środa, 28 listopada 2012

Rozdział 11



Wtorek.

Gdy się obudziłam poczułam zimno dochodzące z otwartych drzwi na balkon, których wczoraj zapomnieliśmy zamknąć. Przykryłam się kołdrą tak, że było mi widać tylko głowę. W skulonej pozycji leżałam z zamkniętymi oczami. Nie wiedziałam gdzie jest Horan ani co robi. Po chwili poczułam drgania łóżka. Lekko otworzyłam oczyska i ujrzałam uśmiechniętego Nialla opartego na łokciu.

- Co cię tak śmieszy? – spytałam zaspanym głosem.

- Ślicznie wyglądasz. – uśmiechnął się jeszcze piękniej.

- Fajne przebranie Halloweenowe, co nie? – zakpiłam z siebie.

- Przesadzasz. Ogólnie wiesz, która godzina? – spytał.

- Nieee, weź mnie oświeć.

- Jedenasta. – spojrzał na telefon.

- Cooo? Za cztery godziny gram mecza i jeszcze nie jestem ogarnięta? Czemu mnie nie obudziłeś? – spytałam z poirytowaniem.

- A miałem? Tak słodko spałaś. – stwierdził. Ja usiadłam na łóżku.

- Dobra nie ważne. Idę pod prysznic. – zabrałam z szafy ubrania i powędrowałam do łazienki. Poranna toaleta zajęła mi 30 min.

Potem wraz z Niallem poszliśmy obudzić resztę. Wszyscy wyglądali jak po wojnie. Całą szóstką zeszliśmy na dół zrobić śniadanie. Postawiliśmy na jajecznicę, którą zrobiliśmy wspólnie. Przy posiłku było całkiem spokojnie bo każdy był nieprzytomny. Po śniadaniu grzecznie pozmywaliśmy naczynia. Chłopcy musieli jechać do studia na zebranie z menagerem.

- Niall, o której będziesz? – spytałam na pożegnanie.

- 14.30 bądź gotowa. – odpowiedział.

- Gdzie się wybieracie? – dołączył się Liam.

- Horan obiecał mi, że będzie towarzyszył mi przy meczu, który gram o 15. Mogę zabrać jedną osobę a, że Niall był pod ręką to idzie ze mną. – powiedziałam z uśmiechem.

- Powodzenia na meczu. Mamy potem dołączyć do was? – dodał.

- Zdzwonimy się. – powiedziałam po czym pożegnałam się z każdym ciepłym uściskiem.

Zegar wskazywał 11.45, więc powędrowałam do pokoju przygotować rzeczy. Z garderoby wyciągnęłam czarno-niebieski plecak, krótkie sportowe spodenki i ochraniacze na kolana, a dużą bluzkę ukradłam bratu z szafy. W nierozpakowanym, małym pudle z nieprzydatnymi rzeczami wyszukałam plaster do usztywniania palców. Tak przygotowaną torbę rzuciłam koło drzwi. Do przyjazdu Horana miałam jeszcze 2 godz więc skorzystałam z laptopa. Oczywiście na stronie plotkarskiej było o naszym wypadzie do kina. No jakżeby inaczej nie mogło być? Moja skrzynka mailowa była zawalona mailami od znajomych. Odpisywanie na listy zajęły mi chyba z godzinę. Przy okazji słuchałam muzyki. Po chwili zadzwoniła Kate z zapytaniem czy się nie rozmyśliłam. Powiedziałam jej, że na 100% będę. Trochę się zdziwiła, że przyjdę z Niallem, no ale cóż. Trzeba mieć jakąś widownie. Z uśmiechem na twarzy i torbą na ramieniu zeszłam na dół do salonu. Żeby umilić sobie 30 min czekania na przyjaciela włączyłam TV. Oczywiście na żadnym kanale nic nie było. Po czasie zamulona przełączając kanały usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam otworzyć.

- Gotowa? – spytał z uśmiechem Niall.

- Jasne. – powiedziałam i podeszłam po torbę.

Na miejsce pojechaliśmy samochodem. W czasie drogi rozmawialiśmy tak jak na przyjaciół przystało. Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłam, że koleżanki już czekają. Serdecznie się z nimi przywitałam. O mały włos nie zemdlały na widok Horana, ale po jakiś 10 min przyzwyczaiły się do niego. Obiekt, w którym mieliśmy zagrać był ogromny. Duża ilość miejsc na widowni, dobry parkiet i mnóstwo szatni i jakiś innych pomieszczeń. Dawno nie czułam takiej adrenaliny i podekscytowania. Po przebraniu się w odpowiedni strój, nałożeniu ochraniaczy i zaklejeniu palców udaliśmy się na boisko. Było nas 13 więc graliśmy po 6 dziewczyn a ostatnia była sędzią. Horan usiadł na krzesłach dla realizatorów. W mojej drużynie była Kate – rozgrywająca, Mela i Tori – przyjmujące, Tala – środkowa i na Libero Rose. Ja stałam na ataku. W Polsce z przyjęcia przeszłam na atak z powodu małej kontuzji pleców. Na szczęście żadnych większych komplikacji nie było. Po chwili usłyszałam pierwszy gwizdek. I się zaczęło. Na początku szło nam całkiem nieźle. Widać było, że walka była zacięta tak jak za pierwszym razem. Blondyn bacznie obserwował nasze poczynania. Po półtorej godzinie było 2:2. Moja kondycja powoli siadała, a ból pleców trochę się ujawnił. Długa przerwa robi swoje, ale mocno się skoncentrowałam i jakoś szło. Było 13:14 dla nas, serwowała Tori. Akcja, którą rozegrała drużyna przeciwna nie była za dobra więc przejęłyśmy piłkę. Raz, dwa i Kate przerzuciła do tyłu piłkę do mnie. I bach ! Wygrałyśmy! Podziękowałam koleżance za dobrą wystawę. Niall wstał i zaczął klaskać. Podziękowałyśmy sobie wzajemnie za udany mecz. Kiedy siadałam na ławce dla zawodników poczułam ukłucie w plecach.

- Ała. – powiedziałam robiąc grymas na twarzy.

- Co jest? – spytał troskliwie Niall podbiegając do mnie.

- Mała kontuzja pleców się odezwała. – powiedziałam wcale się nie ruszając. – Muszę się położyć, pomożesz mi? – dodałam.

- Jasne. – przeniósł moją rękę na swoje barki, a swoją ręką objął moje plecy pomagając mi zejść na ziemię. Dziewczyny spytały się czy coś pomóc, ale Horan powiedział, że damy sobie radę.

- Ooo, dzięki. Tak lepiej.- oznajmiłam leżąc przy tym plackiem na podłodze. Blondyn usiadł koło mnie.

- Długo tak masz? – spytał po chwili.

- Od jakiegoś roku. Trener kazał mi przejść z przyjęcia na atak żeby nie obciążać pleców. Czasem mnie jeszcze bolą więc kładę się tak jak teraz i po paru minutach samo przechodzi. – stwierdziłam.

Nastała niezręczna cisza. Jakbyśmy się nie znali. Przeciwnie, znaliśmy się bardzo dobrze. Po 10 minutach, kiedy ból pleców ustał poprosiłam chłopaka żeby pomógł mi wstać. Powędrowałam do szatni się przebrać. Dziewczyn już nie było. Po takim wysiłku poczułam burczenie w brzuchu.

- Niall, głodna jestem. – powiedziałam.

- Zróbmy sobie piknik na wysepce. Dawno tam nie byłem. – zaproponował.

- Jestem za. Chodźmy do domu po rzeczy. – powiedziałam po czym weszliśmy do samochodu.

Kiedy wparowaliśmy do domu od razu zabraliśmy się za robienie kanapek. Niall przygotował napoje i koszyk, a ja poleciałam do pokoju po koc. Po 10 min przygotowań udaliśmy się na wysepkę. Było koło 19, więc akurat zdążyliśmy na zachód słońca, który powoli się zaczynał. Rozłożyliśmy niebieski koc, koszyk ułożyliśmy po środku i zabraliśmy się za jedzenie. Podczas posiłku śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Trochę odczuwałam ból pleców ale to mi aż tak nie przeszkadzało.

-Niall patrz! – wskazałam na słońce. – piękny zachód. – zafascynowana zachodem słońca zajadałam się kanapką.

- Rzeczywiście piękny. – uśmiechnął się.

- Wiesz co powinieneś wiedzieć? – spytałam.

- Co powinienem wiedzieć? – zdziwił się.

- Może ostatnio nie spędzaliśmy razem czasu tak jak teraz ale wiedz, że od wczorajszej naszej rozmowy stałeś się dla mnie kimś ważnym.

- Ważnym w sensie?

- Jako najlepszy przyjaciel. – uśmiechnęłam się. – Odkąd zostawiłam Julkę w Polsce, od początku jesteś przy mnie, jak najlepszy przyjaciel. Dobrze mi się z tobą rozmawia i spędza czas. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. – gdy to powiedziałam złapał mnie za rękę.

- Masz rację może ostatnio nie spędzaliśmy czasu, ale wiedz jedno. Zawsze możesz do mnie przyjść lub zadzwonić o 2 w nocy. Wiesz co? Ta wysepka jest chyba magiczna. Gdyby nie ona nigdy byśmy się nie poznali, gdyby nie ona nie stalibyśmy się dla siebie kimś ważnym. – powiedział to tak, że po plecach przeszły mnie dreszcze.

- Gdyby nie ona nie spotkałabym takiego przyjaciela jak ty. – po tych słowach Horan mnie przytulił. Kiedy zaczynało robić się zimno postanowiliśmy, że zabierzemy się do domu. Gdy doszliśmy do budynku moi rodzice właśnie wrócili z pracy.

- Oo, jak dobrze, że jesteś. Mamy do ciebie sprawę. – powiedziała mama otwierając drzwi.

- To wtedy ja zmykam. – oznajmił Niall.

- Zostań. Prooooosze. – zrobiłam maślane paczadła.

- No okej. – weszliśmy do domu. Mama poprosiła abyśmy usiedli przy stole. I zaczęła.

- Wraz z tatą mamy jutro wolne w pracy i postanowiliśmy, że w związku z twoimi urodzinami zabierzemy cię nad jezioro. – powiedziała mama.

- Naprawdę? Kocham cię mamo! – rzuciłam się jej na szyję.

- Kiedy masz urodziny? – spytał mnie zdziwiony Nialler.

- W piątek. Jakoś wypadło mi z głowy. – powiedziałam z uśmiechem.

- Alex idź zanieś bratu tę siatkę. – mama podała mi torbę. Wolnym ruchem powędrowałam do jego pokoju. Trochę się bałam zostawić przyjaciela z moją mamą. Pewnie coś wykombinują na moje urodziny.



~~ Perspektywa Nialla. ~~

- Trzeba zrobić niespodziankę dla Alex. – zwróciła się do mnie mama mojej przyjaciółki.

- Pogadam z chłopakami i coś wymyślimy. Niespodzianka miałaby być w piątek?

- Tak, jeśli chcecie możemy z mężem się usunąć i zostawić wam dom na jedną noc. – powiedziała z uśmiechem.

- Czyta mi pani w myślach. – znaleźliśmy wspólny język do kombinowania.

- To wszystko ustalone?.- spytała

- Oczywiście. – Grzecznie się pożegnałem i powędrowałem do chłopców przekazać informacje.


-----------------------------------------

Jak się podoba? Rozczarowane Niallem i Alex ? 

Nowy rozdział --> 10 komentarzy ; )


DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 800 WYŚWIETLEŃ !

10 komentarzy:

  1. O tak! Wiedziałam, że nie będzie z Niallem już ja cię znam! Jak to niedawno powiedziałaś "intuicja" ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <3
    Mam nadzieję, że szybko dodasz następny ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;))) Nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ,chcę następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :D czyli jednak Alex będzie z Harry'm ?? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział. Pozdro. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Git majonez. Bardzoo fajowy rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny. <3 Czekam z niecierpliwością na nastepny. ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieje że się jeszce pokaże następny rozdział bo ten wymiata. ;D

    OdpowiedzUsuń