wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 4



- I zostawili cię samego? - zdziw.

- Ktoś musi ciebie pilnować. – odpowiedział.

- Haha, i że to niby ty? – zaśmiałam się.

- A co w tym śmiesznego? – oburzył się.

- To, że nie potrafisz nawet siebie upilnować. – dalej się śmiałam.

- Chcesz się przekonać?

- Niby jak?

- Nie powiem. – zaśmiał się.

- Mógłbyś mi pomóc a nie gadać jakąś Hazzową tajemnicą ? – spytałam.

- Eeee, za bardzo nie wiem jak. Idę poszukać innego śrubokrętu.

Po 10 minutach Styles wrócił.

- Pasuje! Liam pewnie nie sprawdził wszystkich szafek. – krzyknął.

- Nareszcie ! – odkrzyknęłam.

Gdy zobaczyłam buźkę Hazzy od razu mnie przytulił. Wnet zobaczyliśmy chłopaków stojących obok.

- Co tu się dzieje? –spytał zdziwiony Niall.

- Harry znalazł drugi śrubokręt i otworzył mi drzwi. – powiedziałam odsuwając od siebie Hazzę. – Powinnam już iść. – dodałam.

- Odprowadzić cię? – spytał loczek.

- Nie dzięki, trafię. – spiorunowałam go wzrokiem.



Pożegnałam się z chłopakami krótkim cześć. Gdy byłam już w domu od razu poszłam do swojego pokoju popisać trochę w pamiętniku.



Dawno nie pisałam. Tyle się działo. Chyba nie starczy kartek. Opowiem w skrócie. Mieszkam w Londynie. Poznałam chłopaków z One Direction. Nie mam już szału na ich punkcie. Są zwykłymi chłopakami. Harry wydaję się trochę nachalny. Zayn, Liam – są spoko. Louis – taki clown, a z Niallem najlepiej się dogaduję. W końcu jego pierwszego poznałam. Mam nadzieje, że będziemy grupką spoko przyjaciół. Koniec. Do następnego.



Przez te dwa dni uświadomiłam sobie jak moje życie się zmieniło. Jeszcze nie dawno dokładnie w poniedziałek mieszkałam w Polsce. A dzisiaj? Mieszkam w Londynie, spotkałam i zaprzyjaźniłam się z moimi idolami, mam cudowną rodzinę, czego chcieć więcej? Może w Polsce nie miałam aż tak dużo przyjaciół i nie byłam aż tak popularna ale dawałam sobie radę z otaczającym mnie światem. Racja, czasem było mi trudno i nie wytrzymywałam psychicznie, ale zawsze jakoś z tego wychodziłam. Dzięki bratu zrozumiałam że nie trzeba się przejmować jakimiś błahostkami tak jak to robiłam wcześniej. Muszę wam powiedzieć, że nigdy nie byłam zakochana. Tak to może zdawać się trochę dziwne, że taka dziewczyna jak ja nigdy nie była zakochana. W moim świecie miałam samych przyjaciół. Jeżeli chodzi o chłopców to oni bardziej chcieli się ze mną przyjaźnić niż wiązać. Mi to pasowało bo nie musiałam wylewać łez z powodu zdrady czy poważnej kłótni. Na widok płaczących dziewczyn z mojej szkoły, które zostały rzucone dziękowałam Bogu za to, że ja nie miałam takiego problemu. Ale przyznam rację czasem otaczała mnie samotność i chęć poczucia się kochanym ale to szybko mijało bo moje przyjaciółki i brat nie pozwalali mi się smucić. To skarb mieć takich przyjaciół. Niestety jak na razie chłopcy będą musieli mi ich zastąpić. Czemu mówię niestety? Mówię dlatego, że nie znam ich tak dobrze jak starych znajomych. Mam nadzieje, że szybko staniemy się grupką najlepszych przyjaciół, na których zawsze będę mogła polegać tak jak oni na mnie. Po napisaniu notki weszłam na twittera. Oczywiście pełno wiadomości od znajomych z Polski. Pogadałam trochę z nimi, poszłam się umyć i położyłam się spać. Co chwilę sprawdzałam godzinę. 23,01,02. Aż w końcu zasnęłam.



Środa.

Obudziłam się o 10. Słońce oślepiało mnie. Wyszłam nie ogarnięta na korytarz – cisza. Zeszłam na dół – ani żywej duszy. Na stole leżał talerz z jajecznicą i szklanka soku. Obok śniadania na blacie znajdowała się kartka :

Rodzice pojechali do pracy, zrobiłem ci śniadanie. Wyszedłem na miasto, nie wiem kiedy wrócę – Mike.

- Rozumiem, że zostałam sama. – powiedziałam do siebie. Wnet usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam zobaczyłam pięć ucieszonych mordek.

- Ale seksownie wyglądasz. – uśmiechnął się Harry. Miałam na sobie niebieską koszulę brata oraz krótkie spodenki. Włosy rozwalone oczywiście.

- Daruj sobie i tak nie będę twoja. – odparłam.

- Uuuuuuu. – reakcja chłopców.

- Wpuścisz nas?- spytał Louis.

- Jasne tylko co do jasne cholery robicie tu tak wcześnie nie informując mnie o tym? – spytałam zła.

- Przyszliśmy cie odwiedzić bo wczoraj jakoś nie mieliśmy okazji cię poznać bo jak wiemy zwiedzałaś naszą łazienkę. – zaśmiał się Louis.

- Bardzo śmieszne clownie. – rzuciłam się na niego. Ten przełożył mnie przez bark i latał po całym domu śmiejąc się.

- Ej, weźcie mi pomóżcie! – skierowałam się do reszty.

- Sama się na niego rzuciłaś. – odpowiedział Liam. Inni się śmieli.

- Dobra puść mnie Lou! – krzyknęłam.

- A co ja z tego będę miał? – spytał chciwo.

- W lodówce są marchewki! – krzyknęłam szybko.

Chłopak od razu mnie postawił i podbiegł do lodówki. Ja się ogarnęłam i podeszłam do stołu żeby zjeść śniadanie. Chłopcy dosiedli się do mnie. Niall wziął kartkę, która leżała na stole.

- No to masz wolną chatę. – powiedział.

- Na długo? – spytał Harry.

- Nie wiem. Zależy kiedy Mike wróci. A co? – spytałam zaciekawiona.

- Czyli dzisiejszy dzień spędzamy u ciebie, skarbie. – odpowiedział zadowolony.

- Pozwoliłam ci tak do mnie mówić? Jakoś sobie nie przypominam. – odparłam.

- Chyba ktoś tu wstał lewą nogą. – stwierdził Liam.

- Dobra skończcie, lepiej powiedz coś o sobie. – powiedział Zayn.

- Hmm, co mam mówić. Pochodzę z Polski, nie wiem czy znacie ten kraj. Lubię sport, słuchać muzyki, śpiewać. Głosu jako takiego dobrego nie mam.

- Jaki sport lubisz? – spytał Liam.

- Siatkówka moim życiem. Kocham ten sport. Piłką nożną jako tako się nie interesuje ale znam parę klubów.

- Pierwszy raz widzę żeby dziewczyna znała kluby piłki nożnej. Albo w ogóle interesowała się sportem. – powiedział zaskoczony Niall.

- Zdarzają się przypadki. Nie wiecie może czy w Londynie jest jakiś klub siatkarski? – spytałam.

- Nigdy nas to nie interesowało. – oznajmił Harry.

- No trudno. – powiedziałam odkładając talerz do zlewu. – Wybaczcie pójdę się ubrać. Nie rozwalcie tu niczego okej?

- Zgoda ! – krzyknęli chórem. Ich głosy razem były jak anioł.

Bałam się ich zostawić samych ale przecież nie będę paradować w piżamie. Powędrowałam do swojego pokoju, wzięłam ciuchy i ubrałam się w łazience. Włosy o dziwo uplotłam w niechlujny kok. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam Harrego siedzącego na moim łóżku.

- Ładnie tu masz. – stwierdził.

- Dzięki. Uważaj bo się drzwi zablokują i tu utkniemy. – powiedziałam.

- A co boisz się? – powiedział czarująco. Jakoś mnie to nie pociąga. Racja może i jest ładny piękny i wgl, ale nie lubię nachalnych.

- A co gadka na podryw?

- To tak głupio wygląda. – zaśmiał się.

- Jasne, zawsze głupio wyglądasz. – po tych słowach Harry rzucił się w moim kierunku. Wybiegliśmy z hukiem z pokoju. Ile sił w nogach uciekłam na dół i schowałam się za Liamem, który nie wiedział o co chodzi. Harry przybiegł za mną zdyszany.

- Liam ratuj mnie ! – krzyknęłam chowając się za nim.

- Coś ty jej zrobił Harry? – spytał się z troską w głosie.

- Ja? Nic. Spytaj się Alex jak to obraziła pana Stylesa. – powiedział z fochem.

- Hmmm? – Liam odwrócił się do mnie.

- No co? To on zaczął od głupio wyglądającego tekstu na podryw i powiedziałam że on sam zawsze głupio wygląda i zaczął mnie gonić. – powiedziałam ze strachem w oczach co musiało wyglądać zabawnie bo wszyscy się roześmiali.

- Hahaha.

- Żyję z idiotami. – stwierdziłam i zaczęłam się śmiać razem z nimi.


----------------------------------------------------------

Jak wam się podoba? Starałam napisać więcej tekstu. W następnych rozdziałach będzie więcej jej myśli i wgl. 

Jakieś sugestie ? LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE ! Do następnego Ciao ;) !

2 komentarze:

  1. Super rozdział, już się nie mogę doczekać następnego ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że cię kocham? Super rozdział! Mówiłam ci, że cudownie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń