz radosna, raz zapłakana. Cudowne życie. Po jakimś czasie męczarni usnęłam.


-----------------------------------------------------

Jak wam się podoba?

Wiem, że długo czekałyście ale nauka mnie goniła. Koniec semestru, nauczyciele robili więcej kartkówek i sprawdzianów. Sami wiecie jak to jest być w 3 gim. Albo w ogóle jak to mieć dużo sprawdzianów.

Mam nadzieje, że rozdział się podoba. Zapraszam do komentowania. !! NN-> 10.

PS. DZIĘKUJĘ ZA 5000 WYŚWIETLEŃ ! 

9 komentarzy:

  1. czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział ;)
    Czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  3. jest świetny!! dobrze to wiesz bejbs ;*
    przepraszam, że taki krótki ale zaraz wybywam do miasta .xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)
    Już nie mogę się doczekać następnego mam nadzieje że będzie dłuższy :P
    Pozdrawiam Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Od wczoraj zaczelam czytac twoje opowiadanie i jestem pewna jednego.. Ono jest genialne! Czekam z niecierpliwieniem na nastepny. Twoja imienniczka kochajaca siatkowke jak i One Direction. Z jakiego miasta jestes?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominuję cię do Liebster Awards ! Więcej dowiesz się pod tym linkiem : http://jednoserce-jednobicie-onedirection.blogspot.com/2013/02/nominacja-liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń