Chciałabym złożyć wam życzenia noworoczne !
Szczęśliwego Nowego Roku ! Udanego sylwestra do białego rana, zero kaca na następny dzień i żebyście spełniły swoje postanowienia noworoczne ! Amen.
Nowy rozdział pojawi się jutro !
poniedziałek, 31 grudnia 2012
Libster Blog Award
Zostałam pierwszy raz nominowana do Libster Blog Award przez www.kaaczkaaxd.blogspot.com za co dziękuję ; **
Pytania :
1. Co spowodowało, że założyłaś bloga?
Przed założeniem bloga napisałam chyba z siedem rozdziałów tego opowiadania. Kiedy moja koleżanka się o tym dowiedziała poprosiła mnie o wysłanie moich wypocin. Stwierdziła,że to co napisałam nadaje się na bloga, więc pod jej wpływem założyłam bloga. Gdyby nie ona nie było by mnie tu.
2.Czy lubisz KoRn?
Nie znam ;)
3. Co cię inspiruje?
Takowych inspiracji jakoś do pisania nie mam. To tylko przypływ weny.
Ale jak już to muzyka <3
4. Co lubisz najbardziej robić?
Słuchać muzyki, grać w siatkówkę jak i ją oglądać w TV, spędzać czas ze znajomymi.
5. Ilu masz przyjaciół?
Szczerze? Takich naj naj naj nie mam. W szkole mam dobrą paczkę znajomych. Po za szkołą to też znajdą się koleżanki. ;)
6. Wierzysz w przyjaźń damsko-męską?
Tak
7. Ulubiony zespół?
One Direction.
8. Ulubiona książka?
Nie mam, ale lubię książki o zjawiskach paranormalnych i pisane przez życie.
9. Jakie masz plany na przyszłość?
Jak na razie to chcę dostać się do dobrego liceum/technikum. Potem to już samo wyjdzie.
10. Postanowienie noworoczne? Jak tak to jakie?
Stać się lepszą przyjaciółką oraz córką.
11. Co robisz, żeby szybciej zasnąć?
Słucham muzyki, oglądam tv.
To już wszystkie pytania, za które jeszcze raz dziękuję.
Moje nominacje :
Pytania :
1. Masz jakieś postanowienie noworoczne? Jak tak to jakie?
2. Ulubiona piosenka 2012 roku.
3. Najlepsze wydarzenie 2012 roku.
4. Co robisz w wolnych chwilach?
5. Ulubiony wykonawca i dlaczego ?
6. Ulubiony zespół i dlaczego?
7. Wymarzony kraj, w którym chciałabyś zamieszkać i dlaczego?
8. Ulubiona pora roku i dlaczego?
9. Co robisz kiedy się nudzisz?
10. Dlaczego założyłaś bloga?
11. Ktoś z twoich znajomych wie o twoim blogu?
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Rozdział 15
Nagle ten ktoś postawił mnie na ziemię. Czułam jego oddech na swoim ciele. Obrócił mnie tyłem do siebie i rozwiązał sznur, którym były związane moje ręce. Zdziwiło mnie to zdeka, ale przez mój strach nie mogłam się skupić na tym co się dzieje. Nagle złapał za przepaskę, którą miałam na oczach. Kiedy ją rozwiązał przestraszyłam się.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! – krzyknęli wszyscy. O bożeee. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wiedziałam, że coś wykombinują, ale że aż mnie porywać? Trochę adrenaliny nikomu nie zaszkodzi. Tym porywaczem okazał się Zayn. Zwróciłam się do niego zdenerwowana.
- Pojebało was? Nie zdajecie sobie sprawy jak się bałam? Jesteście okropni. – oburzyłam się, ale w głębi duszy dziękowałam Bogu za to, że ich mam i, że zrobili mi taki wspaniały prezent. Zayn oczywiście z mojego grymasu nie mógł przestać się śmiać.
- Ej, to nie jest śmieszne. – walnęłam go w ramię. Nagle reszta chłopaków podbiegła do mnie. Zrobiliśmy wspólnego misia.
- No dobra, dzięki za imprezę i wgl jesteście cudowni i bardzo was kocham, ale ja jestem ubrana w dres i na głowie mam szopę. – dotknęłam swoich włosów. Chłopcy spojrzeli na siebie wymownie. – Iiii ? – Liam kiwnął głową do Louisa, który złapał mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Kiedy weszłam do pokoju Lou zniknął. Na stoliku leżało ozdobne czarne pudełko z kokardką i liścikiem. Na kartce było napisane : Zwrotu nie przyjmujemy. Odłożyłam list na bok i zaczęłam rozpakowywać takowe pudełko. Nie mogłam w to uwierzyć. Moim oczom ukazała się piękna, brzoskwiniowa sukienka na szerokich ramiączkach i z czarnym, cienkim paseczkiem w pasie. Osz w mordę. – pomyślałam. Pod stołem leżały beżowe szpilki. Po drugiej stronie pokoju było lustro z moją kosmetyczką, w której były kosmetyki i rzeczy do włosów. Zrozumiałam, że to wszystko jest po to abym się ogarnęła. Te głupki dobrze pomyśleli. Wzięłam ubiór, który dla mnie przygotowali i ubrałam się. Ogarnęłam włosy oraz buźkę. Ostatni raz spojrzałam się w lustro i wyszłam z pomieszczenia. Kiedy to zrobiłam wszyscy na mnie spoglądali z uśmiechem. W tłumie zobaczyłam swoje koleżanki z siatkówki. Podeszłam do nich i podziękowałam im za przyjście. Potem już podchodziłam do wszystkich. Znajomi moich przyjaciół to jak moi znajomi. Po jakiś 20 min włóczenia się po lokalu zapomniałam o chłopakach. Nigdzie ich nie było. Nagle ktoś położył rękę na moim ramieniu.
- Cześć siostra. Wszystkiego najlepszego piękna. – przytulił mnie.
- Dzięki Mike. Nie widziałeś może chłopców? – spytałam rozglądając się wokoło. Ten złapał mnie za rękę i zaprowadził przed scenę, na której było 5 krzesełek. Nagle wszystkie światła zgasły. Operatorzy konsoli skierowali błysk na scenę. Oni już tam siedzieli. Wszyscy ucichli. Stałam w środku koła, które zostało utworzone przez zebranych ludzi. I się zaczęło. Bez zbędnych słów zaczęli śpiewać. Jaką piosenkę? Tą z koncertu pamiętacie? Łzy cisnęły mi się do oczu. Przyłożyłam ręce do ust i podekscytowana wsłuchiwałam się w głosy przyjaciół. Każdy z nich patrzył mi się w oczy, przez co czułam się wyjątkowa. To są moje najlepsze urodziny w życiu. Kiedy skończyli podbiegłam do nich zalana łzami. Zrobiliśmy grupowego miśka.
- Wielkie brawa dla naszej jubilatki. Alex wszystkiego najlepszego. – powiedział Liam do mikrofonu. Ja wyszeptałam tylko krótkie dziękuję.
- Więc zaczynamy imprezę ! – krzyknął Malik.
Wszyscy zaczęli tańczyć. Oczywiście moje nogi odmawiały posłuszeństwa, więc klapnęłam przy stoliku dla naszej siódemki ( czyt. Liam, Zayn, Louis, Harry, Niall, Mike i Alex ). Przez 10 min byłam sama. Kiedy nogi zdążyły mi odpocząć Zayn robiący za Dj’a poprosił abym wybrała pierwszą osobę do pierwszego wolnego tańca. Robiąc bratu na złość wytypowałam jego.
- Ale siostra. – marudził kiedy ciągnęłam go na parkiet. – ja, ja tańczyć nie umiem.
- Zrób to dla mnie. – zrobiłam oczy ze Shrek’a.
Po moich błaganiach nie miał wyjścia się nie zgodzić. Wtuliłam się w brata tors, którym mnie objął. Nie wiem skąd ale Zayn puścił piosenkę naszego dzieciństwa. Od razu przypomniały mi się beztroskie lata. Kiedy to się było małą, głupią dziewczynką, która lubiła psocić się bratu. A teraz? Ta mała ma 17 lat, kochającą się rodzinę i 5 przyjaciół bez, których jej życie byłoby nudne. Chyba, że Mike na coś by wpadł. Tak, jest do tego zdolny. Przecież to mój brat, te same geny i w ogóle. Kiedy skończyliśmy siostrzano-brackiego przytulańca na sali rozbrzmiały dźwięki kolejnego wolnego utworu. Puściłam Mike’a i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Mogę czy kogoś sobie upatrzyłaś? – spytał Loczek.
- Patrzę gdzie mogę się przed tobą schować. – zaśmiałam się podając mu rękę, po którą wyciągnął swoją. Tak jak brat, Hazza objął mnie w pasie. Swoje ręce położyłam jemu na barkach. Tańczyliśmy do Moments. Po zwrotce Liama, zaczęłam bawić się kołnierzem Harrego. On zaczął się uśmiechać. Jego uśmiech zwrócił moją uwagę. Jego dołeczki, hoho, to się nazywają Hazzowe dołeczki.
- Wszystkiego najlepszego piękna. – szepnął mi do ucha. Po moim ciele przeszło milion dreszczy. Moją odpowiedzią był szczery uśmiech w jego stronę. Piosenka się skończyła. Zayn puścił jakieś żwawe piosenki. Harry spytał czy chcę odpocząć. Zgodziłam się. Poszliśmy w kierunku naszego stołu przy którym siedział Niall z Liamem. W pewnym momencie zauważyłam, że nie ma za mną przyjaciela. Obejrzałam się i zobaczyłam, że rozmawia z jakąś dziewczyną. Laska była mojego wzrostu o brązowych włosach. Buźka nie za brzydka. Rozmawiali i śmiali się. Olałam to. Dlaczego olałam? Coś ze mną nie tak? Dosiadłam się do chłopców, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali.
- Co tam chłopcy? – spytałam z uśmiechem siadając przy Liamie.
- A plotkujemy. – zaśmiał się Niall.
- Chłopcy i plotkowanie? To źle wróży. O kim jest rozmowa?
- Widzisz tą dziewczynę koło Hazzy? – wskazał palcem Liam.
- Tak. Kto to? – spytałam.
- Jego przyjaciółka, której dawno nie widział. I tak ją sobie obczajamy. Albo tamte przy konsoli, przy której Zayn szaleje wraz z Louisem. – wskazał Niall.
Jego przyjaciółka. Te dwa słowa tylko weszły w moje myśli. Z małą? Z małą zazdrością patrzyłam na nich. To jak śmiali się i przypadkowo dotykali swoje ręce bo przypominały im się jakieś wspólne wspomnienia. Czy ja też jestem jego przyjaciółką? Dalej już nie zwracałam na nich uwagi. Mozolnie bawiłam się słomką w szklance z sokiem pomarańczowym. Dołączyłam do tego patrzenie się na obcasy. Wiecie jakie to interesujące? Nawet nie zauważyłam kiedy Zayn zmienił repertuar na wolniejszy.
- Zatańczysz z tatkiem? – spytał Liam wyciągając do mnie rękę.
- Jasne. – cieszyłam się, że wyrwał mnie z rozmyślań jaką jestem przyjaciółką.
Wraz z Paynem poszliśmy na parkiet zostawiając przy tym Nialla i Louisa, który przeze mnie nie zauważony dołączył do blondyna. Cały taniec przegadaliśmy. Liam pytał jak się bawię i czy jestem zadowolona z prezentu. Oczywiście że byłam zadowolona. Bawiłam się całkiem nieźle. Chłopak na szczęście nie podeptał mi nóg. Kiedy piosenka się zmieniła przybiegł do nas Louis
- Odbijam jubilatkę. – z uśmiechem dałam się porwać królowi parkietu. Lou całkiem nieźle wywijał. Potem dołączył do nas Zayn, a Niall zabrał się za konsolę. Przez tych tańczących głupków nie zwracałam uwagi na Harrego. Zayn oczywiście musiał odwalić ruchy Bieber’a. Nie najgorzej mu wyszło. Byli by dziwni gdyby się przy tym obydwoje nie wygłupiali. Po chwili Niall włączył wolną piosenkę i zmierzył w moim kierunku. Ja lekko się uśmiechnęłam, a kiedy doszedł objęłam jego szyję, a on mój pas. Światła trochę przygasły. Moje ręce zeszły z barków blondyna. Po prostu trochę mnie już bolały. Przytuliłam się do chłopaka. Ten mocno mnie objął. Poczułam, co ja poczułam? Poczułam ciepło, bo było mi trochę za gorąco. Pewnie spociłam się jak mops czy coś w tym stylu. Tak trwaliśmy przez całą piosenkę, bez zbędnych słow. Liczyła się tylko nasza obecność. Po tańcu odrywając się od przyjaciela zobaczyłam w oddali wchodzących do lokalu rodziców. Podbiegłam do nich.
- Co wy tu robicie? – spytałam z uśmiechem przytulając mamę, potem tatę.
- Przywieliśmy twój prezent.
- Mamo, nie potrzeba mi nic więcej. – powiedziałam.
- Ale to prezent od nas jak i od chłopców. – oznajmił tata. – Czeka na ciebie w garderobie.
- No dobrze, idę sprawdzić. – powiedziałam i powędrowałam do pokoju.
Po drodze chłopcy ze znaczącym dla nich uśmiechem patrzyli na siebie. Jeżeli to coś głupiego to nie żyją – pomyślałam. Kiedy doszłam do drzwi, kiedy je otworzyłam byłam w szoku. Na kanapie siedziała Julia. Ze łzami w oczach rzuciłam się jej na szyję.
- O boże! Julia ! – krzyknęłam szczęśliwa.
- Ej, bo mnie udusisz. – oznajmiła Julia, która jak przypuszczałam nie mogła oddychać.
- Jak niespodzianka? – powiedział Zayn wchodzący z chłopakami do pokoju.
- Nie wiem jak wam dziękować. A właśnie. Julia to Zayn, Niall, Louis, Liam i Harry. – Harry? Co on tu robi. – Chłopcy to Julia. – przedstawiłam ich sobie.
- Hej miło nam cię poznać. – powiedział Louis za wszystkich.
- Musimy was przeprosić. Mamy z Julią tyle do nadrobienia. – złapałam przyjaciółkę za rękę, po czym wyszłyśmy.
Wraz z Julią usiadłyśmy przy oddalonym od reszty stole, abyśmy mogły siebie słyszeć przy głośnej muzyce. Dziewczyna opowiadała co się dzieje w Polsce. Kto z kim chodzi, kto z kim zerwał i takie tam. Powiedziała również, że zostaje w Londynie dwa dni bo potem jedzie z rodzicami na wycieczkę do Hiszpanii. Postanowiłyśmy wykorzystać te dwa dni na zakupy, czyli to co dziewczynki lubią najbardziej. Również brakowało mi rozmowy z dziewczyną. Nie żeby z chłopakami się źle gadało ale tu w Londynie nie miałam przyjaciółki, więc chciałam wykorzystać te dwa dni na wszystko. Przez te wszystkie emocje i niespodzianki straciłam poczucie czasu. Spojrzałam na zegarek – 1 w nocy. Postanowiłam wyjść odetchnąć świeżym powietrzem. Poszłam do garderoby po jakąś bluzę.
- Gdzie się wybierasz?
- Chciałam się przejść.
- Mogę iść z tobą? - spytał.
-----------------------------------------------------------
Nareszcie napisałam. ;P
Na początku miałam inne plany co do tego rozdziału, ale wyszło jak wyszło.
Myślę, że mi się nie udał. Ale to zostawiam wam do oceny.
Życzenia :
Wesołych Świąt spędzonych miło z rodziną, przyjaciółmi. Dużooooo wymarzonych prezentów. Dobrego jedzenia, które mam nadzieje, że pójdzie w CYCKI a nie w tyłek. Spełnienia waszych najskrytszych marzeń, zdroooowia, abyście się nie rozchorowały na sylwestra. !
Takie skromne życzenia.
Ps. NN -> 10 komentarzy.
Ps. ODDAWAJCIE GŁOS W ANKIECIE, KTÓRA DOTYCZY OPOWIADANIA.
WESOŁYCH ŚWIĄT !
sobota, 22 grudnia 2012
Post informacyjny.
Heej. ! ;P
Więc tak mam dla was dwie informacje. :
- CHCIAŁAM PODZIĘKOWAĆ ZA PONAD 2500 WYŚWIETLEŃ I PRAWIE 100 KOMENTARZY.
Jesteście wielcy ! Na serio. MASSIVE THANK YOU !
- Wiem, że jest już 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. ( za co dziękuję ), dzisiaj nie dam rady dodać nowego. Przypuszczam, że rozdział ujawni się w poniedziałek koło godziny 11 (24.12.2012), jako prezent. Czemu dopiero w poniedziałek? - muszę dopisać 1 i 1/3 strony Worlda. jutro zamierzam to napisać.
W poniedziałek paczajcie na bloga z nowym rozdziałem ! .
Jeśli macie jakieś sugestie co do bloga piszcie pod tym postem . ;)
Jeśli macie jakieś sugestie co do bloga piszcie pod tym postem . ;)
czwartek, 13 grudnia 2012
Rozdział 14
Piątek.
Rano obudziłam się o 9. Po ciężkiej nocy moje wory pod oczami były ciemniejsze i opuchnięte niż zwykle. Zmarnowana zarzuciłam na siebie koc, na stopy założyłam ciepłe bambosze i tak zeszłam na dół. Kiedy uśmiechnięta mama mnie zobaczyła przestraszyła się. Nie wspomnę o Mike’u, który od początku się ze mnie śmiał. Pocałowałam mamę w policzek na dzień dobry i usiadłam obok śmiejącego się brata. Ręce otulone kocem położyłam na stole i oparłam o nie głowę.
- Jak noc? – spytała mama z uśmiechem.
- Może Alex powie. – poklepał mnie po plecach Mike.
- A jak wyglądam? – zakpiłam.
- Ślicznie. Wszystkiego najlepszego skarbie. – powiedziała mama kładąc przy mojej głowie miskę z mlekiem i płatki. Podniosłam się złapałam za opakowanie i wsypałam ulubione płatki do miski. Mike zrobił to samo. Przy posiłku ledwo co rozmawiałam z domownikami. Jednym słowem byłam nieprzytomna. Po chwili zobaczyłam tatę schodzącego po schodach z torbami.
- A ja się jeszcze nie spakowałam. – powiedziałam szeptem.
- No to na co ty czekasz!? – krzyknął nad moim uchem brat.
- Nie drzyj się. Jeszcze słyszę. – z kwaśną miną wstałam od stołu. – Nie mam na nic siły. Mike, w związku z moimi urodzinami mógłbyś mnie zanieść?
- Niech ci będzie. - Mike zgodził się .
Wskoczyłam na plecy brata. Mój „konik” trochę ociągał się na schodach ale jak na Mike’a przystało dotarł na miejsce. Kiedy wyszedł z pokoju powoli zabrałam ubrania z torby i poszłam do łazienki się ogarnąć. Po 30 min słyszałam głos mamy z dołu. Szybko wrzuciłam niechlujnie rzeczy do torby, a resztę do plecaka. Rozbudzona założyłam szary sweter, plecak a torbę chwyciłam w rękę. Kiedy wychodziłam z pokoju spojrzałam jeszcze na pomieszczenie w celu sprawdzenia czy wszystko zabrałam. – okej, telefon mam, IPoda mam, słuchawki, ciuchy. – pomyślałam. Zeszłam na dół. Wszyscy już na mnie czekali. O godzinie 11 wyjechaliśmy. Pogoda była śliczna. Jak to się mówi – po burzy zawsze wychodzi słońce. Wiadomo, nie było aż tak gorąco, ale mogłam pozwolić sobie na krótkie spodenki. Kiedy wyjechaliśmy z leśnej drogi odzyskałam zasięg. Szybko wystukałam wiadomość do chłopaków. Każdemu z nich ją wysłałam – już do was wracam. Każdy odpisał – okej. Na widok i ich sms-ów promiennie się uśmiechnęłam. Nie mogłam się doczekać kiedy ich zobaczę. Oczywiście brat jak to brat śmiał się ze mnie. Podczas jazdy śpiewaliśmy różne piosenki, które leciały w radiu. Kiedy usłyszałam WMYB oczywiście nie mogłam odpuścić sobie śpiewania. A raczej fałszowania. Po skończonym mini koncercie byliśmy już na miejscu.
- O tak! Nareszcie w domu. – powiedziałam wychodząc z samochodu.
- Aż tak źle było? – spytał tata.
- Nie pomijając braku zasięgu, Internetu oraz burzy było cudownie. – uśmiechnęłam się do niego. Ten odpowiedział mi tym samym.
Weszliśmy. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Zaniosłam torby do pokoju i od razu zadzwoniłam do chłopaków. Zrobiłam wyliczankę, do którego miałam zadzwonić. Wypadło na Louisa. No ładnie. Odebrał po drugim sygnale.
- Hej, wpadniecie? – cieszyłam się gdy usłyszałam jego głos.
- Heej, miło cię słyszeć. Wraz z Zaynem, Liamem i Niallem musimy zostać w studiu, bo musimy przećwiczyć piosenki. Harry do ciebie wpadnie. Będzie za jakieś 15 min.
- A wieczór ogarniamy wszyscy razem? – kolejne pytanie z moich ust.
- Raczej wątpię. Dzisiaj mamy pracowity dzień. – albo zapomniał o moich urodzinach albo coś knują.
- No dobra. – odpowiedziałam ze smutkiem. – To pa. – dodałam.
- Trzymaj się. – pożegnał się.
Zrezygnowana samotnymi urodzinami rzuciłam telefon na łóżko. Włączyłam laptopa i od razu weszłam na TT i pocztę. Masa maili zasypywała moją skrzynkę. Wszystkie z życzeniami od przyjaciół i rodziny. Oczywiście na TT też. Nie zauważyłam życzeń od chłopaków. Co prawda najlepsze życzenia są w Realu a nie w Internecie. Kiedy skończyłam szperać w necie usłyszałam dzwonek do drzwi. No tak. Zapomniałam, że Harry przychodzi.
- Aleeex! Ktoś do ciebie! – krzyczała mama z kuchni.
- Już idę. – powiedziałam wychodząc z pokoju.
Kiedy zobaczyłam ucieszoną mordkę Hazzy od razu rzuciłam się mu na szyję. W końcu jestem w domu.
- Heeej, mała. A to za co? – zdziwił się troszkę.
- Dawno cię nie widziałam. I nie jestem mała, jasne? – walnęłam go w ramię.
- Okej. Opowiadaj jak było. – powiedział idąc za mną do pokoju.
- Fajnie nawet. Bez was to nie to samo. – powiedziałam siadając na łóżku. Harry zajął miejsce obok mnie.
- A ty czemu nie jesteś z chłopakami w studio? – spytałam się.
- Bo ja już mam przećwiczone swoje solówki. – uśmiechnął się.
- A to wy nie ćwiczycie razem? – lekki zdziw.
- Czasem musimy sami popracować nad swoim głosem. Nie da się ćwiczyć swojej tonacji w grupie. Ale zazwyczaj takie próby są raz na dwa miesiące więc wiesz. – powiedział kładąc się na poduszce. Chyba mój sufit go zaciekawił bo mu się przyglądał.
- Co tak patrzysz? Jest tam coś ciekawego? – spytałam kładąc się obok niego.
- Mam ci powiedzieć? – zakpił.
- A czemu nie? – zaśmiałam się.
- Okej, tylko proszę cię nie mów nikomu. Rozumiesz, nikomu. – patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- No spoko. Mów. – zamieniłam się w słuch.
- Bo wiesz, nie wiem jakby ci to powiedzieć ….. …… Masz … teletubisie na suficie. – pokazał palcem.
- Dobrze się czujesz? – przyłożyłam rękę na jego czoło ze śmiechem.
- Tak a co? – spytał ze zdziwieniem.
- No bo wiesz. Może mam schizofrenie? – ciągle śmiałam się z jego głupoty.
- Żartowałem. – zaczął mnie łaskotać.
- Ha … Harry … Przee … stań … - teraz to ja go błagałam o litość. Przestał z uśmiechem na twarzy.
- Która jest godzina? – spytał zabierając łapy z mojego brzucha i podnosząc się. Spojrzałam na zegarek – 16.
- 16. – powiedziałam.
- Wiesz, muszę już lecieć. – powiedział
- Już? – spytałam ze smutkiem.
- No do studia. – pocałował mnie w policzek i wyszedł jak poparzony.
- Co się z nimi dzisiaj dzieje? – pomyślałam.
Zeszłam na dół. Zajrzałam do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Rodziców nie było, brat też gdzieś się ulotnił. Super urodziny. Z lodówki wzięłam kawałek lazani i wsadziłam ją do mikrofali, którą ustawiłam na 2 min na podgrzanie. Zrobiłam sobie również kubek kakaa i usiadłam przed telewizorem. Po czasie mikrofala zaczęła piszczeć. Powoli zwlekłam się z kanapy, z szafki wzięłam widelec oraz wyciągnęłam lazanie. Klapnęłam na sofie. W telewizji leciały jakieś powtórki seriali. Postanowiłam obejrzeć Spangeboba na Nickelodeon. Szczerze to nie lubię tej bajki bo jest głupia i bezsensowna, no ale nic innego nie było więc byłam zdana tylko na to. Wiecie dlaczego ta bajka była głupia? Po pierwsze, jak można rozpalić ognisko pod wodą? Po drugie jak może wiewiórka mieszkać pod wodą? Po trzecie zero przesłania. Po czwarte ta bajka niczego nie uczy, a dzieci będą później głupie bo powiedzą w przedszkolu, że można rozpalić ognisko na dnie morza. Zero przesłania. Ale co tu się rozżalać nad głupią telewizją. Tak właśnie wyglądają moje super słodkie urodziny. Da się to jeszcze naprawić? Wątpię. Wyłączyłam telewizor i z kubkiem poszłam do pokoju. Wzięłam telefon i napisałam do Nialla z zapytaniem co robi. Nie odpisał, a zawsze odpisuje. Może przez te próby. Nie będę mu przeszkadzać – pomyślałam. A co Harrego tak pognało? Czyżby coś kombinował? Jak zwykle z resztą. Po namyśle zadzwoniłam do Juli. Przegadałyśmy chyba z dwie godziny. Sporo jej naopowiadałam. Trochę poprawiła mi humor. Oczywiście życzenia składała przez połowę czasu jakiego rozmawiałyśmy. Na koniec się pożegnałyśmy. Była godzina 17.30. Za oknem było szaro. Pogoda też nie za ciekawa. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Czyżbym miała niezapowiedzianego gościa? Nie przypominam sobie żebym kogoś zapraszała. Powlekłam swoje niezbyt ładne ciało na dół. Otworzyłam drzwi. Nikogo nie było. Może ktoś się pomylił. Poszłam do salonu. Po 5 min znowu dzwonek. Otworzyłam i wyszłam na zewnątrz. Pusto. Nagle ktoś zasłonił mi oczy czarnym materiałem i mocno złapał mnie za ręce. Serce skoczyło mi jak oszalałe. Próbowałam się uwolnić ale ten ktoś związał mnie i przerzucił przez ramię. Oczywiście krzyczałam. Ten ktoś nic nie mówił. Czułam tylko jak pakuje mnie do samochodu. Strach paraliżował mój głos więc nic nie mogłam z siebie wydusić. Boże. Co się ze mną stanie? Co ja zrobię? Nie mam przecież telefonu, ani niczego. Wszystko w domu. Co się stanie jak mnie zabije? Nie zobaczę już rodziny ani chłopców. I to w swoje urodziny. Pięknie. W Polsce może i miałam paru wrogów, ale do żadnych awantur nie dochodziło. Tyle myśli przelatywało mi przez głowę. Nie wiem jak długo jechaliśmy. W samochodzie była cisza. Próbowałam się uwolnić ale nadaremno. Ten ktoś wiąże mocy supeł. Taki nie możliwy do rozwiązania jak na moje zdolności. Słyszałam tylko jak stajemy. Ktoś zgasił silnik i wyszedł z samochodu. Pewnie po nóż – pomyślałam. Otworzył bagażnik coś z niego wyciągając. Bałam się gorzej niż przy burzy. Nagle otworzył moje drzwi, z których mnie wyciągnął i znowu przerzucił przez ramię. Już myślałam że zginę. Jeszcze na dodatek zaczęło padać. Ja tu o pogodzie zamiast o tym, że mogę zginąć. Błagam niech mnie ktoś już szuka albo coś. Weszliśmy o jakiegoś budynku. Była dosłowna cisza. Słyszałam tylko bicie swojego serca oraz oddech prawdopodobnie mordercy. Myślałam, że zginę. Nagle ten ktoś ...
-------------------------------------
Poganiacie mnie więc dodaję nowy, który właśnie napisałam. Miałam na początku trochę inną wizję, ale niech jest jak jest. Mam nadzieję, że się wam podoba ! . ;d Piszcie co myślicie !
NN --> 10 komentarzy ( standard )
czwartek, 6 grudnia 2012
Rozdział 13
Czwartek.
Jutro mam urodziny – pomyślałam kiedy wstałam z łóżka.
Zegar wskazywał 11. Małymi kroczkami, powolutku podreptałam do łazienki aby wziąć zimny, pobudzający prysznic. Ślamazarnymi ruchami ubrałam się i ogarnęłam włosy. Z kuchni słyszałam mamę wołającą na śniadanie. Podrałowałam do pomieszczenia i zasiadłam na krześle przy szarym blacie. Mama podała mi jajecznicę i bułkę z masłem.
- A gdzie tata i Mike? – spytałam rozglądając się za nimi.
- Poszli na ryby. – odpowiedziała z uśmiechem. Mój brat i ryby? Już to widzę.
- Co dzisiaj robimy? – zadałam pytanie.
- Idziemy na kajaki, a wieczorem rozpalimy ognisko.
- To fajnie. – po skończonym śniadaniu pobiegłam do pokoju szukać zasięgu. Nadaremno.
~~ Perspektywa Nialla ~~ W tym samym czasie w domu chłopaków ~~
Po zjedzonym wspólnie śniadaniu postanowiłem pójść poszukać koleżanek Alex, które mam zaprosić na imprezę urodzinową. Z pokoju zabrałem szarą bluzę, oznajmiłem chłopakom, że wychodzę i udałem się na obiekt, w którym ostatnio grały mecz. Pogoda tego dnia była okropna. Szaro, ponuro. Miałem wrażenie, że zacznie padać. Co jakiś czas podchodziły do mnie fanki prosząc o zdjęcia i autografy. Po pół godzinie doszedłem na miejsce. Gdy tylko wszedłem do budynku musiałem się zgubić. Kiedy w końcu doszedłem na sale w oddali ujrzałem znajome mi twarze. Tak to one. Koleżanki Alex. Z uśmiechem na twarzy podszedłem do rozgrzewających się dziewczyn.
- Hej. – powiedziałem do jednej z nich.
- Hej. Szukasz Alex? – spytała grzecznie.
- Nie. Przyszedłem do was z zaproszeniem w piątek na imprezę urodzinową dla Alex. – uśmiechnąłem się.
- O której i gdzie? – spytała druga dziewczyna.
- O 18 w klubie TROLL. Będziecie?
- Jasne! – odpowiedziały wszystkie.
- To do zobaczenia. – pożegnałem się z nimi.
Kiedy wyszedłem z budynku zaczęło padać. Spojrzałem na zegarek aby sprawdzić godzinę – 14, po czym samotnie przechadzałem się po opustoszałych londyńskich ulicach. Fajnie jest czasem odpocząć tak po prostu. Odpocząć od wszystkiego. Od tego co się dzieje. Raz na jakiś czas tak robię. Odcinam się od chłopaków i gdzieś wychodzę. Czemu akurat dzisiaj? Przez dwa dni nie widziałem Alex. Stęskniłem się za nią. Wiem, że jutro wraca ale codzienne spędzanie czasu robi swoje. Przyzwyczajenie. Pewnie nie tylko ja tęskniłem za jej towarzystwem. Cieszę się, że ją poznałem. Z rozmyślań wyrwał mnie telefon.
- Co tam bracie? – spytałem dzwoniącego Liama.
- Gdzie się podziewasz w taką pogodę?
- Powoli wracam do domu, a co? – spytałem.
- Coś się stało? – spytał z troską w głosie.
- Raczej nie. – rozłączyliśmy się.
Kiedy wróciłem do domu Harry z Louisem ganiali się po całym salonie bóg wie z jakiego powodu. Zayn oglądał telewizję, a Liam szedł w moją stronę. Spytał się czy chce coś do jedzenia. Zakpiłem z niego. Przecież ja zawsze jestem głodny. Wraz z przyjacielem udaliśmy się do kuchni. Payne otworzył lodówkę i wyciągnął produkty, które potrzebował na zrobienie kanapek. Po 10 minutach objadałem się kanapkami, które tylko Liam umiał robić najlepiej. Podziękowałem mu za posiłek i udałem się do salonu. Harry i Louis gdzieś się ulotnili, a Zayn już przysypiał na sofie choć była dopiero 16. Dołączyłem do mulata. Ten przełączył na jakiś film. W trójkę ( czyt. Niall, Liam, Zayn ) oglądaliśmy telewizję gdy do domu wparowali ucieszeni Harry z Louisem.
- Z czego cieszycie mordki? – spytał śpiący Zayn.
- Louis tańczył z osobą, która była przebrana za marchwkę. Z tego wszystkiego zrobiło się takie zbiegowisko jakby Lou robił jakiś pokaz tańca. To było śmieszne. – mówił Harry śmiejąc się przy tym.
- A ty zamiast dołączyć do mnie to musiałeś mi robić zdjęcia. – klepną go Louis.
~~ Perspektywa Alex ~~
Tak jak mama powiedziała, po obiedzie udaliśmy się na kajaki. Ja byłam z bratem a mama z tatą. Na początku było ciężko. Rodzicom też nie za dobrze szło. Po jakimś czasie męczarni zaczęliśmy rywalizować. Oczywiście wraz z Mike’em nie chcieliśmy przegrać, tak jak i rodzice. Ostatecznie był remis. Po wyczerpującej rywalizacji, którą skoczyliśmy o 18 poszliśmy do domu przygotować rzeczy na ognisko. Tata wraz z bratem poszli po gałęzie a ja wraz z mamą rozłożyliśmy koc i jedzenie. Po 20 min siedzieliśmy wszyscy razem piecząc kiełbaski na patyku. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się cały czas. Opowiadałam rodzinie trochę o chłopakach i o tym jak mi się z nimi żyje. Myślę, że z moich opowieści rodzice jak i Mike bardzo ich polubili. Cieszę się, że moja rodzina akceptuje moich nieogarniętych przyjaciół. Przeprosiłam rodzinę i poszłam ostatni raz przejść się brzegiem jeziora. Oczywiście doszłam do tego samego miejsca co wczoraj. Tym razem usiadłam na pomoście. Parę metrów ode mnie pływały kaczki radośnie gdakając. Kaczki gdaczą? Chyba tak to się nazywa. Małe kaczuszki dzielnie podążały za mamą. W oddali było widać zachodzące słońce. Niebo zrobiło się wpół pomarańczowe co z tego powodu zawsze robiło się zimno. W tej chwili nie chciałam nad niczym rozmyślać. Ten moment był cudowny. Tak jakby samotność była moim przyjacielem. W tej chwili nie potrzebowałam nikogo. Ważne, że byłam ja, kaczuszki i zachodzące słońce. Po dłuższej chwili zrobiło mi się zimno. Wróciłam do rodziny. Po cudownym wspólnie spędzonym czasie zmarznięci udaliśmy się do domu. Tata rozpalił kominek, żebyśmy się nie rozchorowali od zimna. Przygotowałam sobie kubek gorącego kakaa, ciepły, niebieski kocyk i udałam się do pokoju. Z mojej torby wyciągnęłam Ipoda i słuchawki. Usiadłam na łóżku opierając się o ścianę. Włączyłam urządzenie i założyłam słuchawki na uszy. Tego wieczoru postanowiłam posłuchać trochę rapu. Pierwszą piosenką był utwór Grubsona, potem Jeden Osiem L i Hemp Gru. Po polskich piosenkach przyszedł czas na zagraniczne. Z play listy ulubione wyszukałam parę piosenek. No i oczywiście przed snem nie mogłam sobie odmówić utworów chłopców. Rozpłynęłam się przy każdej. Nie mogłam się doczekać kiedy ich zobaczę. Po wypiciu kubka kakaa, otulona kocem położyłam się spać. Na moje nieszczęście nie mogłam zasnąć. Powędrowałam do brata.
- Hej, mogę? – spytałam wchodząc do jego pokoju. Jeszcze nie spał.
- Jasne, chodź. – powiedział robiąc mi trochę miejsca obok siebie. – coś się stało? – dodał.
- Nie mogę zasnąć. A ty czemu nie śpisz? – spytałam.
- Też nie mogę zasnąć. – uśmiechnął się.
- Jutro będę stara o rok. – zaśmiałam się.
- Oj tam, nie jesteś aż tak stara. – objął mnie ramieniem. – Nie możesz się doczekać jutra co nie?
- Tak. W końcu ich zobaczę. Wiem, że to tylko dwa dni ale strasznie się za nimi stęskniłam. – stwierdziłam z uśmiechem.
- Nie da się tego nie zauważyć. – zaśmiał się. – A z bratem to już nie chcesz spędzać czasu? – zaczął mnie łaskotać.
- Mike, prze .. przestań … no kurdeee, przestań. – nie mogłam ze śmiechu.
- Obiecasz, że będziemy więcej czasu spędzać razem? – przystopował.
- Nie obiecuję. – znowu mnie łaskotał.
- Albo przyjmiesz obietnice albo nie przestanę. – zaśmiał się złowrogo.
- Ok… okej. Zgoda. – w końcu przestał. – żartowałam. Powiedziałam i uciekłam.
Za sobą słyszałam tylko zdanie : jeszcze tego pożałujesz. Ja tylko odpowiedziałam : zobaczymy. Podreptałam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Przy włączonej lampce nocnej wlepiałam swój wzrok w sufit. Był taki, taki interesujący. Zamiast iść spać rozmyślałam o niebieskich migdałach. Rozmyślałam o tym i tamtym. O tych całych 17 latach mego życia. Tak, jutro kończę 17 lat. Co się przez ten czas wydarzyło? Przedszkole, komunia, szkoła, treningi, gimnazjum i bierzmowanie. Nic szczególnego. Do obecnych wakacji, które na pewno będą udane. Tak myślę. Po jakiś 30 min coś błysło. Wstałam i podeszłam do okna. Nagle usłyszałam grzmot. Przestraszyłam się. Muszę przyznać, że boję się burzy. Po kolejnym błyśnięciu z prędkościom światła wskoczyłam pod kołdrę, którą się owinęłam aż po głowę. Pogoda potrafi zaskakiwać. Po paru głośnych grzmotach zaczęło padać. Deszcz niemiłosiernie walił o parapet, który był na zewnątrz okna. To mnie powoli zaczynało wkurzać. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest grubo po północy. Miałam zamknięte oczy ale to nic nie dawało. Dźwięk deszczu był zbyt głośny żeby móc w miarę spokojnie zasnąć. Jakoś po 1 w nocy deszcz ustał. Burza okazała się tą z tych łagodniejszych. Cieszyłam się, że ją przeżyłam. Jestem strasznie tchórzliwa. To fakt. No ale co zrobić? Dziewczyny z reguły są bardziej wrażliwsze niż chłopacy. No chyba, że jakiś wyjątek. Po chwili już nie kontaktowałam ze światem.
----------------------------------------------
Tak tak, wiem, że nie ma 15 komentarzy i sądzę, że bym się ich w ogóle nie doczekała.
Z okazji Mikołaja wstawiam nowy !
Nie jestem z niego zadowolona. do jego napisania podchodziłam przez tydzień. To chyba dlatego, że to 13 rozdział. Według mnie pechowy.
Piszcie co sądzicie! NN -> 10 komentarzy . standard.
NAJLEPSZEGO Z OKAZJI MIKOŁAJA !
niedziela, 2 grudnia 2012
Rozdział 12
To było dziwne. Gdy zeszłam na dół blondyna już nie było. Za to mama chodziła z bananem na twarzy. Zignorowałam jej zachowanie i poszłam się umyć. Było blisko 23 i wykończona dniem położyłam się spać.
Środa.
Rano obudziła mnie mama. Przekazała mi, żebym spakowała torbę na dwa dni. W piątek popołudniu wracamy. Niestety, nie dowiedziałam się gdzie dokładnie jedziemy. Łapiąc mój telefon zadzwoniłam Nialla. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Hmm. Zawsze odbierał. Zadzwoniłam do Harrego.
- Halo? – spytał zaspany głos.
- Obudziłam cię?
- Nie, nie spałem całą noc. – zakpił loczek.
- Przepraszam, rozumiem, że reszta też śpi? – spytałam.
- No jakżeby inaczej. A co chciałaś?
- Chciałam powiedzieć, że wracam w piątek bo jadę nad jezioro z rodzicami. Chyba Niall się pochwalił, że mam w piątek urodziny? – zaśmiałam się.
- Serio? My nic nie wiemy. – to był sarkazm.
- Dobra śpi dalej i nic nie kombinujcie z łaski swojej. – pożegnaliśmy się i zabrałam się za pakowanie.
Wyciągnęłam czarną, dużą torbę z garderoby. Przeszukałam ciuchy i znalazłam dwa zestawy na dzień, pidżamę, ciepłą bluzę ( bo pogoda w Londynie jest różna ) i buty. Z łazienki zabrałam kosmetyczkę i wsadziłam do torby. Po chwili mama zajrzała czy jestem gotowa. Zeszłyśmy obie na dół na śniadanie. Przy stole dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Rodzice obgadywali swoich współpracowników, Mike swoich kolegów a ja chłopaków. Z pełnymi brzuchami zaczęliśmy pakować rzeczy do samochodu. Ja pobiegłam jeszcze po plecak podręczny, IPhona i słuchawki. Tata śmiał się, że potrzebuje tylu rzeczy. Ja tylko potwierdziłam jego słowa. Za kierownicą usiadł owy żartowniś, obok mama a my z bratem z tyłu. Ja po lewej Mike po prawej. Spytałam mamy za ile będziemy na miejscu a ona powiedziała, że za 2 godziny. To gdzie my do jasnej ciasnej jedziemy!? Nie chcieli mi powiedzieć. Znudzona patrzeniem na drzewa obok drogi założyłam słuchawki na uszy. Oj tak! Kocham ten dźwięk z słuchawek XX.Y ! Na początku mojego słuchania poszły piosenki z play listy – ulubione. Oczywiście nie zapominając później o 1D, bo oni mają osobną listę. Przesłuchałam jeszcze trochę rapu i zabrałam się za najwspanialszą, najulubieńszą playliste – nie kto inny niż chłopcy. Moją ulubioną piosenką z ich płyty jest : More Than This ale ja preferuję wersję akustyczną z radia ( link do tej wersji ). Mam nadzieje, że ich płyta będzie jeszcze lepsza od poprzedniej. Próbowałam sobie przypomnieć piosenkę z koncertu, przy której wyszłam na scenę. Pewnie ze stresu nie mogłam się skupić. No nic. Poczekam na płytę. Droga dłużyła się w nieskończoność. Niekiedy przejeżdżaliśmy przez jakieś wsie lub małe miasta. Pogoda była całkiem okej. Słońce, trochę chmur, nie za ciepło, nie za zimno. W sam raz.
Kiedy moje oczy powoli się zamykały tata oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Otworzyłam szerzej oczy i ujrzałam przytulny domek pośród drzew i ogromne jezioro. Zauważyłam, że nie ma zasięgu. Super. Rodzice chcą mnie odizolować żeby chłopcy mogli przygotować imprezę. Dobry joke. Z uśmiechem na twarzy wyszłam z samochodu zabierając przy okazji plecak.
- Jak ci się podoba? – spytała mama.
- Piękne miejsce, ale … - nie dokończyłam bo przerwał mi tata.
- Zawsze musisz mieć jakieś ale? – spytał.
- Tak. Dokończając moje poprzednie zdanie, które mi przerwano – spojrzałam groźnie ( śmiesznie ) na tatę. – ale czemu tu nie ma zasięgu!? – spytałam oburzona.
- Przyda ci się odpoczynek. – zaśmiała się mama.
- Nie naśmiewaj się z niej bo przecież ona bez tych głupków nie przeżyje ani jednego dnia. – uderzyłam brata w ramię. No w sumie to miał rację. Odkąd spędzamy ze sobą codziennie czas dziwnie się bez nich czuję. Kwestia przyzwyczajenia. Czy dam radę? Chyba tak. Tylko do piątku. Wraz z rodziną zabraliśmy torby z bagażnika i udaliśmy się do domku. W środku było przepięknie. Wnętrze było ciepło urządzone, kominek, duży salon.
- Skąd wytrzasnęliście ten domek? – spytałam zachwycona.
- Moja rodzina kiedyś tu mieszkała. – powiedział tata.
- Czemu ja o tym nie wiedziałam? – spytałam oburzona.
- Jakoś nie było okazji. Może coś zjemy, zgłodniałem. – jakbym słyszała siebie lub Nialla.
- Zabieram się za obiad. Alex pomożesz mi bo brat chyba uciekł na górę – powiedziała mama.
- Jasne. – odpowiedziałam z uśmiechem.
~~ W tym samym czasie u chłopaków. Perspektywa Liama ~~
- Co robimy? – spytałem.
- Trzeba wymyślić coś na piątek. – powiedział Louis.
- Robimy burzę mózgów. – zaproponował Zayn.
Siedzieliśmy tak przez jakąś godzinę. Nikt się nie odzywał. Co jakiś czas było słychać chrupanie Nialla, bo biedaczek musiał zgłodnieć. Patrząc na szczęśliwego blondyna oświeciło mnie.
- Mam! – krzyknąłem uradowany zrywając się z krzesła. Przestraszony Horan aż upuścił miskę z chrupkami.
- No ej, kupujesz mi chipsy! – oburzył się.
- Niall, jak dowiemy się co wymyślił Liam to pojedziemy do sklepu po jedzenie. – pocieszył go Louis.
- No mów. – niecierpliwił się Harry.
- Więc tak - zacząłem. – Imprezę zrobimy gdzieś tak o 18 w klubie Troll. Ilość ludzi max 80, bo Alex za dużo nie zna. Na pewno zaprosimy jej koleżanki, z którymi gra w siatkę. Niall znasz je? – zwróciłem się do niego.
- Emm. Nie mam do nich numeru. Ale nie trudno je znaleźć. – oznajmił.
- Okej, zajmij się tym. Zayn zatroszcz się muzykę, ty Louis wraz z Niallem udekorujecie lokal, a ja załatwię jedzenie i resztę gości. – powiedziałem.
- O której jedziemy to wszystko przygotować? – spytał Lou.
- Gdzieś tak o 16. Trzeba zająć czymś Alex jak wróci. Harry, ty nic nie robisz więc odciągniesz Alex, okej? – spojrzałem na loczka. Ten potwierdził, że się tym zajmie.
- Jeżeli chodzi o niespodziankę to sądzę, że …
~~ Perspektywa Alex ~~
Godzina 16.
Siedzieliśmy nad brzegiem jeziora rozmawiając jak szczęśliwa rodzina. Nie zwracałam uwagi na brak zasięgu czy brak żadnych wiadomości od chłopaków. Niech się pobawią w przygotowania imprezy, którą pewnie zrobią. Przeprosiłam członków rodziny i udałam się na spacer. Nie było łatwo się zgubić. Szłam brzegiem jeziora więc widziałam domek bardzo dobrze. Świeże powietrze bardzo dobrze wpływa na myślenie. A o czym ja chciałam pomyśleć? Sama nie wiem. Harry? Niee. Julia? Mimo, że jest moją „siostrą” jakoś nie tęskniłam za nią. Przez towarzystwo chłopców zapomniałam żeby za tęsknić za nią. Tak jakbym wymieniła Julię na Nialla. Może tak miało być? Może miałam wyjechać z Polski żeby poznać wspaniałych przyjaciół bo w rodzinnym kraju ich nie miałam? Przechadzając się tak przez 10 min zatrzymałam się przy pomoście. Gdy na niego weszłam podłoże zaczęło się trochę chwiać. No tak, moja skromna waga robi swoje. Kiedy spojrzałam daleko w horyzont poczułam ciepły wiaterek, który tak jakby otulał moje ciało. Nie wiem czemu ale w tej chwili w mojej wyobraźni ukazał się Harry. No i znowu do niego wracam. Uśmiechnęłam się do siebie. Czyżbym ja się zakochała? Nie ma takiej opcji. Ja nie mogę. Zakocham się, on mnie zrani bo to przecież sławna osoba i co mi zostanie? Nic. Pustka. Będę cierpieć. Zakończę swoją znajomość z Harrym, wyjadę i nie będę potrafiła na niego patrzeć bo w sercu dalej miłość zostanie. To nie dla mnie. Ja się w takie coś nie bawię. A może ja się boję przyznać do swoich uczuć? Lub boję się dowiedzieć co kryje moje serce? Oczywiście nie mówię, że Harry jest zły czy coś. Pamiętacie koncert? Jak zaśpiewał dla mnie swoją kwestię? Co ja wtedy czułam. Hmmm. Stres. To wiadomo. A wspólny taniec w klubie? Bezpieczeństwo, szczęście i ciepło. Takie uczucie pojawia się przy przyjacielu. A Harry był moim przyjacielem. Czy tylko przyjacielem? Prawdopodobnie z jego strony byłam kimś więcej. Z zaistniałych sytuacji można wywnioskować, że coś do mnie czuje ale boi się mojej reakcji przez moje odpychanie go. Muszę przyznać jestem tchórzliwa w tych sprawach. Kiedy zaczynało robić się zimno powoli udałam się do domu. Zdążyłam na kolację. Rodzice pytali się co robiłam, a ja powiedziałam, że chciałam się przejść. Mike zaśmiał się, że szukałam zasięgu. Wiecie, nawet nie miałam przy sobie telefonu. IPhone został w pokoju. Po posiłku poszłam się umyć. Postanowiliśmy wspólnie obejrzeć jakiś film. Po dwóch godzinach oglądania jakiejś komedii, która była nawet śmieszna udałam się do pokoju. Zmęczona udanym dniem położyłam się do łóżka łapiąc przy tym telefon. Nagle zauważyłam, że mam jedną kreskę zasięgu. Szczęśliwa napisałam do Nialla.
- Hej, sorki, że się nie odzywałam ale teraz ledwo złapałam zasięg. Co tam u was? xx. – napisałam.
- Nic nie szkodzi. U nas w porządku. Trochę nudno ale dajemy radę. A u ciebie?
- Okolica jest przepiękna. Dobra do rozmyśleń i wgl. Kiedyś znowu tu przyjadę. Mike śmiał się, że nie wytrzymam bez was. I chyba miał rację.
- No miał. Muszę kończyć bo jutro mamy zebranie. Dobranoc Alex. ; *
- Dobranoc Niall. xx.
---------------------------------------
Tak jak obiecałam po 10 komentarzach nowy rozdział. ;P
Jak wam się podoba? Piszcie co sądzicie i co mam w miarę poprawić. Piszcie swoje opinie :P
Następny rozdział --> 15 komentarzy. ( teraz więcej bo muszę się zabrać za pisanie bo skończyły mi się rozdziały, które miałam wcześniej napisane )
Ciao . !
PS: DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ + 99 WYŚWIETLEŃ POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM ! JESTEŚCIE WIELCY !
środa, 28 listopada 2012
Rozdział 11
Wtorek.
Gdy się obudziłam poczułam zimno dochodzące z otwartych drzwi na balkon, których wczoraj zapomnieliśmy zamknąć. Przykryłam się kołdrą tak, że było mi widać tylko głowę. W skulonej pozycji leżałam z zamkniętymi oczami. Nie wiedziałam gdzie jest Horan ani co robi. Po chwili poczułam drgania łóżka. Lekko otworzyłam oczyska i ujrzałam uśmiechniętego Nialla opartego na łokciu.
- Co cię tak śmieszy? – spytałam zaspanym głosem.
- Ślicznie wyglądasz. – uśmiechnął się jeszcze piękniej.
- Fajne przebranie Halloweenowe, co nie? – zakpiłam z siebie.
- Przesadzasz. Ogólnie wiesz, która godzina? – spytał.
- Nieee, weź mnie oświeć.
- Jedenasta. – spojrzał na telefon.
- Cooo? Za cztery godziny gram mecza i jeszcze nie jestem ogarnięta? Czemu mnie nie obudziłeś? – spytałam z poirytowaniem.
- A miałem? Tak słodko spałaś. – stwierdził. Ja usiadłam na łóżku.
- Dobra nie ważne. Idę pod prysznic. – zabrałam z szafy ubrania i powędrowałam do łazienki. Poranna toaleta zajęła mi 30 min.
Potem wraz z Niallem poszliśmy obudzić resztę. Wszyscy wyglądali jak po wojnie. Całą szóstką zeszliśmy na dół zrobić śniadanie. Postawiliśmy na jajecznicę, którą zrobiliśmy wspólnie. Przy posiłku było całkiem spokojnie bo każdy był nieprzytomny. Po śniadaniu grzecznie pozmywaliśmy naczynia. Chłopcy musieli jechać do studia na zebranie z menagerem.
- Niall, o której będziesz? – spytałam na pożegnanie.
- 14.30 bądź gotowa. – odpowiedział.
- Gdzie się wybieracie? – dołączył się Liam.
- Horan obiecał mi, że będzie towarzyszył mi przy meczu, który gram o 15. Mogę zabrać jedną osobę a, że Niall był pod ręką to idzie ze mną. – powiedziałam z uśmiechem.
- Powodzenia na meczu. Mamy potem dołączyć do was? – dodał.
- Zdzwonimy się. – powiedziałam po czym pożegnałam się z każdym ciepłym uściskiem.
Zegar wskazywał 11.45, więc powędrowałam do pokoju przygotować rzeczy. Z garderoby wyciągnęłam czarno-niebieski plecak, krótkie sportowe spodenki i ochraniacze na kolana, a dużą bluzkę ukradłam bratu z szafy. W nierozpakowanym, małym pudle z nieprzydatnymi rzeczami wyszukałam plaster do usztywniania palców. Tak przygotowaną torbę rzuciłam koło drzwi. Do przyjazdu Horana miałam jeszcze 2 godz więc skorzystałam z laptopa. Oczywiście na stronie plotkarskiej było o naszym wypadzie do kina. No jakżeby inaczej nie mogło być? Moja skrzynka mailowa była zawalona mailami od znajomych. Odpisywanie na listy zajęły mi chyba z godzinę. Przy okazji słuchałam muzyki. Po chwili zadzwoniła Kate z zapytaniem czy się nie rozmyśliłam. Powiedziałam jej, że na 100% będę. Trochę się zdziwiła, że przyjdę z Niallem, no ale cóż. Trzeba mieć jakąś widownie. Z uśmiechem na twarzy i torbą na ramieniu zeszłam na dół do salonu. Żeby umilić sobie 30 min czekania na przyjaciela włączyłam TV. Oczywiście na żadnym kanale nic nie było. Po czasie zamulona przełączając kanały usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam otworzyć.
- Gotowa? – spytał z uśmiechem Niall.
- Jasne. – powiedziałam i podeszłam po torbę.
Na miejsce pojechaliśmy samochodem. W czasie drogi rozmawialiśmy tak jak na przyjaciół przystało. Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłam, że koleżanki już czekają. Serdecznie się z nimi przywitałam. O mały włos nie zemdlały na widok Horana, ale po jakiś 10 min przyzwyczaiły się do niego. Obiekt, w którym mieliśmy zagrać był ogromny. Duża ilość miejsc na widowni, dobry parkiet i mnóstwo szatni i jakiś innych pomieszczeń. Dawno nie czułam takiej adrenaliny i podekscytowania. Po przebraniu się w odpowiedni strój, nałożeniu ochraniaczy i zaklejeniu palców udaliśmy się na boisko. Było nas 13 więc graliśmy po 6 dziewczyn a ostatnia była sędzią. Horan usiadł na krzesłach dla realizatorów. W mojej drużynie była Kate – rozgrywająca, Mela i Tori – przyjmujące, Tala – środkowa i na Libero Rose. Ja stałam na ataku. W Polsce z przyjęcia przeszłam na atak z powodu małej kontuzji pleców. Na szczęście żadnych większych komplikacji nie było. Po chwili usłyszałam pierwszy gwizdek. I się zaczęło. Na początku szło nam całkiem nieźle. Widać było, że walka była zacięta tak jak za pierwszym razem. Blondyn bacznie obserwował nasze poczynania. Po półtorej godzinie było 2:2. Moja kondycja powoli siadała, a ból pleców trochę się ujawnił. Długa przerwa robi swoje, ale mocno się skoncentrowałam i jakoś szło. Było 13:14 dla nas, serwowała Tori. Akcja, którą rozegrała drużyna przeciwna nie była za dobra więc przejęłyśmy piłkę. Raz, dwa i Kate przerzuciła do tyłu piłkę do mnie. I bach ! Wygrałyśmy! Podziękowałam koleżance za dobrą wystawę. Niall wstał i zaczął klaskać. Podziękowałyśmy sobie wzajemnie za udany mecz. Kiedy siadałam na ławce dla zawodników poczułam ukłucie w plecach.
- Ała. – powiedziałam robiąc grymas na twarzy.
- Co jest? – spytał troskliwie Niall podbiegając do mnie.
- Mała kontuzja pleców się odezwała. – powiedziałam wcale się nie ruszając. – Muszę się położyć, pomożesz mi? – dodałam.
- Jasne. – przeniósł moją rękę na swoje barki, a swoją ręką objął moje plecy pomagając mi zejść na ziemię. Dziewczyny spytały się czy coś pomóc, ale Horan powiedział, że damy sobie radę.
- Ooo, dzięki. Tak lepiej.- oznajmiłam leżąc przy tym plackiem na podłodze. Blondyn usiadł koło mnie.
- Długo tak masz? – spytał po chwili.
- Od jakiegoś roku. Trener kazał mi przejść z przyjęcia na atak żeby nie obciążać pleców. Czasem mnie jeszcze bolą więc kładę się tak jak teraz i po paru minutach samo przechodzi. – stwierdziłam.
Nastała niezręczna cisza. Jakbyśmy się nie znali. Przeciwnie, znaliśmy się bardzo dobrze. Po 10 minutach, kiedy ból pleców ustał poprosiłam chłopaka żeby pomógł mi wstać. Powędrowałam do szatni się przebrać. Dziewczyn już nie było. Po takim wysiłku poczułam burczenie w brzuchu.
- Niall, głodna jestem. – powiedziałam.
- Zróbmy sobie piknik na wysepce. Dawno tam nie byłem. – zaproponował.
- Jestem za. Chodźmy do domu po rzeczy. – powiedziałam po czym weszliśmy do samochodu.
Kiedy wparowaliśmy do domu od razu zabraliśmy się za robienie kanapek. Niall przygotował napoje i koszyk, a ja poleciałam do pokoju po koc. Po 10 min przygotowań udaliśmy się na wysepkę. Było koło 19, więc akurat zdążyliśmy na zachód słońca, który powoli się zaczynał. Rozłożyliśmy niebieski koc, koszyk ułożyliśmy po środku i zabraliśmy się za jedzenie. Podczas posiłku śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Trochę odczuwałam ból pleców ale to mi aż tak nie przeszkadzało.
-Niall patrz! – wskazałam na słońce. – piękny zachód. – zafascynowana zachodem słońca zajadałam się kanapką.
- Rzeczywiście piękny. – uśmiechnął się.
- Wiesz co powinieneś wiedzieć? – spytałam.
- Co powinienem wiedzieć? – zdziwił się.
- Może ostatnio nie spędzaliśmy razem czasu tak jak teraz ale wiedz, że od wczorajszej naszej rozmowy stałeś się dla mnie kimś ważnym.
- Ważnym w sensie?
- Jako najlepszy przyjaciel. – uśmiechnęłam się. – Odkąd zostawiłam Julkę w Polsce, od początku jesteś przy mnie, jak najlepszy przyjaciel. Dobrze mi się z tobą rozmawia i spędza czas. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. – gdy to powiedziałam złapał mnie za rękę.
- Masz rację może ostatnio nie spędzaliśmy czasu, ale wiedz jedno. Zawsze możesz do mnie przyjść lub zadzwonić o 2 w nocy. Wiesz co? Ta wysepka jest chyba magiczna. Gdyby nie ona nigdy byśmy się nie poznali, gdyby nie ona nie stalibyśmy się dla siebie kimś ważnym. – powiedział to tak, że po plecach przeszły mnie dreszcze.
- Gdyby nie ona nie spotkałabym takiego przyjaciela jak ty. – po tych słowach Horan mnie przytulił. Kiedy zaczynało robić się zimno postanowiliśmy, że zabierzemy się do domu. Gdy doszliśmy do budynku moi rodzice właśnie wrócili z pracy.
- Oo, jak dobrze, że jesteś. Mamy do ciebie sprawę. – powiedziała mama otwierając drzwi.
- To wtedy ja zmykam. – oznajmił Niall.
- Zostań. Prooooosze. – zrobiłam maślane paczadła.
- No okej. – weszliśmy do domu. Mama poprosiła abyśmy usiedli przy stole. I zaczęła.
- Wraz z tatą mamy jutro wolne w pracy i postanowiliśmy, że w związku z twoimi urodzinami zabierzemy cię nad jezioro. – powiedziała mama.
- Naprawdę? Kocham cię mamo! – rzuciłam się jej na szyję.
- Kiedy masz urodziny? – spytał mnie zdziwiony Nialler.
- W piątek. Jakoś wypadło mi z głowy. – powiedziałam z uśmiechem.
- Alex idź zanieś bratu tę siatkę. – mama podała mi torbę. Wolnym ruchem powędrowałam do jego pokoju. Trochę się bałam zostawić przyjaciela z moją mamą. Pewnie coś wykombinują na moje urodziny.
~~ Perspektywa Nialla. ~~
- Trzeba zrobić niespodziankę dla Alex. – zwróciła się do mnie mama mojej przyjaciółki.
- Pogadam z chłopakami i coś wymyślimy. Niespodzianka miałaby być w piątek?
- Tak, jeśli chcecie możemy z mężem się usunąć i zostawić wam dom na jedną noc. – powiedziała z uśmiechem.
- Czyta mi pani w myślach. – znaleźliśmy wspólny język do kombinowania.
- To wszystko ustalone?.- spytała
- Oczywiście. – Grzecznie się pożegnałem i powędrowałem do chłopców przekazać informacje.
-----------------------------------------
Jak się podoba? Rozczarowane Niallem i Alex ?
Nowy rozdział --> 10 komentarzy ; )
DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 800 WYŚWIETLEŃ !
DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 800 WYŚWIETLEŃ !
poniedziałek, 26 listopada 2012
Rozdział 10
Poniedziałek.
Rano obudziły mnie ostre promienie słońca, które przedostawały się przez okno. Telefon wskazywał 10. Powoli wygramoliłam się z spod kołdry i usiadłam na łóżku. Moje oczy tak się „kleiły”, że ledwo widziałam. Gdy wstałam z wyra udałam się do łazienki. Po drodze potknęłam się i upadłam na ziemię.
- Ała. – powiedziałam z grymasem na twarzy.
- Weź daj mi spać. – powiedział chrypki znany mi głos. Otworzyłam szerzej swoje niebieskie oczy i spojrzałam na ową osobę.
- Harry!? Co ty tu do licha robisz? – spytałam ze zdziwieniem.
- Śpię, nie widać? – odpowiedział zaspany.
- Dlaczego tu śpisz? – kolejne pytanie padło z moich ust.
- Dlatego kiedy cię tu przyniosłem położyłem się na chwilę obok ciebie i przypadkiem usnąłem. Prawdopodobnie spadłem w czasie snu albo mnie zrzuciłaś. – uśmiechnął się.
- Ale do niczego nie doszło? – denerwowałam się odpowiedzią.
- Nie. A co?
- To dobrze, bo wiesz. My jesteśmy tylko przyjaciółmi i nic tego nie zmieni. – powiedziałam z ulgą w głosie. Harry odpowiedział krótkim „aha”. Przeprosiłam Stylesa i poszłam się ogarnąć do łazienki. Chłopak chyba poszedł na dół bo słyszałam otwierające się drzwi. Jakoś nie przejęłam się tym. Wzięłam długi, ciepły prysznic, ubrałam się w dresy i poleciałam na dół zrobić sobie śniadanie. Niestety Harry mnie uprzedził. Przyrządził nam kanapki. Rodziców i brata nie było. Ostatnio z Mike’em wcale się nie widujemy. No cóż pewnie gania za jakimiś laskami.
- Mmmm, dobre kanapki Styles. – powiedziałam zajadając się jedną z nich.
- Emm, słuchaj. Nie chciałabyś może gdzieś skoczyć po południu? – spytał.
- Co masz na myśli?
- Kino? – podrzucił pomysł.
- Spoko. Może chłopcy też z nami pójdą? Sądzę, że będzie z nimi lepsza komedia. – zasugerowałam.
- Jak chcesz. – trochę posmutniał.
- Harry? A czy my czasem nie musimy porozmawiać o ostatniej sytuacji? – musiałam zacząć ten temat.
- Nie, już mi przeszło. Z resztą nie ważne. – uśmiechnął się. Miałam wrażanie, że coś przede mną ukrywał i to coś bardzo go bolało.
Oboje umówiliśmy się o 16 pod kinem. Reszta chłopaków też miała przyjechać. Po wyjściu Harrego poczłapałam do pokoju po telefon aby zadzwonić do Kate. Pamiętacie ją? To ta dziewczyna, z którą grałam w siatkę. Zadzwoniłam do niej żeby się umówić na kolejny mecz. Zaplanowałyśmy, że jutro o 15 spotkamy się przy fontannie. Po rozmowie skorzystałam na chwilę z komputera. Po 10 min surfowania po internecie do pokoju wparował Mike.
- Co chcesz? – spytałam.
- Ostatnio jakoś nie spędzamy czasu i chciałem zapytać czy gdzieś skoczymy. – powiedział.
- Jasne. Tylko o 16 jestem umówiona do kina z chłopakami i jeśli chcesz możesz się do nas przyłączyć. - uśmiechnęłam się patrząc ciągle na monitor.
- Spoko. To gdzie idziemy? – spytał.
- Czekaj zaraz coś pomyślę. – myślałam tak przez 5 min i wymyśliłam, że pójdziemy na kręgle. To będzie taka bitwa jeden na jednego. Udałam się do garderoby po jakieś ładne ubrania i powędrowałam do łazienki się przebrać. Brat długo nie musiał czekać. Z powodu nie zjedzonego przez nas śniadania poszliśmy najpierw coś przekąsić. Weszliśmy do jakiejś niewielkiej restauracji i zasiedliśmy do stolika. Ja zamówiłam lazanie a brat spaghetti. Do picia wzięliśmy dużą wspólną colę. Po posiłku powoli szukaliśmy kręgielni. Niestety nie mieszkaliśmy tu na tyle długo żeby wiedzieć gdzie co jest. Co jakiś czas pytaliśmy przechodniów o pomoc. W końcu po 15 min tułaczki dotarliśmy w wyznaczone miejsce. Była 13 więc tor zakupiliśmy na 2 godziny. Po wybraniu rozmiaru butów i przygotowaniu się to walki zabraliśmy się za pojedynek. Stwierdziliśmy, że nie będziemy brać bramek żeby gra była w miarę fair. Na początku nie było za dobrze. Każdemu z nas większość kul wpadała w „rowy”(?). Potem się już rozkręciłam. Mike trochę się wkurzał z mojego prowadzenia. Przez jakiś czas byłam pierwsza ale po godzinie gry bolały mnie palce. Moja sytuacje wykorzystał Mike. Zaczął zbijać wszystkie piony ( sprawdzałam jak się nazywają te białe takie co się strąca ). Oczywiście przejął pałeczkę i objął prowadzenie. Mi już palce odpadały. Po dwóch godzinach bitwy ostatecznie wygrał Mike. Wraz z zadowolonym z siebie bratem udaliśmy się na spacer. Do spotkania z chłopcami została nam jakaś godzina więc zahaczyliśmy jeszcze o park. Pogoda w ten dzień była śliczna. Słońce świeciło, ptaszki ćwierkały, dzieci tryskały energią bawiąc się na placu zabaw. Z Mike’em usiedliśmy na ławce. Cudownie było odetchnąć świeżym, czystym powietrzem. Oczywiście mój brat nie umie długo usiedzieć w jednym miejscu więc pociągnął mnie za rękę na plac zabaw. Od razu poleciałam na huśtawkę. Poprosiłam chłopaka o to by mnie trochę popchał. Po chwili bawiliśmy się i śmialiśmy jak dzieci. Dzieci, które są wolne i bez żadnych problemów. Ludzie trochę się na nas dziwnie patrzyli bo młodzież w naszym wieku raczej nie chodzi na plac zabaw tylko do klubów i na imprezy. Po beztroskiej zabawie trzeba było ruszać na spotkanie. Pod kino doszliśmy w 20 min bo znowu musieliśmy się pytać o drogę. Chwilę musieliśmy na nich poczekać. Piątka zapoznała się grzecznie z moim bratem i bez żadnych przeszkód mogliśmy ruszać po bilety. Przy wybieraniu filmu oczywiście doszło do małego nieporozumienia. Po 10 min przekomarzania się zdecydowaliśmy że udamy się na „Magic Mike”. Wraz z Niallem śmialiśmy się, że idziemy na film, w którym zagra mój brat. Przed projekcją udaliśmy się po jedzenie, bo przecież blondyn umarłby z głodu. Obładowani po uszy jedzeniem wybraliśmy się na salę. Miejsca mieliśmy na samej górze po środku. Usiedliśmy od lewej : Liam, Mike, Niall, ja, Harry, Louis i Zayn. Lubię siedzieć na środku więc będę miała kogo wkurzać. Podczas filmu Louis i Harry chyba najbardziej byli zainteresowani fabułą filmu. ( hahaha ). Po 2 godzinach śmiechów i obrzucania się jedzeniem wyszliśmy z kina.
- Jest 18.30 co robimy? – spytałam.
- Idziemy do was? – spytał Zayn.
- Ok. – powiedziałam po czym wskoczyłam Mike’owi na plecy. – Ale ty mnie nosisz.
- No chyba cię coś boli!? – zaśmiał się.
- Nogi mnie bolą. – Brat więcej nie zaprzeczał.
Kiedy szliśmy do domu śmialiśmy się i wygłupialiśmy jakbyśmy znali się od żłobka. Brat trochę narzekał na moją nie dużą masę ciała, ale jak na „strongmana” (tak się nazywał jak był mały) przystało doniósł mnie na miejsce. Zeszłam z chłopaka i odkluczyłam drzwi. W domu było pusto bo rodzice byli jeszcze w pracy.
- Ja idę do siebie bo jestem umówiony z kumplami na pogawędkę. – oznajmił Mike.
Kiedy mój brat zniknął za ścianą chłopcy usiedli na sofie i włączyli TV.
- Widzę, że będziemy leniuchować? – spytałam.
- A żebyś wiedziała. – odpowiedziała marchewka.
Po słowach Louisa wepchnęłam się między niego i Zayna. Przez jakąś godzinę oglądaliśmy to MTV to jakieś kreskówki albo dziwne programy. Zegar, który leżał koło telewizora wskazywał 20. Spytałam się chłopców czy chcą zostać na noc. Zgodzili się. Ustaliliśmy, że Lou z Harry i Liam z Zaynem będą spali w pokojach gościnnych. A Niall u mnie na dmuchanym materacu. Rozeszliśmy się do pokoi. Mike przyniósł dla blondyna materac, ja natomiast zasiadłam do laptopa a chłopak wyszedł na balkon. Po chwili zrobiłam to samo. Ustawiłam się koło Horana, który stał przy barierce patrząc się na krajobraz.
- Piękny zachód słońca nie sądzisz? – spytał.
- Tak jest piękny. – powiedziałam obejmując jego rękę. Niall spojrzał się na mnie i uśmiechnął się.
- Wiesz, ostatnio jakoś nie spędzamy razem czasu jak to było na początku. – stwierdziłam.
- To może jutro coś ogarniemy? – spytał.
- Chcesz mi towarzyszyć na meczu?
- Jakim? – spytał ze zdziwieniem.
- Ostatnio grałam z takimi dziewczynami i umówiłam się z nimi na jutro o 15. – odpowiedziałam.
- Jasne. – jego uśmiech był jeszcze piękniejszy niż poprzedni. – A Harry? – po czym dodał.
- Jezu, czemu ciągle wszyscy się mnie o niego pytają!? Mam już tego powoli dosyć. Ciągle on i on. Mam też innych przyjaciół a nie tylko jego. – wkurzyłam się po czym puściłam rękę Nialla.
- Przepraszam. – powiedział obejumjąc mnie ramieniem. – Myślałem, że wiesz wy … Dlatego nie wtykałem swojego nosa.
- No to źle myślałeś. – dalej byłam trochę zła. No bo przecież ile można? Tysiąc razy powtarzam, że się tylko przyjaźnimy. Ale nie, oni muszą się spytać 100 razy o to samo. Dokończyliśmy podziwianie zachodu słońca i udaliśmy się do pokoju. Oboje jakoś nie byliśmy doszczętnie zmęczeni więc w pidżamach i przy lampce usiedliśmy naprzeciwko siebie po turecku na moim łóżku. Rozmawialiśmy o wszystkim i o wszystkich. Dowiedziałam się jak to jest być w zespole, jak to się tworzy piosenki i jakie to jest uczucie rozdawać autografy. Byłam zafascynowana jego życiem i tym jak on o tym opowiadał. Dowiedziałam się również parę ciekawostek o reszcie chłopaków. Niektóre z nich były kompromitujące, więc trochę się pośmialiśmy. Po jego monologu przyszedł czas na mnie. Powiedziałam parę faktów o mnie i parę tajemnic jakie mówi się przyjacielowi. Według mnie z Niallem inaczej się rozmawia niż z Julią. Miałam wrażenie, że chłopak bardzo uważnie mnie słuchał. Trochę mnie to dziwiło, że ktoś chce słuchać o moim życiu. Po chwili otworzyłam się przed nim na maksa. Powiedziałam wszystko. Wiedziałam, że mogę mu zaufać. Bezgranicznie? Chyba tak. Nie miałam wątpliwości. Ta rozmowa tak jakby zbliżyła nas do siebie. Czułam się przy nim swobodnie. On przy mnie chyba też. Tak zajęci rozmową nie zauważyliśmy, że minęła 1 w nocy. Postanowiliśmy, że się położymy bo jutro muszę być jako tako wypoczęta na mecz. Złączyliśmy łóżka, ale oczywiście każdy leżał na swoim żeby nie było po czym usnęliśmy.
-----------------------------------------
Jak się podoba? Jakieś sugestie?
Coś słabo z tymi komentarzami. ; (( .
Brak motywacji przez to więc :
Następny rozdział jak będzie 10 komentarzy. ;)
+ odpowiadajcie w ankiecie. Chcę zobaczyć ile osób czyta bloga !
sobota, 24 listopada 2012
Rozdział 9
Po nocy spędzonej nad rozmyślaniem co ugryzło Hazzę, postanowiłam, że zadzwonię do Julki. Dawno jej nie słyszałam. Dziewczyna opowiadała mi o wydarzeniach jakie jej się ostatnio przydarzyły. Trochę narzekała na swoich rodziców, którzy zaczęli się jej czepiać o błahostki. Oczywiście musiała się spytać o moje relacje z chłopakami. Powiedziałam jej o wczorajszej sytuacji, a ona poradziła mi żebym z nim pogadała. Jak mam z nim pogadać skoro wczoraj chciałam a on sobie tak po prostu wyszedł bez słowa? Chłopięce rozumowanie świata czasem mnie przeraża. Po godzinie plotkowania pożegnałam się z przyjaciółką i zeszłam na dół na śniadanie. Dzisiaj jest niedziela więc rodzice mieli wolne od pracy. Wraz z bratem nakryliśmy do stołu, a rodzice zaczęli przygotowywać posiłek. Oczywiście nie obeszło się bez przekomarzania się z Mike’em. Podczas śniadania spytałam się mamy czy mogę iść na koncert chłopców. Zgodziła się. Tata też nie zaprzeczył, pod warunkiem, że chłopcy będą mnie pilnować. No tak, tatusiowa troska, ale głupki chyba powinni najpierw siebie pilnować a nie podejmować się opieki nade mną. Po posiłku musiałam skoczyć do sklepu po jakieś zakupy. Po drodze zaczepiały mnie jakieś dziewczyny, które prosiły o krótkie rozmowy o chłopakach. Nie sądziłam, że Directionerki są takie miłe i rozmowne. Po przyjściu z udanych zakupów zaczęłam przebierać szafę w poszukiwaniu jakiś ciuchów na koncert. Dobiegała 14 a ja nie wiedziałam co na siebie włożyć.
- MAMO ! NIE MAM CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ ! – krzyknęłam do mamy. Rodzicielka po chwili była już w moim pokoju.
- Przeszukałaś całą szafę? – spytała.
- Tak i nie mogę nic odpowiedniego znaleźć. – odpowiedziałam.
- Poszukaj w internecie. – poradziła mama.
Zaczęłam poszukiwać jakichkolwiek inspiracji w internecie tak jak radziła mama. Po przeszukaniu różnych stron postanowiłam postawić na wygodę. Wzięłam szare dżinsowe legginsy, czarną bokserkę, bordową bluzę z kapturem i czarne vansy. Włosy oczywiście rozpuściłam. Zrobiłam lekki makijaż. Po tych wszystkich czynnościach spojrzałam na zegarek – dochodziła 16. Akurat – pomyślałam. Po chwili usłyszałam z dworu śmiechy. Zgadnijcie kogo. Zeszłam uradowana na dół i otworzyłam 5 mordkom drzwi. Harry jakoś nie tryskał energią. Z każdym się przywitałam, oznajmiłam rodzicom, że wychodzę i wyszliśmy z domu. Na miejsce dojechaliśmy czarnym Vanem. W samochodzie panowała dziwna atmosfera z powodu chłopaka w loczkach. W ogóle wszyscy dziwnie się zachowywali tak jakby wiedzieli o co chodzi. A może mi się tak zdaję? Może to trema? Po 10 min jazdy dojechaliśmy pod sale koncertową. Tłumy fanek oczywiście szalały i walały się wszędzie. My podjechaliśmy pod tylne wejście aby ominąć niepotrzebnych przepychanek. Wraz z chłopakami udałam się do ich garderoby. Musieli się przygotować. Do koncertu zostało jakieś 20 min. Postanowiłam trochę ochłonąć więc wyszłam na świeże powietrze. Cała ta krzątanina trochę mnie przytłaczała. Po chwili znalazł mnie Louis. Oznajmił mi, że zaraz wchodzą na scenę. Poszłam za chłopakiem w wyznaczone przez ochroniarzy miejsce. Stałam obok podestu więc miałam dobry widok. Na sali było gorąco, wszystkie fanki krzyczały i ekscytowały się tym, że zobaczą chłopców na żywo. Zaczęło się odliczanie. Dałam znak chłopakom, że trzymam kciuki a oni z uśmiechem wybiegli na scenę. Wszystkie flesze zaczęły migać. O mały włos nie straciłam wzroku. Nie zaprzeczę, ja również krzyczałam w niebo głosy. One Direction zaczęło koncert od Up All Night, przechodząc do One Thing, I Wish, Gotta Be You i kończąc na Everything About You. Po tych piosenkach nastąpiła przerwa. Chłopcy poszli się przebrać. Po krótkiej przerwie gwiazdki odpowiadały na pytania z TT. Potem kolejne piosenki i nadszedł koniec koncertu. Lecz chłopcy mieli dla wszystkich niespodziankę.
- Na koniec zaśpiewamy dla was piosenkę z naszej nadchodzącej płyty Take Me Home. Piosenka nosi nazwę Little Things i chcielibyśmy ją zadedykować Alex. Alex chodź na scenę ! – gdy Harry to powiedział ogarną mnie strach.
Co ty wprawiasz Styles? Nogi zaczęły mi się uginać. Loczek wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wejść. Wraz z całą piątką usiedliśmy w półkole na krzesłach. Scenę przystrojono o sznury z żarówkami ( takimi jak na choinkę tylko, że światło jest takie jak z lampy ). Serce waliło mi jak oszalałe. Światła przygasły trochę a w tle zaczęła lecieć muzyka. I o to się zaczęło. Pierwszy zaśpiewał Zayn a ja od razu miałam łzy w oczach. Potem Liam, Lou i Harry. Przy zwrotce Nialla rozpłakałam się na maksa. Przypomniała mi się ta chwila na wysepce gdzie Horan zaśpiewał mi swoją część piosenki a ja po prostu beczałam jak dziecko. Niall podczas swojego śpiewania przytulił mnie. Gdy skończył znowu zaczął Hazza. Tym razem złapał mnie za rękę i zaśpiewał mi to prosto w oczy. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Byłam zdezorientowana. Po piosence gdy chłopcy żegnali się, ja zostałam zaprowadzona do ich garderoby. Zapłakana czekałam na to kiedy im podziękuję. Po 10 min piątka weszła do pomieszczenia. Ja zamiast przytulić każdego i pogratulować udanego występu, rzuciłam się Harremu na szyję.
- A to za co? – trochę się zdziwił.
- Za tą piosenkę. - gdy to powiedziałam rozluźniłam uścisk.
Podeszłam do reszty pogratulować dobrego koncertu. Od wejścia na salę minęły 4 godziny. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa więc klapnęłam na kanapę znajdującą się w garderobie. Chłopcy udali się na podpisywanie płyt, więc w pomieszczeniu zostałam sama. Garderoba była wyposażona w telewizor i Xbox’a więc złapałam za Pad’a i włączyłam pierwszą lepszą grę. Po jakiś 10 min znudziła mi się gra w kopanie piłki więc postanowiłam skorzystać z laptopa, który leżał uruchomiony na stole. Nikt chyba nie będzie zły jak sobie poklikam – pomyślałam. Sprawdziłam TT, FB i parę innych stron. Przeglądając jakąś stronę plotkarską natrafiłam na post dotyczący koncertu chłopców. Otworzyłam nagłówek i moim oczom ukazało się moje zdjęcie, na którym Harry trzyma moją dłoń. Tytuł artykułu nie mógł być inny niż : „Czy to nowa miłość One Direction?”. No pewnie. Dziennikarze też nie mają co robić więc wymyślają jakieś głupie plotki. My się TYLKO przyjaźnimy. Nikt na tym świecie nie rozumie co to jest damsko-męska przyjaźń? „No błagam”. Przewijając stronę na dół zobaczyłam kolejne zdjęcie. Ta fotografia przedstawiała mnie i Harrego w parku. Dziennikarze nie napisali kogo Styles obejmuje. I bardzo dobrze. Lepiej żeby się nie dowiedzieli. Dalej już nie przeglądałam bo miałam dosyć tych wszystkich kłamstw. Zbliżała się 21 a chłopców dalej nie było. Nie dziwię się dlaczego nie przychodzili. Fanek było mnóstwo więc musiało im to zająć dużo czasu. Po długiej chwili do garderoby wparowali owi ludzie.
- Długo nas nie było? – spytał Zayn.
- Nie, ależ skąd. – zaśmiałam się.
- Ej, ktoś dotykał mojego laptopa? – krzyknął Louis.
- Ja! Chciałam zobaczyć co się dzieje u moich znajomych. – Louis tylko się uśmiechnął.
- Spoko. Mam nadzieje, że niczego nie popsułaś.
- Czy ty sugerujesz, że to czego dotknę się psuje? – spytałam.
- Nie. Tak. Nie. Nie wiem. – zamotał się.
- Ups, Harry dotknęłam cię, czuj się zepsuty. – wraz z wypowiedzianymi słowami dotknęłam Harrego, który usiadł koło mnie.
- Oj, źle się czuję. Potrzebuje metody usta-usta. – zaczął udawać chorego. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Słuchaj, mamy za godzinę imprezę pokoncertową, chcesz z nami iść? – skierował się do mnie Liam.
- No pewnie! Na co jeszcze czekamy? – uśmiechnęłam się. Zadzwoniłam do rodziców z zapytaniem czy mogę iść z chłopakami. Rodzice ledwo się zgodzili. Po ogarnięciu piątki głupków udaliśmy się do Vana. Najstarszy z nich prowadził, obok niego siedział Zayn, a ja siedziałam między Niallerem a Hazzą. Liam rozmawiał z kimś przez telefon. Oczywiście do mnie też ktoś musiał zadzwonić. Nie kto inny jak Julia. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę bo nie chciałam żeby reszta słyszała o czym rozmawiamy. Z resztą nie powinny ich interesować moje sprawy. Po 10 min byliśmy już pod klubem, który nosił nazwę „Troll”. Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do budynku. Chłopcy oświadczyli ochroniarzowi, że jestem z nimi. Jaka podjarka, że wchodzę z One Direction prywatnie do klubu. Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy miało ciemne ściany, dużo lamp, podświetlane podłoże i pełno stołów przy których były kolorowe krzesła. Wszędzie masa ludzi rozwalała się na parkiecie. Wraz z ekipą usiedliśmy w dużej loży.
- Chcecie coś do picia? Oczywiście napoje bezalkoholowe. – spytał Louis.
- Ja poproszę Pepsi. – odpowiedziałam z uśmiechem.
Reszta poprosiła Louisa o to samo. Na początku było trochę sztywno. Potem każdy z chłopaków prosił mnie do tańca chociaż ja nie potrafię. Pierwszy taniec dla Louisa bo jako pierwszy wypchnął mnie na parkiet. Muszę przyznać, że jak na niezłą marchewkę to potrafi się ruszać. Zayn oczywiście krewny Biebera. Liam też się jakoś nie ociągał. Po tych trzech wyczerpujących tańcach nogi odmawiały mi posłuszeństwa, więc klapnęłam swoją zacną dupencją na sofę. Po energicznych rytmach puszczanych przez DJ’a przyszedł czas na wolne piosenki. Oczywiście przy chłopakach nie mogłam długo odpocząć. Niall zaprosił mnie do tańca „przytulańca”. Wraz z blondynem udaliśmy się pomiędzy tańczące pary. Chłopak objął mnie w pasie, a ja położyłam swoje ręce na jego szyi. Na wstępie zapewniam was, że to jest TYLKO przyjaźń. Czasem śmialiśmy się z przypadkowych spojrzeń w swoje strony. Gdy skończył się zabawny taniec Harry odbił mnie Horanowi. Ten zaś poleciał coś wszamać. Przy piosence Someone like you – Adele tańczyłam z Haroldem tak jak z Niallem. W połowie tańca chłopak bardziej mnie przytulił. W moim nosie grasował kuszący zapach jego perfum, po czym poczułam dziwne uczucie. Uczucie szczęścia? Bezpieczeństwa? Czyżby mi latały motylki w brzuchu? No wiecie, ja nie jem owadów więc tą opcję wykluczmy. Kiedy piosenka dobiegła końca podziękowałam Harremu za wspólny taniec i udałam się do toalety za potrzebą. Przesiedziałam w wc jakieś 10 min i dołączyłam do chłopaków. Było koło północy więc moje oczy powoli się zamykały. Widać, że nie jestem wytrzymała. Ciekawa jestem co to będzie na moich urodzinach, które są w piątek. Głupki pewnie wymyślą jakąś imprezę.
- Mógłby mnie któryś z was odwieźć do domu, bo zaraz usnę? – grzecznie spytałam.
- Ja cię odwiozę.
- Okej. Możemy już iść?
- Jasne.
Oboje pożegnaliśmy się z resztą i udaliśmy się do samochodu. W drodze powrotnej bolały mnie oczy więc gdy przymknęłam powieki od razu zasnęłam z przemęczenia.
---------------------------------
Co sądzicie ?
Liczę na komentarze ! ;P
czwartek, 22 listopada 2012
Rozdział 8
Sobota. 10:00
Rano obudziły mnie dziwne dźwięki dochodzące zza drzwi. Moje powieki były tak ciężkie, że nie miałam siły ich podnieść, więc olałam szumy, które wydobywały się zza ścianą. Po 2 min poczułam, że ktoś pakuje się do mojego łóżka. Odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam ucieszoną mordkę Harrego opartą na łokciu.
- Hej skarbie. – uśmiechnął się.
- Znowu zaczynasz? – zrobiłam zła minę.
- Przepraszam. – posmutniał.
- Żeby mi się to więcej nie powtórzyło. A tak wgl co ty tu robisz w moim łóżku?
- Leżę. Nie mogę? – spytał unosząc prawą brew.
- Nie nie możesz. – powiedziałam po czym wygramoliłam się spod kołdry. – powiesz mi co tu robisz? I gdzie jest reszta? – spytałam jeszcze raz.
- Kiedy przyszliśmy twoi rodzice musieli jechać do pracy więc zostawili ciebie i dom pod naszą opieką. – powiedział to z uśmiechem.
- A gdzie reszta? – powiedziałam łapiąc bluzę Mike’a.
- Na dole robią śniadanie. – Hazza wstał z łóżka i przerzucił mnie przez ramię.
- Harry puszczaj mnie ! W tej chwili chcę żeby moje stopy poczuły podłoża. – Moje błagania nic nie dawały. Loczek z uśmiechem na gębie zniósł mnie na dół. Reszta chłopców tarzała się ze śmiechu. Tylko Liam się powstrzymywał żeby nie spalić naleśników. Harry postawił mnie na ziemi. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
- O patrzcie Alex się zarumieniła. – pokazał palcem Louis na moje policzki.
- Weź się odczep. – Odepchnęłam rękę marchewkowego.
- Zła jesteś, że cię tu przyniosłem? – spytał Harry robiąc cwaniackie oczy. Ja dalej stałam oburzona.
- Zeszłabym sama.
- Oj przepraszam. – podszedł i pocałował mnie w policzek. Foch dziwnie minął. Przywitałam się z Louisem i Liamem ciepłym uściskiem.
- To gdzie te naleśniki Liam? – zwróciłam się do chłopaka, który krzątał się przy garach. Zayna i Nialla nie było.
- Już ci daję. – powiedział to po czym podał mi talerz z naleśnikami z dżemem i bitą śmietaną.
- A gdzie Zayn i Niall? – spytałam biorąc kawałek śniadania.
- Zayn pojechał do rodziny. – powiedział Louis zaczepiając Harrego. – A Niall poszedł do sklepu nie wiemy po co. – dodał Harry.
- Pewnie po jedzenie. – zaśmiałam się. Wtedy do domu wszedł Nialler. Myślałam, że przyjdzie z pełnymi siatami żarcia ale takowych toreb nie było. Chłopak przywitał się ze mną uściskiem. Przypadkiem spojrzałam na Hazzę, którego mina nie była zbyt radosna. Czy on się we mnie zakochał? „No błagam”. Po posiłku przeprosiłam chłopców i poszłam do łazienki się ubrać. Postawiłam na krótkie, ciemne szorty, białą, luźną bluzkę na krótkim rękawku, szary sweterek w paski i miętowe vansy. Włosy trochę polokowałam i rozpuściłam. Z pokoju zabrałam swojego niebieskiego IPhona i zeszłam do chłopców. Gdy mnie zobaczyli uśmiechnęli się.
- Coś nie tak? – spytałam schodząc po schodach.
- Nieźle wyglądasz. – powiedział Niall nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Dzięki. - w podzięce za komplement przytuliłam go. – co dzisiaj robimy? – dodałam.
- A właśnie, mamy jutro koncert, chciałabyś wpaść? – spytał Louis.
- Jasne. Dostanę bilet VIP? – powiedziałam podnosząc brew.
- No pewnie. To jutro o 16 będziemy po ciebie. A teraz jedziemy na próby. – powiedział Liam po czym wszyscy się pożegnaliśmy.
Znowu jestem sama. Kurde, no. Kiedy chłopcy wyszli umyłam naczynia i powędrowałam do pokoju. Była dopiero 11 a ja już byłam zmęczona. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Na moje nieszczęście nie mogłam zasnąć. Wzięłam z półki jakąś książkę i zaczęłam czytać. Książka na wstępie zalewała mnóstwem opisów, po części były ciekawe ale jak zaczęły się narzucać opisy krajobrazu natychmiast odłożyłam książkę na półkę. Wzięłam niebieską bluzę z szafy i wyszłam z domu się przejść. Pogoda tego dnia nie była za ciekawa. Promienie słoneczne nawet nie przechodziły przez chmury. Ludzie spoglądali na mnie jak na idiotkę bo byłam ubrana w krótkie spodenki. Po 10 min bezcelowego włóczenia się doszłam do parku z fontanną. Byłam tu drugi raz. Dookoła dzieci szalały bawiąc się to w sznura, to rzucały freezbe. Ja usiadłam na ławce przypatrując się tym małym radosnym stworzeniom. Dzieci aż tryskały radością w ten pochmurny dzień. Nie minęło 20 min a poczułam na gołych nogach krople deszczu. Postanowiłam, że nie będę wracać do domu z powodu jakiegoś małego deszczyku. Założyłam kaptur na głowę i wsadziłam słuchawki do uszu puszczając przy tym swoje ulubione kawałki chłopców. Po odsłuchaniu jednej piosenki rozpadało się na dobre, ale ja dalej siedziałam na ławce. Dzieci poszły już do domu, a w parku słuchać było tylko szum deszczu. Po 5 min zaczęło robić mi się zimno więc podkuliłam nogi do ciała, oparłam głowę na kolanach i zamknęłam oczy. W słuchawkach leciały piosenki chłopców. Akurat natrafiłam na „Moments”. Bardzo lubiłam tą piosenkę z tego powodu, że wszyscy ją śpiewali. Ten utwór potrafi dobić człowieka bądź podnieść go na duchu. Zależy jak kto ją odbiera. W tej chwili było mi obojętnie. Mój humor nie był zły czy radosny. Tak po środku. Po półgodzinnym siedzeniu byłam już cała mokra. Z grzywki kapały krople wody. Potem trzęsłam się już zimna. Gdy podniosłam głowę ktoś położył mi na plecach kurtkę. Odwróciłam wzrok by sprawdzić kto to zobaczyłam jak Harry siada obok mnie. Podziękowałam mu za kurtkę i ponownie położyłam głowę na kolanach. Hazza nic się nie odzywał. Pewnie nie chciał mnie denerwować, a ja? Ja nie wiedziałam co go przywlekło do parku w taką pogodę. Kurtka po jakimś czasie nie ochraniała mnie przed zimnem. Trzęsłam się coraz bardziej. Chłopak to zauważył i chciał objąć mnie ramieniem. Ja powstrzymałam go od tego pomysłu. Loczek trochę się zdziwił ale przysunął się do mnie bliżej i mocno mnie przytulił. Jego uścisk był tak silny, że nie miałam już siły z nim walczyć. Oparłam głowę na ramieniu Harrego i zaczęłam wpatrywać się w czarny ekran IPhona. Siedzieliśmy w milczeniu. W tej chwili nie miałam potrzeby z nikim rozmawiać. Po jakimś czasie sprawdziłam godzinę – była 14. W parku siedziałam 3 godziny przez co poczułam jak burczy mi w brzuchu. Powiedziałam Harremu, że idę do domu coś zjeść. Ten spytał się czy może iść ze mną. Zgodziłam się. Przez pół drogi szliśmy w ciszy. Nikt z nas nie chciał przeszkadzać drugiemu. Po 10 min doszliśmy do domu. Ja od razu powędrowałam do lodówki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Postanowiłam, że zrobię nam zapiekankę. Harry nakrył skromnie do stołu. ( czyt. widelce, talerze i szklanki ). Po pół godzienie obiad był gotowy. Posiłek również zjedliśmy w milczeniu. Gdy włożyłam naczynia do zlewu Harry złapał mnie za rękę i pociągnął do salonu.
- Coś nie tak? – spytałam zdziwiona gdy usiedliśmy na sofie.
- To chyba ja powinienem spytać.
- U mnie wszystko w porządku. – uśmiechnęłam się.
- Tak, właśnie widziałem godzinę temu mokrą ciebie na ławce w parku. – stwierdził.
- A co ty się tak nagle o mnie martwisz? – uniosłam brew.
- Nie mogę się martwić o przyjaciół? – spoważniał.
- Możesz. – uśmiechnęłam się. – Ale zapewniam cię, że nic się nie stało. Dla twojej wiadomości lubię sobie czasem tak posiedzieć. – A ty co robiłeś w taką pogodę? – spytałam.
- Właśnie szedłem do sklepu. – jego uśmiech mieszał mi w głowie. Po chwili zadzwonił telefon. Harry szybko pobiegł do stołu łapiąc przy tym moją własność.
- Harry oddawaj! – chłopak podniósł rękę zbyt wysoko żebym mogła dosięgnąć.
- A co ja z tego będę miał? – spytał cwaniacko.
- Jak mi zaraz nie oddasz to dostaniesz w swoją Hazzowatą buźkę. – zrobiłam groźną minę.
- Masz na myśli buziaka? – nastawił policzek dalej trzymając wysoko telefon. Ja natomiast prychnęłam i pstryknęłam palcem w jego policzek. Harry nie spuszczał ręki w dół. Przeciwnie, stanął oburzony. Podeszłam do loczka, stanęłam na palcach i próbowałam dosięgnąć swojej własności. Jego grymas zniknął kiedy nasze twarze dzieliły niebezpieczne centymetry. Wiedziałam, że nie może do tego dojść. Nie chciałam być później zraniona i płakać tak jak moje stare znajome. Po porostu nie chciałam. Tak, tak wiem, że się powtarzam. Harry na szczęście się opamiętał.
- Em, nie powinienem. Przepraszam. – natychmiast się odsunął oddając mój telefon. Zrezygnowany usiadł na kanapie.
- Nic nie szkodzi. – uśmiechnęłam się. Sprawdziłam kto dzwonił – Julia. Napisałam jej esa z wiadomością, że zadzwonię później. Zapadła niezręczna cisza. Bolał mnie widok smucącego się chłopaka. Zajęłam miejsce koło niego i zaczęłam bezczynnie patrzeć się w czarny ekran telewizora. Między nami panowała taka cisza, że każdy z nas słyszał oddychanie drugiego. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek – była 16.30. Nie było późno, ale moje oczy same się zamykały. Oparłam się o oparcie, odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Nie widziałam jakie poczynania robi Styles.
- Co ci? – spytał po chwili.
- Jestem trochę zmęczona. – spojrzałam na niego. Jego oczy ukazały taką głęboką głębie. Wiecie. Tak głęboko jak w oceanie. Chwila wręcz nie do opisania. Jego iskry w paczadłach świeciły się jak latarnie wskazujące statkom drogę. ( Nie chodzi o to, że miał reflektory w oczach ;) ).
- Co się tak patrzysz? – spuścił głowę w dół.
- Coś cię gryzie. Wiem, bo zapadła cisza a tak to zwykle gadasz jak najęty i tryskasz zarażającą energią. – stwierdziłam.
- Zdaje ci się tylko. – wymusił uśmiech.
- Nie zdaje, tylko wiem. Nic przede mną nie ukryjesz Harry.
- Niestety będę musiał. – wstał i zaczął kierować się ku wyjścia. Zaskoczona jego zachowaniem pobiegłam za nim.
- Harry! Czekaj! – Nic nie odpowiedział. Wyszedł zamykając za sobą drzwi.
---------------------------------------------
Co sądzicie? Przypuszczacie co Harold miał na myśli?
Postarałam się napisać więcej tekstu. Za jakiś czas będzie ankieta dotycząca jednej sprawy związanej z opowiadaniem. Ale to za jakiś czas.
wtorek, 20 listopada 2012
Rozdział 7
Piątek.
Rano obudziły mnie promienie słońca przedostające się przez okno w salonie. Podniosłam głowę z kolan Horana, który jeszcze smacznie spał tak jak reszta. Harry z Louisem przenieśli się do Zayna na podłogę i spali w trójkę. Liama zaś nie było. Wygramoliłam się spod ręki przyjaciela i powędrowałam do łazienki. Oczywiście gdy spojrzałam w lustro wyglądałam jak straszydło w Halloweenową noc. Rozczesałam włosy poprawiłam piżamę i wyszłam do kuchni. Liam przygotowywał naleśniki. Ten to jest genialny.
- Hej śpiochu. – powiedział z uśmiechem.
- Cześć. Długo nie śpisz? – spytałam.
- Jest 10. Nie śpię z jakąś godzinę przez to wasze chrapanie. – zaśmiał się.
- Czy ty chcesz powiedzieć, że ja chrapie? No wiesz ty co. – udawałam focha.
- Foch ci nie wychodzi więc sobie odpuść. – powiedział to ciągle się śmiejąc.
- Ale ja się focham na serio. Tak z przytupem i melodyjką z gwiezdnych wojen. – tupnęłam. Ten podszedł do mnie i ubrudził mnie mąką.
- Chcesz wojny? – podniosłam brwi.
- Czy to wyzwanie? – znowu się zaśmiał. Ja natomiast wzięłam jajko i rzuciłam w Payne’a.
- Pożałujesz tego! – krzyknął i wziął resztę jajek plus mąkę i zaczął we mnie rzucać. Ja wzięłam patelnie jako tarcze i uciekłam przed złoczyńcą. Nie obeszło się bez krzyków. Po chwili w kuchni znalazł się Harry, który przez przypadek dostał ode mnie jajkiem w głowę. Jego grymas na twarzy był nie do opisania. Wraz z Liamem zaczęliśmy tarzać się na podłodze ze śmiechu.
- Co tu się dzieje? – spytał nie wyspany Niall.
- Dostałem jajkiem w głowę. – pokazał na swoje włosy. Niall zaczął się śmiać razem z nami.
- O nie. Pożałujesz tego Alex.
- To jest groźba Styles? A gdzie twoje przeprosiny? – po tych słowach byłam już cała w mące bo Hazza wysypał na mnie całą zawartość opakowania. Wyglądałam jak bałwan akurat na święta. Nie chciałam być dłużna lokowatemu więc wzięłam resztę jajek i zaczęłam nimi w niego rzucać. Niall stał i się śmiał. Liam natomiast poszedł się ogarnąć. Po ok. 5 min walki z Stylesem zakopaliśmy topór. A to dlatego, że skończyły się amunicje. Cały dom wyglądał jak po tornadzie. Z dołu słyszeliśmy nawoływania Liama, który skarżył się na bałagan.
- Alex. Koniec. – powiedział zdyszany Harry.
- Okej Styles. Ale to ja wygrałam! – walnęłam Hazzę w ramię.
- Chciałabyś. – zaczął mnie łaskotać. Po czym znaleźliśmy się na podłodze.
- Ha… Harry… Proosz… przestań… - błagałam go o litość.
- Dopiero jak powiesz, że to ja wygrałem. – uniósł brwi dalej mnie łaskocząc.
- Dob… Dobra… Wygrałeś… A … Teraz… Prze… stań. – W pewnym momencie spojrzałam Hazzie prosto w oczy. Chłopak przestał mnie łaskotać i uśmiechnął się. Było mi ciężko bo jego ciało mnie przygniatało. Jego oczy tak, tak jakby świeciły. Gdy Harry przejechał ręką po moim policzku po ciele przeszły ciarki.
- Możesz ze mnie zejść? – spytałam oburzona.
- Alex, przepraszam za tamto. – w końcu usłyszałam przeprosiny.
- Nie Harry. Nie pozwolę na takie traktowanie. – zrzuciłam go z siebie i udałam się do pokoju. Harry natomiast poszedł za mną.
- Alex. Przepraszam. Co mogę zrobić żebyś mi wybaczyła? – miał iskry w oczach.
- Musisz obiecać, że nigdy już nie będziesz mnie tak traktować.
- Obiecuję. – uśmiechnął się. Jego uśmiech był zniewalający. Boże co ja mówię. Ja nie mogę się w nim zakochać, nie po tym jak mnie potraktował. Zapadła niezręczna cisza.
- Przyjaciele? – podałam mu rękę po jakimś czasie. Nie potrafiłam się długo gniewać.
- Przyjaciele. – uścisnął ją z uśmiechem. – A przyjaciele mogą się przytulać? – dodał.
- Niech ci będzie. – po tym słowie Harry mocno mnie objął. Jego perfumy były dosyć mocne, ale zarazem kuszące. Co ja gadam? Ta mąka naprawdę uderzyła mi do mózgu. Staliśmy tak chyba przez 2 min po czym usłyszeliśmy głos Liama z dołu.
- Alex ktoś do ciebie!
- Chodźmy na dół. – puściłam Harrego i pobiegłam szybko na dół.
- Mama? Tata? A wy nie w pracy? – zdziwiłam się na ich widok.
- Mamy przerwę więc wpadliśmy zobaczyć jak sobie radzisz i przy okazji przywieźliśmy zakupy. – powiedziała z uśmiechem mama.
- Co to za banda? – spytał tata.
- To moi przyjaciele tato. Są w porządku. Nie musisz się martwić. – uśmiechnęłam się.
- Jeżeli są w porządku to mam nadzieje, że pomogą ci w sprzątaniu. – powiedział unosząc brwi i rozglądając się po kuchni.
- Już ich zaganiam do sprzątania!
- To my was zostawiamy. Będziemy wieczorem. Mike jest u kolegi. – powiedziała mama po czym rodzice wyszli.
- Na co się gapicie? – zwróciłam się do chłopców.
- Ty na serio mówisz o sprzątaniu? – marudził Louis.
- No chyba nie zostawicie mnie z tym samą? – zdziwiłam się.
- Mamy dużo pracy chłopaki. Musimy iść.! – popychał chłopaków Zayn.
- No ej? – krzyknęłam za nimi gdy wychodzili. – Tacy z was przyjaciele!
- Też cie kochamy! – krzyknęli zamykając za sobą drzwi.
No pięknie. Przynajmniej mam trochę czasu dla siebie. Pobiegłam tylko do pokoju po głośniki do IPoda i mogłam zaczynać. Ogólnie nie przepadam za tą czynnością, więc puściłam swoją ulubioną playliste i zabrałam się za sprzątanie. Przy brzmieniach Up All Night posprzątałam dom w 2 godziny. Po skończonej pracy bezwładnie opadłam na sofę w salonie włączając przy tym telewizor. Oczywiście żadnego interesującego filmu nie było, jak zwykle. Po chwili pobiegłam do swojego pokoju, aby sprawdzić czy któryś ze znajomych nie ma na TT. Niestety nikogo nie było ale pełno wiadomości od różnych przyjaciół ze szkoły zasypywało moją skrzynkę mailową. Aż nie mogłam w to uwierzyć, że za mną tęsknią. Na sam widok szczerzyłam się do monitora jak głupia. Od Julii żadnych wiadomości nie było. Obraziła się? Powinnam do niej zadzwonić. Zwinęłam telefon z biurka i wystukałam numer przyjaciółki. Jeden sygnał, trzeci, czwarty. Nie odbiera. Pewnie jest zajęta więc nie będę jej przeszkadzać. Chłopaki też się nie odzywają odkąd uciekli. Dobra, nie ważne pójdę się przejść. Wpadłam jeszcze do pokoju brata po bluzę i mogłam wychodzić. Stwierdziłam, że na wysepkę nie pójdę bo od 4 godz byłam sama więc kolejne minuty samotności wykończyły by mnie psychicznie. Kiedy bez celowo włóczyłam się po londyńskich ulicach dostrzegłam grupkę dziewczyn grających w siatkówkę. Dziewczyny były w moim wzroście. Tak przypuszczam. Podeszłam bliżej żeby przyjrzeć się ich grze. Grały nieźle, chyba mój poziom. Bardzo chciałam z nimi zagrać więc podeszłam do jednej i spytałam się grzecznie czy mogę z nimi pograć. Dziewczyny się zgodziły. W mojej drużynie stałam na ataku, bo na tej pozycji czułam się najlepiej. Po 10 min mojej nie udanej gry dziewczyny z drużyny zmotywowały mnie dosyć mocno. Po ustaleniu jakowej taktyki szło mi całkiem nieźle. Dziewczyny okazały się świetne. Dobrze mi się z nimi dogadywało. Po skończonym meczu umówiłyśmy się na kolejny w przyszłym tygodniu. Jedna z nich – Kate jak dobrze zapamiętałam dała mi swój numer w razie jakbym zmieniła zdanie. Tak skupiłam się na grze, że nie zauważyłam ludzi stojących wokół boiska. Wszyscy mówili między sobą o tym jaki ten mecz był zacięty. Rozglądając się zauważyłam mojego brata, który szedł w moją stronę.
- No siostra, chyba wracasz do formy. – powiedział z uśmiechem. – gratuluję meczu.
- To nie był przecież jakiś mecz ligowy, tylko taki relaksacyjny. – zaśmiałam się.
- To nie znaczy, że nie pokazałaś klasy.
- Dzięki, a co cię tu sprowadza? – spytałam.
- Właśnie wracam z kina bo byłem z kolegami na filmie. A ty nie miałaś być z chłopakami? – zdziwił się.
- No właśnie zmyli się kiedy powiedziałam im, że mają pomóc mi sprzątać bo wojnie na mąkę i jajka.
- Widzę, że zawsze możesz na nich liczyć. – zaśmiał się.
- Zgłodniałam idziemy coś zjeść? – spytałam.
- Rodzice wrócili szybciej do domu więc chcieli żebyśmy zjedli wspólną kolację. – odpowiedział. Pożegnałam się z nowo poznanymi koleżankami i udaliśmy się do domu. W czasie drogi rozmawialiśmy o filmie, na którym był bracki. Z tego co opowiadał film był o grupce ludzi, którzy jechali w nocy do domu w głębi lasu i każdy z nich ginął w ustalonej kolejności. Jak już wcześniej mówiłam nie lubię horrorów. Po 20 min piechoty byliśmy pod mieszkaniem. Rodzice byli już w domu. Podczas kolacji gadaliśmy o wszystkim co się działo przez minione dni. Tata oczywiście musiał zapytać o chłopców. Wiem, że się martwi ale nie ma o co. Przy chłopakach czuję się bezpieczna więc nic nie powinno się stać chyba, że przypadkowa wojna na mąkę. Po posiłku pomogłam mamie pozmywać naczynia i powędrowałam do swojego pokoju. Po posiłku poszłam się umyć i spać. Byłam zmęczona udanym dniem. Zasnęłam koło 23.
--------------------------------------------------
Jak wam się podoba? O ile się podoba. hahah.
Następny w czwartek. ! Liczę na komentarze oczywiście. Wy nie zdajecie sobie sprawy jakie to motywujące. Ostatnio mało osób pisze więc trochę nie byłam zadowolona ;P
Do następnego !
niedziela, 18 listopada 2012
Rozdział 6
Harry natomiast pocałował mnie delikatnie w usta. To dziwne, nie sprzeciwiłam mu się. Racja całował delikatnie, ale to nie znaczy, że od takiego ruchu mogłabym być jego. Ha, nigdy.
- Ekhem. – krząknęłam. – W co ty grasz Styles? – dodałam.
- W głupie podrywy. – zaśmiał się.
Wyszłam z domu trzaskając przy tym drzwiami. Harry został. Nawet nie patrzyłam za siebie. Uciekłam na wysepkę. Tam postanowiłam przemyśleć zaszłą sytuację. Położyłam się na trawie i spojrzałam w niebo. Niebo tego dnia było niebieskie. Co ja tu będę o niebie rozmyślać. Są ważniejsze sprawy – Harry. Jestem na niego tak zła, że po prostu mam ochotę przewrócić to drzewo, które tam stoi. Myślałam, że jest inny. To co czytałam w Internecie to jakaś ukoloryzowana gadka. W ogóle nie wiem czemu uwierzyłam w te plotki. Brat wiedziałby co robić, ale jak sam mówił : tylko nie pakuj się w kłopoty. Tak Harry mi w tym pomógł.
~~ Perspektywa Nialla ~~
Wraz z chłopakami byliśmy w drodze do Alex. Harry już miał tam być. Po 10 min jazdy byliśmy pod domem dziewczyny.
Zapukałem do drzwi. Po chwili otworzył Harry.
- Hej Harry. – przywitałem się.
- Hej. Nie wiecie gdzie jest Alex? – spytał.
- A nie ma jej w domu? – spytałem się z poirytowaniem.
- Nie. Wybiegła z domu. – powiedział.
- A dzwoniłeś do niej?
- Nie odbiera.
- Coś ty jej zrobił? – spiorunowałem Harrego wzrokiem.
- Ja, nic !? Jeśli jesteś dla niej kimś więcej to szerokiej drogi życzę. – oburzył się Harry.
- Dobra skończcie bo się zaraz pobijecie. Rozdzielmy się, niech każdy ma włączony telefon. Jak coś to dzwońcie. Harry ty zostań w domu w razie jakby przyszła. Ja pojadę do studia, a Louis, Zayn i ty Niall sprawdźcie na mieście. – oznajmił Liam.
- Ruszajmy! – Moim pierwszym punktem poszukiwań była wysepka.
W 10 min doszedłem na miejsce. Za krzaków wyłaniała się siedząca Alex.
- Hej.
- Hej. Co ty tu robisz? - spytała.
- Mogę spytać cię o to samo.
- Ja rozmyślam. – odpowiedziała patrząc w lustro wody, a ja usiadłem koło niej.
- Nad czym? –spytałem.
- Nad wszystkim i niczym.
- Masz takie smutne oczy. – podniosłem jej podbródek I spojrzałem głęboko w oczy.
- Zdaje ci się tylko. – odpowiedziała i odwróciła głowę. – Mógłbyś coś dla mnie zrobić? – spytała.
- Co takiego?
- Zaśpiewaj mi.
Zacząłem śpiewać :
You’ll never love yourself half as much as I love you
You’ll never treat yourself right darlin'
But I want you to
If I let you know I'm here for you
Maybe you'll love yourself like I love you, oh
Gdy skończyłem Alex ze łzami w oczach rzuciła mi się na szyję, a ja mocno ją przytuliłem. W tej chwili nie potrzebowaliśmy żadnych słów. Miałem nadzieje, że to nie przez Harrego Alex uciekła. Od początku bardzo ją polubiłem. Jest moją przyjaciółką, a ja nie lubię jak ktoś krzywdzi moich przyjaciół, a jak wiem to Harry jest zdolny do mieszania dziewczynom w głowach. Po chwili wyszeptała krótkie : dziękuję.
~~ Perspektywa Alex ~~
Gdy rozluźniłam uścisk odwróciłam głowę w stronę wody.
- A teraz powiedz mi co ci jest. – nie odpuszczał.
- Może kiedyś ci powiem, a teraz wolałabym wrócić do domu bo chłopaki się pewnie denerwują, a tak po za tym zgłodniałam. Która godzina? – powiedziałam ocierając łzy, po czym wstałam z ziemi.
- 16. Obiecujesz, że mi powiesz?
- Serio tak długo tu siedziałam? Może kiedyś ci powiem. A ty mi obiecasz, że będziesz przy mnie kiedy będę cię potrzebować? – puściłam lekki uśmiech.
- Hmm, właśnie się zastanawiam. – walnęłam go w ramię.
- Ała. Okej, okej. – zaśmialiśmy się.
- Idziemy?
- Tak. – opowiedział szczerym uśmiechem. Lubiłam ten uśmiech.
Gdy byliśmy blisko domu Niall zadzwonił do chłopaków z informacją, że się znalazłam. Nie potrzebnie robili z tego taką aferę. Wchodząc do domu od razu podrałowałam do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Harry siedział przy stole i się nie odzywał. Mógłby chociaż przeprosić lub wytłumaczyć, ale nie, bo po co? W lodówce nie było nic do jedzenia, bo rano zjadłam ostatnią kanapkę, a Mike’a wcieło jak i rodziców.
- Ej, w lodówce nie ma jedzenia więc może coś zamówimy? – spojrzałam na Nialla.
- Chodźmy do Nandos! – krzyknął, a ja się zaśmiałam. – Ale trzeba poczekać na chłopaków. – chłopak posmutniał.
- To chodźmy po jedzenie, a Harry popilnuje domu. – stwierdziłam. Z wieszaka wzięłam bluzę brata, Niallera pociągnęłam za rękę i wyszliśmy z domu. Sądziłam, że Harremu przyda się nauczka. Nienawidzę jak chłopak się mną bawi. Mam nadzieje, że się nauczy. Do Nando’s mieliśmy zaledwie 10 min piechotą. W między czasie gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Jakbyśmy znali się od piaskownicy. Co jakiś czas podchodziły fanki i prosiły o autografy ale mi to zupełnie nie przeszkadzało. O dziwo ze mną też robiły sobie zdjęcia. Po jakimś czasie doszliśmy do restauracji. Kupiliśmy dwie mega duże pizze na wynos. Oczywiście Niall nie zapomniał o sosach. Ten to ma pamięć do jedzenia i dwa żołądki. Podczas powrotu pogoda trochę się popsuła. Blondyn bał się o żywność, która w razie deszczu mogła by zmoknąć.
- Jesteśmy! – krzyknęłam. Od razu na wejściu zostałam poturbowana. No tak, stado lgnie do żarcia.
- Ej no, może byście się tak podzielili a nie. – wcisnęłam się między Nialla a Zayna i zabrałam kawałek pizzy z szynką.
- Jest 18, co robimy? – spytał Zayn.
- A co chcecie głodomory? – odpowiedziałam zajadając się pizzą.
- Może dzisiaj jakiś seans filmowy? – podrzucił pomysł Liam. Harry się nie odzywał.
- Kto jest za? – wszyscy podnieśli ręce. – Okej. A jaki film?
- HORROR! – krzyknął Zayn.
- Ej, bo mi bębenki pękną. – złapałam się za uszy.
- Przepraszam. – powiedział ze smutną miną Mulat.
- Spoko. Najważniejsze, że przeprosiłeś moje biedne uszy. – spojrzałam na Harrego. Ten tylko spuścił wzrok w stół.
- Jestem za horrorem. – udzielił się Nialler.
- Ja też. Ja też. – powiedziała reszta.
Po 15 min obżerania się przygotowaliśmy koce, poduszki i miski popcornu. Zayn wybrał Paranormal Activity 1. Osobiście nie przepadam za horrorami, ale z nimi to może być niezła komedia. Tak też była. Chłopcy ciągle się śmiali z tej Samary czy jak jej tam. Po dwóch godzinach śmiechu zaczęliśmy oglądać część drugą. Tu już nie było tak wesoło. Harry z Louisem siedzieli razem na jednym fotelu, bo bali się, że Samara ich porwie. Jednym słowem pilnowali się jak dzieci. Ja siedziałam koło Liama i Nialla. Zayn zajął miejsce na podłodze. Oczywiście Niall ciągle latał po jedzenie bo dla niego jedna miska to aż wcale. Co jakiś czas chowałam twarz w Liama ramię, a ten śmiał się z mojego tchórzostwa. Po kolejnych dwóch godzinach czyli tak koło 22, chłopcy powoli już zasypiali. Zayn włączył jakiś film. To na pewno nie była komedia, bo nikt się nie śmiał. Ja po paru minutach filmu zaczęłam przysypiać. Niall to zauważył.
- Chcesz się położyć? – spytał z czułością.
- Tak, mogę?
- Jasne. – po tym słowie poduszkę wraz z głową położyłam mu na kolanach. Ten zaś przykrył mnie kocem i zaczął jeździć swoją ręką po moich plecach. Przez to „mizianie” nie pamiętam kiedy zasnęłam.
-----------------------------------------------
Kto czyta mojego bloga niech zostawia komentarze, bo ostatnio nikt nie pisze ;/
I nie wiem czy ktoś to wgl jeszcze czyta. Także to jest mała prośba ; )
Jak wam się podoba rozdział ? Następny we wtorek lub w środę .
Subskrybuj:
Posty (Atom)